To był jeden z nudniejszych
dyżurów w mojej jeszcze niezbyt długiej karierze. Cała noc przy biurku, nad
strasznymi rubryczkami. Kiedy o 6 mogłam wyjść z tego szpitala, niemal skakałam
do góry. Na spokojnie wróciłam do domu, po drodze kupując świeże bułeczki na
śniadanie dla mojego faceta. Byłam przekonana, że już nie śpi, jednak
przeliczyłam się, chrapał w najlepsze. Postanowiłam, że najpierw zrobię
śniadanie, a dopiero później Go obudzę. Miał jeszcze dwie godziny do stawienia
się u Olka, więc nie musiałam Go ponaglać. Kiedy wszystko naszykowałam, z tacą
pełną pysznego jedzenia udałam się do sypialni. Wszystko postawiłam na szafce
nocnej, a sama delikatnie pocałowałam Wojtka.
- Dzień dobry kochanie –
powiedziałam cichutko.
- Oooo, już wróciłaś - odpowiedział i zaczął mnie namiętnie całować
i wciągać pod kołdrę.
- Nieeee – zaprotestowałam
stanowczo – niedługo musisz jechać, a jeszcze śniadanie, które Ci naszykowałam.
A ja jestem padnięta i jedyne o czym marzę to prysznic i sen, a nie Ty
kochanie, przykro mi – uśmiechnęłam się, odrywając się od Jego ust.
- Ej, no, misiaczku – popatrzył
na mnie błagalnie, ale ja byłam nieugięta – Ale czekaj, powiedziałaś, że
naszykowałaś mi śniadanko, tak? – tylko kiwnęłam głową – Wiesz, że Cię
uwielbiam – stwierdził i zaczął pałaszować posiłek, który mu zrobiłam, nie
zwracając większej uwagi na mnie. W czasie, gdy Wojtek jadł, ja poszłam się
wykąpać i zaraz po tym wskoczyłam do mięciutkiej pościeli, oddając się w
objęcia Morfeusza.
Przebudziłam się zdumiewająco
wyspana i wypoczęta. W mieszkaniu panowała względna cisza, co mnie odrobinę
zaniepokoiło, więc wstałam z łóżka i poszłam zobaczyć, gdzie jest Wojtek. To,
co zobaczyłam bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło.
- Wojutś, kochanie, co robisz w
kuchni? – zapytałam, widząc Go stojącego i bardzo skupionego w kuchni.
- Już wstałaś? – odpowiedział
pytaniem na pytanie i pocałował mnie – Bo widzisz, Ty byłaś taka zmęczona po
dyżurze, a musimy zabrać coś do Mariusza, więc postanowiłem zrobić sernik –
tłumaczył się.
- Wiesz, że jesteś najlepszy. Nie
wiedziałam, że potrafisz piec ciasta – spojrzałam na Niego bardzo zdziwiona.
- Bo właściwie, nigdy tego nie
robiłem – w tym momencie musiałam wyglądać na przerażoną, bo Wojtek szybko
dodał: Ale zadzwoniłem do mamy i Ona wszystko mi mówiła, co po kolei dodawać i
chyba wyszło.
- No, mam taką nadzieję, ale jak
okaże się jadalne, to od tej pory Ty gotujesz – zaśmiałam się z Niego – A tak
właściwie, na którą mamy iść do Wlazłych?
- Na treningu Mariusz mówił, że
na 18 – powiedział, wracając do robienia polewy do sernika.
- Osz cholera, to ja mam tylko
godzinę, a wyglądam strasznie! – krzyknęłam i szybko pobiegłam do łazienki. Po
40 minutach byłam gotowa. Założyłam czarną, klasyczną koszulę, niebieskie
rurki, a do tego moje ukochane szpilki. Efekt może nie był powalający, ale ja
byłam zadowolona, a najważniejsze – czułam się komfortowo. Zabrałam ciasto i
mały prezent dla Arka, po czym ruszyliśmy na drugi koniec Bełchatowa. Wzięliśmy
samochód, bo Wojtek stwierdził, że On nie będzie dzisiaj pił i nie będziemy się
zwalać Mariuszowi i Paulinie na noc. Znalezienie odpowiedniego adresu okazało
się dla nas nie lada wyzwaniem, jednak po 20 minutach staliśmy przed bramą domu
Wlazłych. Kiedy zadzwoniliśmy dzwonkiem, drzwi szybko się otworzyły i Mariusz
wpuścił nas do środka.
- Miło Was widzieć, wchodźcie –
przywitał się z Nami gospodarz.
- Cześć, miło Was poznać, Paulina
– przedstawiła się żona atakującego.
- To Nam jest strasznie miło. Mam
nadzieję, że teraz będziemy miały więcej okazji do spotkań, bo szczerze Ci
powiem, że czasami brakuje mi tutaj przyjaciółki – stwierdziłam szczerze, gdy
chłopaki poszli wybrać muzykę.
- Doskonale Cię rozumiem,
początki zawsze są trudne, jeszcze Wy macie trudniej, bo Ty jesteś lekarzem,
pracujesz w szpitalu i w klubie, naprawdę podziwiam Cię – powiedziała i ciepło
się do mnie uśmiechnęła.
- Wiesz, chyba nie chciałabym
zrezygnować ze szpitala, za dużo pracowałam na to by być w tym miejscu. Dlatego
muszę to wszystko jakoś pogodzić.
- Jesteś jeszcze młoda, pełna
energii, dasz radę – pokrzepiająco poklepała mnie po plecach.
- Młoda to byłam przed studiami,
teraz już nie za bardzo – zaśmiałam się.
- To, co ja mam powiedzieć –
Paulina podłapała mój wyśmienity humor – Nie chcę Cię martwić, ale chyba
szykuje Nam się damski wieczór, gdyż Arek ma nowy samochodzik zdalnie
sterowany, którym obecnie zajmują się Nasi faceci – wskazała palcem na salon, w
którym jak małe dzieci bawili się Nasi ukochani.
- No cóż, takie życie. A właśnie,
gdzie jest Twój synek, koniecznie muszę Go poznać!
- Pewnie jest u siebie, na górze,
możesz iść, a ja w tym czasie podam kolacje, bo zaraz się po przypala, czuj się
jak u siebie! – krzyknęła już prawie z kuchni – A i Arek jest trochę nieśmiały,
ale jak się do kogoś przyzwyczai to potem nie odstępuje Go na krok.
- Okej, to ja niedługo wrócę –
powiedziałam i skierowałam się schodami na górę. Dom Wlazłych był naprawdę
imponujący, dużo otwartych przestrzeni i wystrój wnętrza, w którym widać było
ingerencję Pauliny, nadawały mu klimat. W każdym kącie czuło się tą pełną
ciepła atmosferę, którą umacniały zdjęcia, wiszące niemal wszędzie. Nie trudno
było trafić do pokoju małego. Delikatnie zapukałam do drzwi i z odrobiną
niepewności weszłam do środka. Arek akurat bawił się autkami.
- Cześć – powiedziałam do
chłopca.
- Dzień dobry – grzecznie się
przywitał – Kim pani jest?
- Jestem Ania, a Ty jak masz na
imię?
- Arek – powiedział niepewnie.
- Mogę się z Tobą chwilę pobawić?
– zapytałam i dodałam – Jestem koleżanką Twojej mamusi i tatusia – Dodałam
ciepło, starając się nawiązać kontakt z Arkiem.
- A będzie pani chodzić z nami na
mecze? – zapytał.
- Na pewno będziemy się tam
spotykać, bo pracuję z Twoim tatusiem i innymi siatkarzami – wytłumaczyłam Mu –
A Ty lubisz siatkówkę?
- Ja będę kiedyś siatkarzem, tak
jak tatuś – powiedział entuzjastycznie – A mogę do pani mówić ciociu?
- Pewnie, że tak! – ucieszyłam
się, że tak szybko udało mi się nawiązać nić porozumienia z Arkiem – to jak
bawimy się najpierw czy idziemy zjeść kolację? Bo wiesz, powiem Ci w sekrecie,
że jestem strasznie głodna – ostatnie zdanie powiedziałam szeptem, a mały
zaczął się głośno śmiać.
- To chodźmy ciociu – złapał mnie
swoją malutką rączką i zaprowadził na dół – Mamo, możemy jeść, bo ciocia Ania
jest głodna? – zapytał się Pauliny.
- No proszę, chwilkę Was samych
zostawić i już ciocia – uśmiechnęła się do mnie i zwróciła się do syna – Idź
wołaj tatę i Wojtka do jadalni i możemy jeść – mały od razu pobiegł i
przyciągnął Mariusza za rękę, a po chwili, gdy siadaliśmy do stołu przydreptał
do mnie i zapytał czy może usiąść u mnie na kolanach. Bez wahania się
zgodziłam. I takim to sposobem spędziłam cały wieczór z Arkiem, który okazał
się świetnym dzieckiem.
- Pasuje Ci dziecko, wiesz? Masz
świetne podejście do takich małych istotek – powiedziała Paulina, kiedy mały
Wlazły usnął mi na rękach, a my szłyśmy na górę zanieść Go do łóżeczka.
- Zawsze chciałam mieć trójkę,
ale na to jeszcze przyjdzie czas – odpowiedziałam Paulinie.
- Tylko, pamiętaj nie czekaj do
ostatniej chwili, bo kariera, karierą, ale macierzyństwo sprawia naprawdę dużo radości
– powiedziała, a ja cały czas do końca wieczoru miałam jej słowa w głowie. Nie wypiłam
za dużo, trochę wina z Paulą i to wszystko. Wprawiła mnie tym jednym zdaniem w
konsternację. Podczas podróży do domu nie odezwałam się słowem do Wojtka, On
też siedział cicho, jakby rozumiał, co czuję. A co czułam? Trudno to określić,
ale narastała we mnie potrzeba zostania matką, opiekowania się kimś. Dziwne.
Nigdy tak nie miałam. Koniecznie muszę, o tym z Wojtkiem porozmawiać. Widziałam,
że i on chętnie bawił się z Arkiem, sprawiało Mu to radość. Dalej nic nie
mówiąc weszliśmy do mieszkania. Zrobiłam dwie herbaty i usiadłam w salonie pod
kocem. Mimo, że było już późno, chciałam porozmawiać z nim jeszcze dzisiaj.
- Wojtuś? – zaczęłam bardzo
niepewnie.
- Tak kochanie? – usiadł blisko
mnie i otoczył mnie swoim ramieniem – Co się dzieje?
- Kocham Cię – wyznałam Mu.
- Ja Ciebie bardzo mocno kocham.
Jakaś nieswoja byłaś pod koniec wieczoru i w samochodzie – stwierdził.
- Bo myślałam nad tym, co
powiedziała mi Paulina… - przerwałam i mocniej wtuliłam się w Wojtka.
- Wiesz, że mi możesz wszystko
powiedzieć – powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.
- Rozmawiałyśmy o macierzyństwie –
zaczęłam i niepewnie spojrzałam na Wojtka, chcąc wyczytać jakąś reakcję z Jego
twarzy, która wyrażała zamyślenie – I ja wiem, że kariera, że dopiero co
rozpoczęta praca w klubie, Twoje granie, mecze, wyjazdy, szybki tryb życia, ale
chyba chciałabym zostać mamą. Ale chcę znać Twoje zdanie na temat dziecka –
powiedziałam bardzo poważnie.
- Odpowiem Ci szczerze. Nie zastanawiałem
się nigdy nad tym… Jak patrzyłem na Mariusza, który bawił się z Arkiem, to też
pomyślałem, że może kiedyś chciałbym mieć taka małą istotkę w domu. Ale zrozum
mnie, chciałbym to przemyśleć, poukładać wszystko w głowie. Wolałbym taką
rozmowę o dziecku przełożyć, bo wydaje mi się że nie jestem gotowy.. – zrozumiałam,
to co powiedział, chyba wszystko dzieje się za szybko, nie mogę wymagać od
faceta deklaracji na całe życie, takich zobowiązań, jeszcze nie teraz.
- Rozumiem – wyszeptałam i
złożyłam pocałunek na jego ustach – Chodźmy już spać – wstałam i pociągnęłam Go
w stronę sypialni. Byłam strasznie zmęczona, jednak sen nie chciał przyjść,
cały czas w głowie kłębiło mi się milion myśli. Spojrzałam na zegarek. Jego
wskazówki wskazywały 3:08. Po cichu wstałam, tak żeby nie obudzić Wojtka i
siadając na parapecie w kuchni wybrałam numer Michała…
______________
Wreszcie jest! Długo zastanawiałam się czy jeszcze kontynuować to opowiadanie. Kiedy miałam więcej wolnego czasu to nic nie napisałam, lecz kiedy wróciłam do szkoły "wena" czy raczej coś w rodzaju "pomysłów" powróciło. Także enjoy!
Natalko, to własnie ta mała niespodziewanka dla Ciebie! :*
______________
Wreszcie jest! Długo zastanawiałam się czy jeszcze kontynuować to opowiadanie. Kiedy miałam więcej wolnego czasu to nic nie napisałam, lecz kiedy wróciłam do szkoły "wena" czy raczej coś w rodzaju "pomysłów" powróciło. Także enjoy!
Natalko, to własnie ta mała niespodziewanka dla Ciebie! :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz