sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 7.


Obudziłam się z lekkim bólem głowy. W pierwszej chwili nie wiedziałam gdzie jestem i co tu robię. Jednak, chwilę potem spojrzałam na śpiącego Wojtka i uzmysłowiłam sobie wszystko. Leżałam bez ruchu, aby nie obudzić mojego towarzysza, i myślałam o wczorajszym wieczorze. Nie wierzę, że zgodziłam się na przeprowadzkę do Bełchatowa. Teraz nachodziły mnie wątpliwości, a jeszcze parę lat temu skakałabym z radości, że spotykam się z siatkarzem i że poznam siatkarzy Skry. To wszystko wydaje się spełnieniem marzeń, ale czy tak już zawsze będzie. A co jeśli ten związek rozpadnie się przez moją głupotę, tak jak wszystkie moje poprzednie związki? Co jeśli nie jestem dla Niego odpowiednią osobą? Jeśli nie jestem wystarczająco dobra? Moje rozmyślania przerwał Wojtek, który się przebudził. Spojrzał na mnie i delikatnie, z nieśmiałością mnie pocałował.

- Cześć – uśmiechnął się – jak się spało?
- Całkiem, całkiem – stwierdziłam.
- Która godzina? – zapytał.
- Nie mam pojęcia, ale chyba już późno – wstałam i zaczęłam szukać w torebce swojego telefonu – O kurczę! Po trzynastej.
- No to ładnie, a mieliśmy jechać dzisiaj na wakacje.
- Jakie wakacje? – spytałam zdezorientowana.
- No do Żyrardowa – odpowiedział wesoło.
- No dobra, to zróbmy tak: ja się szybko ogarnę, zrobię śniadanie, a ty w tym czasie spakujesz, a potem pojedziemy po moje rzeczy i kierunek Żyrardów – zaproponowałam.
- Ok, zgoda – zgodził się, a ja wstałam i poszłam do łazienki.

Wszystko szło dobrze, do momentu, gdy moje dopiero co zrobione śniadanie zaczął jeść Piotrek. Nakrzyczałam na Niego, żeby sam sobie zrobił, jednak On nie przejął się mną. Nie mając wyboru, zaczęłam robić nowe kanapki. Kiedy mieliśmy wychodzić z mieszkania, Piotrek zaciekawił się, gdzie się wybieramy.

- Jedziemy na parę dni do Żyrardowa, do moich rodziców – powiedziałam Mu.
- Ooooo, a skoro ten  Twój Żyrardów jest blisko Warszawy, to może bym się z Wami zabrał?
- Piotrek, ale my jedziemy do rodziców Ani – szybko odpowiedział Mu niezbyt zadowolony Wojtek.
- Myślę, że nie będzie problemu – uśmiechnęłam się do Niego.

Zanim zebraliśmy się do drogi była godzina dziewiętnasta. Oczywiście, musiałam obiecać babci, że zadzwonię jak tylko dojedziemy na miejsce. Droga dłużyła mi się niemiłosiernie, więc po pewnym czasie poszłam spać. Chłopaki obudzili mnie 20 kilometrów przed Żyrardowem. Stwierdziłam, że musze zadzwonić do mamy, że niedługo będę w domu. Ta bardzo się zdziwiła, ale chyba się ucieszyła. Nie powiedziałam jej tylko, że nie będę sama, ale myślę, że ucieszy się z takiej niespodzianki. Sama jest wielką fanką siatkówki, a jej ulubionym klubem jest właśnie olsztyński zespół. Kiedy wjechaliśmy już do mojej miejscowości, pokierowałam Wojtka w odpowiednim kierunku, abyśmy się nie zgubili.
- No i jesteśmy – krzyknęłam, kiedy podjechaliśmy pod mój dom.

Poinstruowałam chłopaków, gdzie mają wjechać samochodem, żeby nie zastawić garażu, a sama szybko otworzyłam drzwi domu i wpadłam w objęcia rodziców. Byli bardzo zdziwieni, gdy zobaczyli, że nie jestem sama. Mama od razu chciała wszystko wiedzieć, ale stwierdziłam, że to nie jest dobry moment i że opowiem jej wszystko rano. Przedstawiłam Wojtka i Piotrka rodzicom i chciałam udać się spać. Jednak moja mama nie byłaby sobą, gdyby nie zmusiła mnie do zjedzenia kolacji. Chłopcy bardzo się ucieszyli z tego powodu, gdyż jak stwierdzili są bardzo głodni.

- Tylko, gdzie Wy wszyscy się zmieścicie? – zastanawiała się na głos mama – Może, idź kochanie znajdź materac, to Ania prześpi się na nim – zwróciła się do taty.
- Mamo, zmieścimy się – szybko powiedziałam – Piotrek położy się w gościnnym, a ja z Wojtkiem u mnie w pokoju – mamę, która zawsze dużo gadała, zatkało.
- Ale jak to? – zdołała wydukać.
- Mamo, mam dwadzieścia cztery lata, jestem dorosła – chciałam ominąć zbędne dyskusje na mój temat – poza tym jest bardzo późno, więc porozmawiamy jutro.
- Ania ma rację, jest późno, porozmawiamy jutro. A teraz dzieciaki spać – tata stanął po mojej stronie, nie pozwalając dojść mamie do słowa.

Zanim położyliśmy się spać, było bardzo późno, dlatego też na drugi dzień wylegiwaliśmy się do godziny jedenastej. Czekała mnie dzisiaj poważna rozmowa z rodzicami na temat mojego „związku” oraz moich planów zamieszkania w Bełchatowie. Chciałam też chłopakom pokazać miasto, więc zapowiadał się pracowity dzień. Wstałam jako pierwsza z naszej trójki i postanowiłam przygotować śniadanie dla siatkarzy. Mama z tatą zostawili kartkę, że jadą na zakupy, także mieliśmy przez kilka godzin wolną chatę. Kiedy przygotowywałam śniadanie ktoś zasłonił moje oczy. Byłam przekonana, że był to Wojtek.

- Wojtek, przestań, chcę szybko zrobić śniadanie, bo jestem strasznie głodna – powiedziałam błagalnie.
- No ładnie, to już własnego brata nie poznajesz! – krzyknął z wyrzutem Bartek.
- Bartuś! – ucieszyłam się z widoku brata – myślałam, że nie ma Cię w domu, ostatnio mama mówiła, że więcej Cię nie ma niż jesteś.
- No proszę Cię, nie mogłem przegapić, że moja wredna siostrzyczka w końcu przyjechała – powiedział jak zwykle mój „kochany” braciszek – Ale czekaj, czekaj, szybko mi opowiadaj kim jest Wojtek, czyżby Anka sobie znalazła chłopaka? – zaśmiał się młody.
- Zaraz go poznasz – uśmiechnęłam się do Niego – Właśnie o wilku mowa – powiedziałam, kiedy zerknęłam, że chłopaki schodzą z góry.
- yyyyy – wydusił z siebie Bartek, szeroko otwierając oczy i buzię – Chy.. Chy.. Chyba sobie żartujesz? – zapytał się retorycznie.
- Bartusiu, to jest właśnie Wojtek i Piotrek, moi znajomi. Chłopaki, to mój młodszy brat – Bartek – przedstawiłam ich sobie, podali sobie ręce, jednak mina młodego niewiele się zmieniła – On jest po prostu wielkim fanem siatkówki – szybko dodałam, widząc zdezorientowane miny chłopaków.

Śniadanie zjedliśmy, przyjemnie rozmawiając na różne tematy. Bartek trochę opowiedział o swoich studiach, o życiu. Jednak długo nie siedzieliśmy. Młody zaoferował pomoc przy sprzątaniu, a my udaliśmy się na miasto. Zwiedzanie zajęło Nam około dwie godziny, po drodze wstąpiliśmy na lody. Był zwykły dzień roboczy, dlatego, na szczęście, nie spotkałam nikogo znajomego. Kiedy wróciliśmy do domu, rodzice już w nim byli. Po zjedzeniu pysznego obiadku, Wojtek wyciągnął Haina na popołudniowy jogging, żebym mogła na spokojnie porozmawiać z rodzicami. Nie do końca wiedziałam jak mam te rozmowę zacząć, więc postanowiłam nie owijać w bawełnę i powiedzieć im prosto z mostu.

- Słuchajcie, jestem już dorosłą, odpowiedzialną panią doktor, także nie musicie się o mnie martwić..
- Ale dla nas zawsze będziesz malutką Aneczką – weszła mi w słowo mama.
- Proszę, nie przerywajcie mi – powiedziałam – Jak już pewnie zauważyliście, jestem z Wojtkiem, nie wiem na razie czy to coś poważnego, ale wiem jedno, jestem w nim cholernie zakochana. I chcę spróbować takiego poważnego związku. Mam nadzieję, że to właśnie On okaże się tym jedynym. A druga sprawa jest taka, że nie będę już mieszkała w Olsztynie – zakończyłam swój monolog, delikatnie się do nich uśmiechając.
- No cóż, kochanie – zaczął tata – tak jak sama powiedziałaś, jesteś dorosła. Wojtek wydaje się miłym facetem, więc rób jak uważasz – powiedział i przytulił mnie do siebie, jakbym ciągle był małym dzieckiem.
- Aniu, rozumiem – dodała mama – ale zdajesz sobie sprawę, że nie będzie Wam łatwo, On jest siatkarzem, nie będziecie się czasem przez długi czas widywać, wyjazdy na mecze, fanki. Musisz to jeszcze przemyśleć – powiedziała, jak zwykle rozważna – No i jak to nie będziesz mieszkała w Olsztynie? Wracasz do domu? – spytała.

Opowiedziałam im o wszystkim ze szczegółami. W międzyczasie wrócili chłopaki, wykąpali się i wszyscy razem usiedliśmy przed telewizorem. Dni „urlopu” mijały zdecydowanie za szybko i nim się obejrzałam, musieliśmy wyjeżdżać z Żyrardowa. Moi rodzice bardzo polubili Wojtka, z czego byłam zadowolona. Podczas pobytu w moim rodzinnym mieście odpoczęliśmy, spotkaliśmy się z moimi starymi znajomymi, a co najważniejsze z moimi kochanymi przyjaciółkami. Okazało się, że dziewczyny znają się z Piotrkiem ze zgrupowań w Spale i nawet się lubią. Przy okazji zaliczyliśmy też kilka imprez i wycieczkę do stolicy. W dzień wyjazdu, spakowałam wszystkie potrzebne mi rzeczy i ruszyliśmy do Olsztyna. Nie spędziliśmy tam wiele czasu, gdyż po tygodniu spakowani i bardzo szczęśliwi ruszyliśmy do naszego nowego miasta. 

____________
Z lekkim opóźnienie, ale za to troszeczkę dłuższy. Od razu przepraszam Was, że nic się w nim interesującego nie dzieje, ale musiał powstać rozdział z wizyty w Żyrardowie. Obiecuję, że teraz będzie ciekawiej, no i może nie tak cukierkowo...
Gorąco pozdrawiam i bardzo bardzo bardzo dziękuję za te miłe komentarze, bo teraz wiem, że ktoś "to coś" czyta :D / A.

czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 6.


Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi do mieszkania, więc szybko poprawiłam sukienkę i z powrotem usiadłam obok Wojtka. Światła były zgaszone, paliły się tylko świeczki. Byłam zdziwiona, że ktoś przyszedł, Wojtek też nie miał pojęcia kto to może być.

- Słuchaj, stary, ta laska, to jakaś masakra. Szybko się od niej zmyłem, leciała tylko na kasę i na to że jestem siatkarzem – powiedział ktoś. Wojtek szybko wstał i zapalił światło.
- Piotrek, rozumiem, że dziewczyna Cię wystawiła, ale ja nie jestem sam – odparł szybko, zakłopotany Wojtek.
- O cholera! Zapomniałem, przepraszam Cię – przeprosił nieznajomy, a ja podeszłam do drzwi, żeby przywitać się z kolegą Wojtka.
- Cześć, Ania – podałam Mu rękę i już wiedziałam, kim ów nieznajomy jest.
-Cześć, słuchaj nie chciałem Wam zepsuć wieczoru, naprawdę – zaczął się tłumaczyć.
- Rozumiem, nie przejmuj się, może zjesz coś? – zaproponowałam.
- A wiesz, że bardzo chętnie, a tak w ogóle, Piotrek.
- Wiem, wiem, panie Hain – zaśmiałam się, a atmosfera od razu rozluźniła się. Wojtek odgrzał koledze zapiekankę, której nie daliśmy rady zjeść. Wieczór spędziliśmy, grając na Playstation. Panowie bardzo się zdziwili, tym że lubię tego typu rozrywki.
- Wojtas, gdzieś ty znalazł dziewczynę lubiącą Fifę i strzelanki? – zapytał, śmiejąc się Piotrek.
- Widzisz przyjacielu, ja po prostu mam szczęście – odpowiedział Ferens.
- Szkoda, że brakuje Ci go na boisku – przedrzeźniał go Hain. „Jak dzieci, normalnie jak dzieci” – pomyślałam.
- Gdzie, Piotrek, jedziesz na następny sezon? – zapytałam, przerywając wszelkie spory chłopaków.
- Skra Bełchatów wita! – odpowiedział z uśmiechem.
- No to coś czuję, że będziemy się teraz często widywać – powiedziałam, a na twarzy Piotrka pojawiło się zdziwienie i niedowierzanie.
- Będziesz mieszkać z nami, ale fajnie! – chwilę potem ucieszył się jak mały  chłopiec.
- Nie, co to, to nie. Mieszkać z Wami nie będę, ale zamierzam pracować w tamtejszym szpitalu, który ponoć jest bardzo dobry, a ja poszukuję pracy.
- Jak to nie chcesz z Nami mieszkać? – zapytał tym razem smutny Wojtek.
- Wojtuś, rozmawialiśmy tylko o przeprowadzce do Bełchatowa, nie o wspólnym mieszkaniu – stwierdziłam.
- No, ale ja będę się o Ciebie martwił, poza tym będziemy mieszkać we trójkę, skoro Piotrek też zdecydował się na Skrę – powiedział, bardzo pewny siebie.
- Dobra, ale pod warunkiem, że dostaję swoją i to dużą sypialnię – po chwili zastanowienia dodałam.

Piotrek wybuchnął głośnym śmiechem i zaczął nabijać się z przyjaciela. Szybko zareagowałam, żeby Wojtek nie był za bardzo pokrzywdzony.

- Piotruś, ja po prostu nie chcę rozpraszać najlepszego przyjmującego w tym kraju, dlatego będę miała swój pokój, a Wy swój – nachyliłam się i cmoknęłam Wojtka prostu w usta.
- Fuj, nie przy ludziach, dobra? – powiedział zniesmaczony środkowy.
- Dobra, dobra – szybko Go zapewniłam – Panowie, jest już bardzo późno, a ja nie chcę Wam przeszkadzać, zamówię taksówkę i już mnie nie ma – i zaczęłam szukać telefonu w torebce.
- Nawet nie ma mowy – stwierdził Wojtek – zostajesz na noc, wszyscy już piliśmy, więc Cię nie odwieziemy, a taksówką nie będziesz wracała.
- To jak Ania zostaje, to ja idę po coś mocniejszego, nie będziemy przecież pić tego wina – skwitował Piotrek.
- A to siatkarze piją? – spytałam zdziwiona, z nutką ironii w glosie.
- Kochana, my jesteśmy po sezonie, a poza tym jesteśmy młodzi – stwierdził Hain.

I takim oto sposobem, zostałam u chłopaków na noc. Siedzieliśmy chyba do trzeciej, grając w karty i rozmawiając. Jako, iż nie miałam żadnych rzeczy, Wojtek pożyczył mi swoją koszulkę. Kiedy się wykąpałam, poszłam do salonu, w celu położenia spać na dużej kanapie. Wzięłam leżący tam koc, poduszkę i ułożyłam się po cichu, żeby nie obudzić Piotrka, który poszedł już spać. Prawie usypiałam, kiedy obok kanapy pojawił się Wojtek i wyszeptał mi prosto do ucha:
- Nie będziesz tutaj spała, królewno.
- Wojtuś, daj spokój, prześpię się tutaj, jest mi wygodnie – odpowiedziałam zaspanym głosem.

Jednak On nie posłuchał mojej prośby, wziął mnie na ręce i zaniósł do swojej sypialni. Jego łóżko było bardzo wygodne. Kiedy mnie położył, chciał wyjść z pokoju, jednak przytrzymałam Jego rękę i cicho powiedziałam:
- Jak ja tam nie mogę spać, to i Ty tutaj zostajesz.
Nic nie odpowiedział, tylko położył się obok mnie. Obydwoje nie za bardzo wiedzieliśmy jak się zachować. W końcu, delikatnie się do Niego przysunęłam, a On objął mnie ramieniem.
- Dobranoc – szepnął mi do ucha i pocałował w czoło.
- Dobranoc – odpowiedziałam i szybko zasnęłam.

***
_______________
Jest już szóstka! Mam nadzieję, że się spodoba, z nowym rozdziałem wrócę jutro. Myślę, że będę teraz częściej dodawała, bo szykuje się trochę wolnego od szkoły. Także, miłego czytania! :D /A.

sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 5.



I pomyśleć, że niektórzy w niedzielę mogą spać do południa. Ja niestety nie należę do grupy tych szczęśliwców. O siódmej rano musiałam stawić się w szpitalu, żeby zakończyć formalności dotyczące praktyk i zdecydować się na staż. Wszyscy lekarze namawiali mnie do tego, jednak jeszcze nie podjęłam decyzji. Powinnam zacząć pracę, ale nie wiem czy tutaj w Olsztynie, czy w Warszawie.
- Babciu, wychodzę – krzyknęłam, wychodząc z mieszkania.
- Dobrze, tylko uważaj na siebie – usłyszałam w odpowiedzi.

Droga do szpitala ciągnęła się w nieskończoność. Cały czas w głowie miałam milion wątpliwości. Koniec! Muszę podjąć decyzję! Otwierając drzwi szpitala już wiedziałam, co zrobić. Spędziłam tam dwie godziny, bo musiałam czekać na ordynatora, który miał akurat operację. Kiedy już załatwiłam wszystkie formalności, postanowiłam udać się na zakupy, gdyż moja szafa świeciła pustkami. Moim celem padła „Alfa”, czyli duże centrum handlowe, niedaleko „Starówki”. Nigdy nie przepadałam za zakupami, ale kiedyś trzeba sobie coś kupić. Weszłam do pierwszego lepszego sklepu i niemalże od razu w ręce wpadła mi śliczna, czarna sukienka. Długo się nie zastanawiając, kupiłam ją. Pochodziłam jeszcze trochę po sklepach, szukając odpowiednich dodatków do sukienki, a na dobre zakończenie zakupów udałam się na kawę. Czekając na zamówienie, zadzwoniłam do Agaty, żeby zdać jej relację z wczorajszego wieczoru. Nie mogła uwierzyć, że zapomniałam o babci. Stwierdziła, że teraz to już na pewno się zakochałam, bo inaczej tego wytłumaczyć się nie da. Kazałam jej się puknąć w głowę i przestać gadać głupoty. W międzyczasie kelner przyniósł moje latte. Po rozmowie z Agą miałam zadzwonić do mamy, jednak postanowiłam, że zrobię to dopiero za kilka dni, kiedy wszystkie sprawy się unormują. Zerkając na zegarek lekko się przeraziłam, była czternasta, więc miałam tylko cztery godziny do wieczornego spotkania. Zapłaciłam i szybkim krokiem ruszyłam do domu.

Czas mijał niesamowicie szybko. Ani się obejrzałam, a przyjechał Wojtek. Zapukał do drzwi, a kiedy mnie zobaczył wydawał się być bardzo zaskoczony.

- O co chodzi? Coś nie tak, pewnie się rozmazałam – stwierdziłam po chwili zastanowienia.
- Nie nie, po prostu … wyglądasz pięknie – stwierdził.
- Przesadzasz. Idziemy? – zapytałam szybko.
- Tak, zapraszam do auta – posłał mi śliczny uśmiech.

Podróż minęła szybko, Wojtek mieszkał na nowym, strzeżonym osiedlu, na obrzeżach Olsztyna. Kiedy weszliśmy do jego mieszkania byłam zdziwiona. Nie spodziewałam się takiego porządku, tak ładnie urządzonego wnętrza i takiego romantycznego nastroju. Wszędzie były porozstawiane świece, a na stole czekała na nas przygotowana kolacja. Po tym jak to zobaczyłam, już wiedziałam jak ten wieczór się skończy…
- Sam to wszystko przygotowałeś? Świece, kolacja.. – zapytałam.
- Oczywiście, choć usiądziemy, bo zaraz nam jedzenie wystygnie – powiedział, prowadząc mnie w stronę stołu.
- Wojtek, musimy porozmawiać – powiedziałam po pewnym czasie.
- Nie smakuje Ci? – zapytał przerażony.
- Nie, głuptasie, nie o to chodzi. Wszystko jest przepyszne – uśmiechnęłam się – No dobra, to powiem Ci bez owijania w bawełnę. Nie zdecydowałam się na staż tutaj w Olsztynie.
- Ale jak to, wyjeżdżasz? Gdzie teraz będziesz pracowała? – zaczął zadawać pytania.
- Pewnie odpowiedź „nie wiem” Cię nie usatysfakcjonuje. Myślę jeszcze nad tym. Może wrócę do Żyrardowa. Sama nie wiem. Tak naprawdę chciałabym gdzieś wyjechać, do jakiegoś miasta na drugim końcu Polski, żeby zacząć wszystko od początku. Nowe, dorosłe życie – opowiedziałam Mu o swoich planach, a On szeroko się uśmiechnął. Właśnie mówię, że wyjeżdżam, a On się cieszy – Cieszysz się, że wyjeżdżam? –zapytałam wprost.
- Nie, po prostu, miałem Ci dzisiaj powiedzieć, że dostałem propozycje gry w kilku klubach. I do jutra muszę się zdecydować, gdzie chcę spędzić najbliższe dwa sezony. Wiem, że może niezbyt dobrze się znamy, ale skoro obydwoje zamykamy pewien etap życia i się lubimy, to dlaczego by nie spróbować zacząć razem – widać było, że mówi poważnie. Byłam niesamowicie zaskoczona. Nie wiedziałam, co powiedzieć – Co ty na to? – zapytał, patrząc mi w oczy.
- Wojtek, nie wiem, co powiedzieć. Muszę się nad tym zastanowić. A z jakich klubów masz te propozycje? – zapytałam po chwili.
- Między innymi od Resovii, Skry no i AZS-u Politechniki Warszawskiej.
- I pewnie rozważasz te dwa pierwsze? – tylko mi przytaknął, a ja kontynuowałam  - Wiesz, że zawsze moim marzeniem było poznać siatkarzy Skry – roześmiałam się.
- No tak, ten Winiaski i te Jego oczy, rozumiem – śmiał się ze mnie.
- Nieeee, oczywiście, zawsze podziwiałam ich za umiejętności, grę, zaangażowanie – szybko odpowiedziałam.
- Aniu, to jak, jedziesz ze mną? Zobacz, są same plusy. Będzie nam łatwiej się zaaklimatyzować, bo będziemy już kogoś znali, poznasz Winiara, a poza tym słyszałem, że w Bełchatowie jest bardzo dobry szpital. No co masz do stracenia?

No właśnie, co mam do stracenia. Nie mam rodziny, dzieci, nic mnie ani tu ani w Żyrardowie nie trzyma. Może warto zaryzykować. Zawsze mogę wrócić.

- W sumie.. – zaczęłam, a Wojtek wstał od stołu i przyciągnął mnie do siebie.
- Wiedziałem, że się zgodzisz. Zobaczysz, będzie wspaniale – powiedział i namiętnie mnie pocałował.
- Czekaj, czekaj. Ale ja jeszcze nie powiedziałam, że się zgadzam. Najpierw muszę porozmawiać z rodzicami, no i bez ich kazania się nie obędzie. Zatem, jeśli chcesz, żebym pojechała do Bełchatowa, to najpierw czeka Cię wycieczka do Żyrardowa. Bo ja nie będę się z nimi męczyła sama – stwierdziłam.
- Nooo dobrze, to możemy się tak umówić, że ty jeszcze wszystko przemyślisz, a ja jutro wieczorem dam odpowiedź Skrze, no i najwyżej we wtorek pojedziemy do tego Twojego Żyrardowa, hmm?
- Jestem jak najbardziej za – odpowiedziałam i przytuliłam się do Niego – To może obejrzymy teraz jakiś film?
- Czytasz mi w myślach – odpowiedział.

Wzięliśmy nasze kieliszki z winem i wygodnie usiedliśmy na dość dużej kanapie. Wojtek włączył jakąś komedię romantyczną, a ja wtuliłam się w Niego. Po jakimś czasie film zaczął mnie nudzić, więc zbliżyłam swoje usta do Jego policzka i delikatnie go musnęłam. Wojtek szybko załapał, o co mi chodzi i już po chwili nasze nieśmiałe pocałunki przerodziły się w intensywniejsze i bardziej namiętne. Był przy tym niesamowicie czuły i opiekuńczy, w Jego ramionach czułam się najbezpieczniejszą osobą na Ziemi. Delikatnie zaczął ściągać moją sukienkę…

niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 4.


Wojtek chyba nie rozumiał mojego doskonałego humoru. Kurczę, jak ja dawno nie miałam w rękach piłki do siatkówki! Od razu wszystkie wspaniałe wspomnienia do mnie wróciły. Może nie grałam jakoś świetnie, ale zawsze to kochałam. Jak mogłam przez całe studia o tym zapomnieć. Chyba naprawdę dużo straciłam.

- Pamiętasz, że mówiłam Ci, że kiedyś grałam – bardziej stwierdziłam niż zapytałam mojego towarzysza.
- Pamiętam, pamiętam. To co, gramy? – zapytał, wyciągając piłkę z magazynku.
- Jakbyś czytał w moich myślach – posłałam mu delikatny uśmiech.
Na hali spędziliśmy całe popołudnie, grając, śmiejąc się i rozmawiając. Wieczorem Wojtek odwiózł mnie do domu, ja chciałam iść na pieszo, ale On zdecydowanie odmówił.
- Nie będziemy iść przez cały Olsztyn. Jeszcze się przeziębisz, a poza tym o tej godzinie nie jest już tak bezpiecznie.

Wiedząc, że nie mam innego wyjścia, zgodziłam się na Jego propozycję. Droga minęła nam szybko, a ja wcale nie chciałam tak kończyć tego wieczoru.

- Wojtek, a może wejdziesz na górę? Zrobię jakąś kolację, mam jeszcze wino.. – zapytałam niepewnie.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł – widać było, że gryzie się z myślami – ale w sumie, czemu nie.

Miałam ogromną nadzieję, że dziewczyny już wyjechały. Wchodząc po schodach, układałam sobie w głowie plan dzisiejszego wieczoru, jednak nie dane było mi długo pocieszyć się tymi chwilami, ponieważ przekręcając klucz w drzwiach mieszkania usłyszałam głos mojej babci.

- No Aneczko, wreszcie jesteś, już zaczynałam się o Ciebie martwić – powiedziała babcia.
- Babciu, jestem dorosła, daj spokój – szybko odpowiedziałam.
- A cóż to za przystojny, młody mężczyzna? – zapytała, a ja zdążyłam się zaczerwienić.
- Babciu, to jest Wojtek, mój kolega. Wojtek, to jest moja babcia – przedstawiłam ich sobie. Nie tak miał ten wieczór wyglądać! Kompletnie zapomniałam o babci.
- Dobry wieczór pani, jestem Wojtek Ferens – powiedział Wojtek, podając rękę babci.
- To my pójdziemy do mnie. Nie chcę Ci babciu przeszkadzać – uśmiechnęłam się do kobiety i szybko pociągnęłam Go za rękę do mojego pokoju.

- Słuchaj, strasznie Cię przepraszam, zapomniałam, że babcia już będzie w domu. Kurczę, ale mi teraz głupio – tłumaczyłam się mu.

Ale jestem głupia! Zdecydowanie muszę w końcu zamieszkać sama. To zaczyna się robić męczące, przecież nie mogę wyganiać babci z jej własnego domu. Postanowiłam, że dotrzymam słowa Wojtkowi i zrobię jakąś kolację. Szybko naszykowałam kanapki i wróciłam do pokoju. W międzyczasie wpadła do nas babcia, pytając czy chcemy herbatę. Zachowywała się jakbym miała piętnaście lat. Czy ona nie potrafi zrozumieć, że jestem dorosłą kobietą?

- Dziękuję za kolację i za cudowne popołudnie. Będę się już zbierał, bo jest strasznie późno – zrobiłam smutną minkę, a On widząc to szybko dodał – Zapraszam Cię jutro do siebie, jeśli masz oczywiście ochotę – głęboko spojrzał mi w oczy.
- Jeśli nie mieszkasz z babcią, to z przyjemnością wpadnę – roześmiałam się głośno.
- Nie, cała moja rodzina mieszka w Radomiu – puścił do mnie oczko – a mojego współlokatora nie powinno jutro być, więc będziemy mieli trochę spokoju.
- To przyjedziesz po mnie? – zapytałam.
- Tak, pewnie. To bądź gotowa tak gdzieś o 18.
- Dobrze – uśmiechnęłam się i chciałam wyjść z pokoju w celu odprowadzenia mojego gościa do drzwi, kiedy ten złapał mnie za rękę – Co robisz? – zapytałam szeptem.
- Nie pożegnałaś się ze mną – wrócił pewny siebie Wojtek z wczorajszego wieczoru. Zbliżyłam się do Niego, chcąc dać mu buziaka w policzek, kiedy niespodziewanie odwrócił głowę i nasze usta się spotkały. Chciałam się odsunąć, jednak Wojtek nie pozwolił mi na to, jedną dłoń położył na moich plecach, a drugą na policzku.
- Wojtek.. 
- Ciii – ponownie zbliżył swoje usta do moich i złożył na nich delikatny pocałunek, który po chwili przerodził się w bardziej namiętny. W tym momencie nie chciałam tego przerywać, jednak On odsunął się delikatnie. Korzystając z okazji wyszeptałam:

- Może zostaniesz na noc – Wojtek się tylko roześmiał – Z czego się cieszysz?
- Wiesz, ja bardzo chętnie bym został, ale chyba Twoja babcia nie byłaby z tego zadowolona – uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- No tak, babcia! – powiedziałam trochę za głośno, bo po chwili drzwi do pokoju otworzyły się i weszła babcia.
- Aniu, wołałaś mnie? – spytała zdziwiona – A właśnie, Wojtku, może zostaniesz na noc? Tylko zadzwoń do rodziców, żeby się o Ciebie nie martwili.
- Nie, nie wołałam Cię. A poza tym Wojtek już wychodzi – odpowiedziałam kobiecie.
- Bardzo dziękuję za propozycję, ale jednak chyba wrócę do siebie. Bardzo miło było panią poznać. Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy – jak zawsze miło i bardzo spokojnie odpowiedział Wojtek. I pomyśleć, że kilka chwil temu była tu taka magiczna atmosfera.
- No dobrze jak uważasz, tylko uważaj na siebie! – moja babcia chciałaby zadbać o wszystkich ludzi.
- Oczywiście, do widzenia. Do jutra, Aniu – szybko cmoknął mnie w policzek i wyszedł z mieszkania.

Kurczę, chyba naprawdę się zakochałam! Szybko ogarnęłam swój pokój i poszłam się wykąpać. Kiedy wyszłam z łazienki, zahaczyłam jeszcze o salon w celu pooglądania z babcią telewizji. Jednak nie skupiłam się na tym, co działo się w jakimś wenezuelskim serialu, tylko jeszcze raz przeanalizowałam całe spotkanie z Wojtkiem. Z rozmyślań wyrwała mnie babcia:

- Miły chłopak, ten Wojtek – zaczęła niewinnie, chociaż wiem, że była bardzo ciekawa, co jest pomiędzy mną a Wojtkiem.
- Babciu, po pierwsze to jest dorosły mężczyzna, no i nie mieszka z rodzicami, więc trochę się wygłupiłaś. A po drugie, to tak, jest bardzo miły – przytuliłam się do niej.
- Wiem, że nie chcesz o tym rozmawiać ze stara babką, ale bądź ostrożna i rozważna.
- Wcale nie jesteś stara! Przecież wiesz, że zawsze jestem odpowiedzialna – powiedziałam znacznie poważniej.
- Wiem Anusiu, ale jak człowiek jest zakochany, to patrzy tylko sercem, a nie rozumem.
- Dobra, to obiecuję, że zachowam trzeźwość umysłu. A i jeszcze mam do Ciebie prośbę, nie mów na razie nic mamie jak będzie dzwoniła, chcę jej sama powiedzieć o Wojtku.
- Jak uważasz, ja się nie będę wtrącać – i za to ją uwielbiałam, zawsze potrafiła sprawić, że wracał mi dobry humor.
- Cholera! Zapomniałam kompletnie o dziewczynach! – prawie krzyknęłam.
- Jakąś godzinę temu dzwoniła Agata, mówiła że odwiozła dziewczyny do Żyrardowa, a sama za 20 minut będzie w Warszawie. Kazała Ci też przekazać, żebyś odezwała się do nich jutro. Chyba nie są na Ciebie złe, myślę, że dziewczyny wszystko doskonale rozumieją.
- Dziękuje Ci babciu, jesteś najlepsza – dałam jej buziaka w policzek i udałam się do siebie.

Nie wierzę, że wreszcie wszystko zaczęło się układać. Moje marzenia zaczęły się spełniać. Mam nadzieję, że nic tego nie zepsuje. Jestem tytułowaną panią doktor, mam wspaniałe przyjaciółki i rodzinę, która zawsze mnie wspiera, no i jest jeszcze Wojtek. Z pozytywnym nastawieniem zasnęłam, ciekawa jutrzejszego dnia.

_____________________

Kolejny rozdział ukaże się w przyszłą sobotę. Mam nadzieję, że taki rozwój akcji spodoba się Wam ;)

Pozdrawiam :D /A.

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 3.


Zaniemówiłam z wrażenia. Mimo, że kręciło mi się w głowie od alkoholu, to byłam w pełni świadoma, tego co się dzieje.

- Wojtek – zaczęłam cicho – Co to miało znaczyć? My się praktycznie w ogóle nie znamy.
- Ja wiem, że nie odzywałem się do Ciebie, to była moja wina. Jutro Ci wszystko wytłumaczę. No i ... – już teraz nie był taki pewny siebie – przepraszam, to był jedyny sposób, żebyś nie poszła z tym pajacem.
- A może ja chciałam z nim iść?! Co Ty sobie wyobrażasz?! – zaczęłam się denerwować.
- Aniu, mi naprawdę na Tobie zależy.
- Gdyby tak było, to już dawno byśmy byli razem! – łzy zaczęły płynąć z moich oczu.

 Dlaczego tak zareagowałam? Może rzeczywiście coś do Niego czułam. Ale czy możliwe jest żeby zakochać się w kimś od pierwszego wejrzenia? No tak, pamiętam jak na trzecim roku mieliśmy zajęcia z neurologii. Zakochanie to po prostu reakcje chemiczne, które zachodzą w naszym mózgu, więc możliwe, że i taka reakcja zaszła w moim przypadku.

- Chodź, odprowadzę Cię do domu, a jak jutro się spotkamy, to porozmawiamy na spokojnie – był zmieszany, ale widząc, że nie zamierza odpuścić, szybkim krokiem ruszyłam w stronę mieszkania babci.

***
Drogi powrotnej nie pamiętam, obudziłam się rano z przeraźliwym bólem głowy, przebrana w moją pidżamkę. Była godzina 13. Zdążyłam się ucieszyć, że mam cały dzień dla siebie i nie muszę nigdzie wychodzić, kiedy przypomniałam sobie przebieg wczorajszego wieczoru: dziewczyny – telefon – wino – klub – Wojtek… O 16 byłam z Nim umówiona. Cholera! Jak ja się pokażę dzisiaj ludziom na oczy! Wyglądam strasznie. Szybko pobiegłam do łazienki i zaczęłam „Akcję Ratunkową”. O 15 byłam gotowa do wyjścia, a w międzyczasie zrobiłam nawet obiad dla dziewczyn. Laski jeszcze spały, więc wychodząc z domu zostawiłam im kartkę, żeby się nie martwiły. Bardzo powoli ruszyłam w stronę kawiarni. Idąc przez miasto zastanawiałam się czy wyjaśni mi wszystko, tak jak wczoraj obiecał. Nie robiłam sobie wielkich nadziei, ale ten pocałunek, ta troska, to mogło coś znaczyć.

Wojtek siedział przy stoliku, lecz kiedy mnie zobaczył szybko się poderwał.

- Jesteś. Już myślałem, że nie przyjdziesz – powiedział z ulgą w głosie.
- Jak widać jestem.
- Mam dla Ciebie malutką niespodziankę. Chodźmy – chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.
- No, ale poczekaj, gdzie, po co? – dopytywałam się.
- Zobaczysz.

Przeszliśmy prawie pół Olsztyna, a naszą wyprawę skończyliśmy pod halą Uranią. Nie miałam zielonego pojęcia, po co zabrał mnie tutaj.

- Wiesz gdzie jesteśmy? – zapytał, a w jego głosie wyczuwałam ekscytację.
- No jasne, że wiem, tylko nie za bardzo rozumiem, po co przyprowadziłeś mnie pod Uranię – stwierdziłam.
- Przekonasz się – otworzył mi drzwi na halę, po czym weszliśmy do środka.
- Witam w moim świecie – powiedział, a moim oczom ukazało się boisko do siatkówki.
- Po co mnie tu przyprowadziłeś? Mieliśmy porozmawiać – zaczynałam się niecierpliwić.
- Po prostu tutaj, na hali, czuję się lepiej. Posłuchaj mnie. Jestem Ci winien przeprosiny. Wierz mi, naprawdę chciałem zadzwonić, ale dopadła mnie kontuzja, musiałem szybko dojść do siebie, żeby móc jechać na zgrupowanie kadry do Spały. Przez te kilka tygodni dużo o Tobie myślałem. Nigdy nie zdarzyło mi się coś podobnego.. – zbliżył się do mnie i chciał mnie znowu pocałować, jednak szybko się odsunęłam i ruszyłam w stronę trybun.
- Naprawdę rozumiem, że siatkówka jest dla Ciebie najważniejsza, ale nie znalazłeś nawet głupich pięciu minut, żeby zadzwonić? – byłam bardzo rozczarowana.
- Aniu… To może zaczniemy jeszcze raz, hmm?
- Nie wiem Wojtek, chyba muszę to wszystko przemyśleć – podjęłam już decyzję, ale nie chciałam, żeby było mu za łatwo, chciałam potrzymać go troszeczkę w niepewności – Masz piłkę? – zapytałam.
- Piłkę, jaką piłkę? – wyrwałam go tym pytaniem z rozmyślań.
- No piłkę, okrągłą – szeroko się do Niego uśmiechnęłam.
- Tak, a po co Ci piłka? Chcesz ze mną poodbijać? – ja tylko tajemniczo się uśmiechnęłam i ruszyłam w stronę boiska.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 2.


- Witaj, z tej strony Joanna, jestem przyjaciółką Anki. Słuchaj, mam do Ciebie sprawę, a właściwie nie ja tylko Anka. Pamiętasz tę kawiarnię, gdzie się spotkaliście?
- …
- Tak, dokładnie tam. Masz być tam jutro o 16, pasuje.
- …
- No to super. To cześć. – Aśka pożegnała się i wcisnęła czerwoną słuchawkę. Wszystkie siedziałyśmy z otwartymi buziami, zaskoczone szybkim i skutecznym działaniem Aśki.
- No widzisz Aniu, nie było tak strasznie, szybko poszło. – uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco.
- Aśka, ale ja nie wiem, nie wiem czy chcę się z nim spotkać. Poza tym chyba wracam do Żyrardowa, więc jaki jest sens? – dziewczyny spojrzały się na mnie z niedowierzaniem.
- Nie pieprz głupot! Anka, zabaw się, jesteś młoda, a do tej pory siedziałaś tylko albo nad książkami albo w szpitalu. – Agata miała rację.
- Dobra koniec cichej i spokojnej Ani! Dopijamy to wino i idziemy do klubu! – dziewczyny przyjęły ten pomysł z entuzjazmem. Godzinę później bawiłyśmy się już w jednym z olsztyńskich klubów. Czułam, że kręci mi się w głowie. „Zdecydowanie za dużo drinków” – pomyślałam. Aśka zamawiała kolejną kolejkę, a ja postanowiłam pójść na parkiet. Nigdy nie bawiły mnie takie imprezy, nie lubiłam widoku pijanych par obściskujących się w każdym możliwym miejscu czy tłumu spoconych ciał na parkiecie. Jednak dzisiaj nie zwracałam na to uwagi, chodziło tylko o zabawę. Zaczęłam tańczyć, po chwili zjawił się obok mnie przystojny brunet. W chwili kiedy zapytał się czy chcę z nim zatańczyć, DJ puścił jakąś wolną piosenkę. Przeklnęłam cicho pod nosem, ale nie miałam wyjścia, musiałam zatańczyć z mężczyzną. Po skończonej piosence chciałam odejść, lecz złapał mnie za rękę i zaproponował drinka. Powtarzając sobie w głowie: „Po prostu się baw” jak jakąś mantrę, zgodziłam się . Okazało się że mężczyzna nazywa się Piotrek i jest zwykłym księgowym. Mimo kompletnie innych zainteresowań, jego niechęci do całej służby zdrowia i oczywiście lekarzy, po kolejnym drinku, coraz bardziej podobał mi się.
- Pójdziemy do mnie? – mówiąc to, niebezpiecznie zbliżył swoją twarz do mojej. Po chwili wahania zgodziłam się. W końcu jestem lekarzem i wiem jak należy się zabezpieczyć przed niechcianymi chorobami, których można się nabawić po upojnej przygodzie na jedną noc. Już mieliśmy wychodzić, kiedy zdałam sobie sprawę, że muszę powiedzieć dziewczynom, że wychodzę.
- Poczekaj tu chwilę – powiedziałam do Piotrka i odeszłam, chwiejnym krokiem. Znalazłam tylko Aśkę i Agatę. Wytłumaczyłam im wszystko, łącznie z tym, że jestem lekarzem i umiem o siebie zadbać, jednak dziewczyny nie chciały mnie puścić. Zaciągnęły mnie do łazienki, bo stwierdziły, że na pewno muszę z niej skorzystać. Oddałam im torebkę i weszłam do jednej z kabin. Przez chwilę wydawało mi się że Asia rozmawia z kimś przez telefon, ale jak wyszłam to nic takiego nie zaobserwowałam. Grzecznie umyłam rączki i poinformowałam dziewczęta, że jestem dorosła i zamierzam spędzić wspaniałą noc z całkiem przystojnym mężczyzną. Dziewczyny tylko się roześmiały i razem wyszłyśmy z toalety. Zawołały Piotrka, aby przysiadł się do nas do stolika i zamówiły kolejną kolejkę, tym razem wódki. Po około godzinie stwierdziłam:
-Dobra, laski, koniec tego, my wychodzimy! Będę rano. Macie klucze, uważajcie na siebie – dałam im po buziaku w policzek i razem z Piotrkiem ruszyłam do wyjścia. Mimo że był maj to noce były jeszcze dosyć chłodne. Jednak mój nowopoznany znajomy nie wpadł na pomysł, żeby oddać mi swoją kurtkę. Westchnęłam tylko na myśl o tym, że „ten jedyny” pewnie pomyślałby o tym.  Wychodząc, potknęłam się na schodkach i wpadłam prosto w czyjeś ramiona… Byłam przekonana, że był to Piotrek. Jednak kiedy oderwałam się od mężczyzny zobaczyłam Jego.
- CO TY TU ROBISZ? – byłam strasznie zła, bo już wiedziałam, że to Aśka po Niego zadzwoniła.
- Anka, nie krzycz tak na mnie, ja po prostu.. – chciałam mu przerwać, lecz w tym momencie zbliżył swoje usta do moich i złożył na nich delikatny pocałunek...
________________

Mam nadzieję, że ktoś tu zagląda :) Bardzo się cieszę, że mogłam zacząć pisać to opowiadania, może komuś się spodoba.
Już niedługo okaże się kim jest tajemniczy mężczyzna, który pocałował Anię. Może to Wojtek, a może jakiś przyjaciel z czasów dzieciństwa? Kolejny rozdział, mam nadzieję, ukaże się w sobotę.
Pozdrawiam :D /A.

Rozdział 1.


Cały wieczór myślałam o dzisiejszym poranku. Mimo, że podobał mi się ten chłopak, nie powinnam była dawać mu swojego numeru. To było nieodpowiedzialne. Przecież ja taka nie jestem! Zawsze pięć razy pomyślę zanim coś zrobię i nie pcham się w żadne niebezpieczne sytuacje. No cóż, czasu nie cofnę. A może teraz właśnie przyszła kolej na mnie, może to Wojtek jest tym jedynym. Już taka młoda nie jestem, a do tej pory nie myślałam o ustatkowaniu się. Rodzina, dzieci.. nie, jeszcze nie. Powinnam najpierw spełnić swoje zawodowe plany i marzenia, żeby później niczego nie żałować. Ale teraz muszę wreszcie wrócić do rzeczywistości. A rzeczywistość jest taka, że jutro od rana mam zajęcia, a potem praktyki. W tym momencie spojrzałam na zegarek. Było zdecydowanie za późno, a obiecywałam sobie, że będę chodziła wcześniej spać. Szybciutko wykąpałam się i poszłam spać, żeby rano nie spóźnić się na uczelnię.
Wstałam z niemałym trudem, ale szybko wzięłam zimny prysznic i ubrałam się. Postanowiłam, że śniadanie zjem na mieście, więc po 15 minutach byłam już przed blokiem. Droga na uniwersytet zajęła mi 30 minut, a wszystkie wykłady minęły w oka mgnieniu. Cieszyłam się z tego, bo teraz czekał mnie dyżur w szpitalu. Bardzo to lubiłam, rozmowy z pacjentami, opowieści lekarzy o operacjach, wiedziałam, że to jest moje miejsce.

Dni mijały, a mój ostatni semestr na studiach dobiegał końca. Nie miałam tu w Olsztynie wielu przyjaciół, do uczelni też nie przywiązałam się. Trzeba zastanowić się nad tym co dalej. Mimo, że pokochałam Olsztyn to nie chciałam tu mieszkać, nic mnie tu nie trzymało. W głębi duszy , przez te kilka tygodni, liczyłam na to, że może zadzwoni, jednak on się nie odezwał, a ja nie chciałam się narzucać. 
- Babciu, jesteś? – krzyknęłam, wchodząc do mieszkania. Od dzisiaj jestem już tytułowaną panią doktor , bardzo się cieszyłam, że udało mi się obronić na 5 pracę doktorską. Wracając kupiłam nawet szampana, żeby moc świętować razem z babcią i Grześkiem. Jednak w domu nikogo nie było. To było trochę dziwne, ale pomyślałam, że są dorośli, więc mogą wychodzić kiedy i gdzie chcą. Z powodu znakomitego humoru postanowiłam zrobić im niespodziankę. Ugotowałam pyszny obiad i czekałam na nich, oglądając telewizję. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza, poszłam do przedpokoju przywitać się z babcią, jednak moim oczom nie ukazała się babcia, tylko cztery ukochane dziewczyny.
- Co w tu robicie? – powiedziałam ze zdziwieniem.
- Fajnie nas witasz, nie cieszysz, że nas widzisz? – krzyknęła Agata, rzucając mi się na szyję.
- Oczywiście, że się cieszę! Wchodźcie, siadajcie, zaraz Wam dam obiad, bo właśnie zrobiłam – łzy stanęły w moich oczach, kiedy je wszystkie zobaczyłam. Nie spodziewałam się, że przyjadą. Zrobiły mi taką niesamowitą niespodziankę! Trzy z nich poznałam jeszcze w gimnazjum, mimo że były ode mnie młodsze od razu złapałyśmy wspólny język, no i łączyła nas jeszcze jedna rzecz, a mianowicie siatkówka. Chociaż nigdy razem nie trenowałyśmy, to jeździłam z nimi na obozy i spędzałyśmy razem dużo czasu. Czwartą osobą była moja przyjaciółka z czasów liceum - Agata. Postanowiłyśmy, że spędziłyśmy cały wieczór na rozmowach. Miałyśmy sobie tyle do opowiedzenia, gadałyśmy głównie o tym, co wydarzyło się odkąd się nie widziałyśmy. Nie obyło się również bez wina. W międzyczasie musiałam skoczyć do sklepu po kilka butelek, żeby nam nie zabrakło. Dziewczyny opowiadały o ich nowych i starych miłościach, a ja tylko słuchałam z uśmiechem na twarzy.

- No Aniu, kochana nasza, a powiedz, co tam u Ciebie? Twoja babcia mówiła coś o jakimś przystojniaku – Agatka jak zawsze była dobrze poinformowana. Moja babcia uwielbiała ją, więc pewnie opowiedziała jej o Wojtku. Nie wiem czy chciałam roztrząsać tę sprawę, to wszystko było dosyć dziwne.
- Nie ma o czym mówić, nie ma żadnego Wojtka – powiedziałam ze spokojem w głosie.
- Aaaa to tak ma na imię, Wojtek, ładnie, no opowiadaj, nie daj się prosić – na kolanach błagała mnie Kaśka.
- Jesteście okropne, mówiłam Wam już? – roześmiałam się i dolewając sobie wina, zaczęłam opowiadać dziewczynom o tajemniczym chłopaku.
- I nie zadzwoniłaś? – zapiszczała Aga.
- Przecież nie będę się mu narzucała! – odpowiedziałam jej lekko podniesionym głosem.
- Aniu, kochanie, nie denerwuj się tylko. Zobacz, siedzisz w tym Olsztynie już tyle czasu, a z nikim się tu jeszcze nie spotykałaś. To nie jest dla Ciebie dobre, zamykasz się w ten sposób na ludzi. Tak wiem, wiem, zaraz powiesz, że masz szpital i tam masz kontakt z ludźmi, ale dobrze wiesz, że to nie to samo. Potrzebujesz kogoś. I trafia się taka okazja, a ty nie chcesz się narzucać? No proszę Cię, szczęściu trzeba czasem pomóc. Dawaj telefon! – Aśka zawsze była pewna siebie, wiedziała czego od życia chce. Podziwiałam ją za to, była uparta i dzięki temu osiągnęła sukces, nie rzuciła siatkówki tak jak ja, kontynuowała swoją grę, rozwijała się. Wtedy, kiedy ja uczyłam się do matury, to ona dostawała propozycje gry z klubów ORLEN ligi. Teraz, dwa lata ode mnie młodsza dziewczyna jest jedną z najlepszych zawodniczek w kraju.
- Ale jesteś pewna? – z każdą sekundą byłam mniej pewna swojej decyzji. Wyjęłam telefon z torebki i już miałam schować go z powrotem, gdy Aśka wyrwała mi go z ręki...

sobota, 6 kwietnia 2013

Jak to się zaczęło..


Od początku nie było mi łatwo.  Kiedy szłam do liceum miałam sprecyzowane plany, wiedziałam , co chcę w życiu robić. Mimo, że nauczyciele dużo wymagali, to uczyłam się całkiem dobrze. Do szkoły musiałam dojeżdżać, ponieważ niestety nie mieszkałam w Warszawie. Pomimo tego znajdowałam czas dla znajomych, a nawet grałam w szkolnej drużynie siatkówki.  No właśnie siatkówka. Kiedyś grałam w klubie, lecz te piękne czasy się skończyły. Żałuję do teraz, że przestałam wtedy, w gimnazjum grać. Ale widocznie tak musiało być. Teraz jestem na ostatnim roku wydziału medycznego na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Mieszkam u babci, pilnie się uczę i trzy razy w tygodniu mam praktyki w Olsztyńskim Szpitalu Wojskowym. Jeśli ktoś kiedyś będzie Wam mówił, że studia medyczne są proste, nie wierzcie mu. Sześć długich lat praktycznie wyjętych z życia. Czy żałuję takiego wyboru? Trudno teraz mi to ocenić, ale chyba nie. Może straciłam parę lat życia, ale teraz będę mogła pomagać innym. Od zawsze było to moim marzeniem. Praca w szpitalu, dla ludzi. Wiem, że nie zawsze będzie wesoło, ale w życiu trzeba robić to, co się kocha.

***

Jest 23 marca. Idę przez główne ulice Olsztyna ze słuchawkami na uszach. Nogi niosą mnie na Starówkę. Dzisiejszy dzień mam wolny, ani zajęć ani szpitala. Już nie pamiętam, kiedy miałam cały dzień dla siebie. Na tę myśl, delikatny uśmiech pojawia się na mojej twarzy. Zaczynam myśleć o swoim życiu. Zastanawiam się, co by było gdybym została w Żyrardowie, gdybym studiowała w Warszawie. Po liceum zostawiłam wszystko, odcięłam się od tamtego życia i wyjechałam do rodzinnego miasta mojej mamy. Chciałam zacząć wszystko od nowa. I udało mi się. „Dobra, koniec tego Anka!”. Zganiłam się w myślach i weszłam do cichej kawiarni przy jednej z bocznych uliczek. Zamówiłam czarną herbatę i wyciągnęłam z torby laptopa. Zalogowałam się na facebooku i postanowiłam sprawdzić, co słychać u moich starych znajomych. Straciłam rachubę czasu, gdy nagle do mojego stolika przysiadł się wysoki mężczyzna. Na oko był parę lat starszy ode mnie. Kiedy na niego spojrzałam, wydał mi się znajomy.

- Czy mogę z Tobą wypić herbatę? – zapytał, delikatnie się uśmiechając.
- Przepraszam Pana bardzo, ale nie przypominam sobie żebyśmy się znali – powiedziałam sucho. Mimo, że mężczyzna wydawał się przyjazny, wolałam zachować ostrożność.
- Jestem Wojtek, miło mi – wyciągnął do mnie dłoń i delikatnie ją uścisnął. Kiedy mnie dotknął, przez moje ciało przeszedł delikatny dreszcz. A przez głowę przeszła mi myśl, że w takim chłopaku mogłabym się zakochać. Jednak szybko odgoniłam od siebie ten jakże głupi pomysł.
-Ania – grzecznie odpowiedziałam.

Zgodziłam się na jeszcze jedną herbatę. Zaczęliśmy rozmawiać i okazało się, że w tym samym roku przeprowadziliśmy się do Olsztyna. Wojtek pochodził z Radomia i rzeczywiście był tylko pięć lat starszy ode mnie. Całkiem dobrze rozmawiało mi się z nim, opowiedziałam mu trochę o sobie, co tu robię, dlaczego akurat Olsztyn. Jednak cały czas zastanawiałam się nad tym skąd go znam .
- Wiem – wykrzyknęłam. A Wojtek dziwnie się na mnie spojrzał.
- Co wiesz? Jesteś jak doktor House, rozwiązałaś właśnie jakąś medyczną zagadkę i wyleczysz zaraz jakiegoś baaaardzo chorego pacjenta? – chyba się ze mnie nabijał, ale puściłam to mimo uszu .
- Nie, już wiem skąd Cię znam. Znaczy znam to dużo powiedziane. Kiedy tu przyszedłeś, wydawało mi się że skądś Cię kojarzę. No i już wiem! – ucieszyłam się jak małe dziecko, które właśnie dostało lizaka.
- …
- No już Ci tłumaczę. Pamiętasz jak przed chwilą, powiedziałam Ci że jestem z Żyrardowa?
- No tak, to taka miejscowość niedaleko Warszawy, tak? – zauważyłam w jego oczach niepewność i tylko się uśmiechnęłam.
- Tak, tak, dokładnie. No więc kiedyś, dawno temu, jak byłam w gimnazjum grałam sobie w siatkówkę w żyrardowskim klubie OSIR Żyrardów – przerwałam na chwilę, chcąc dobrze zaobserwować jego reakcję – no i na jednym z treningów, trener poprosił nas o pomoc. Miała wtedy przyjechać do nas Reprezentacja Polski Juniorów w siatkówkę i rozegrać jakiś sparingowy me…
- No tak! I wtedy ja grałam w reprezentacji, kurczę, Żyrardów, powinienem od razu skojarzyć – zaczął się śmiać, a ja po chwili do niego dołączyłam – przykro mi ale nie kojarzę Cię – zrobił smutną minkę.
- Kiedyś trochę inaczej wyglądałam, jakby to powiedzieć byłam odrobinkę bardziej okrągła … A poza tym na pewno na każdym meczu spotykasz ogromną ilość fanek – Był odrobinę zakłopotany, więc szybko zmieniłam temat.

Posiedzieliśmy jeszcze z godzinę i niestety musiałam się pożegnać z moim „nowym kolegą”. Kiedy powiedziałam mu, że muszę iść, wydawał się być niepocieszony. Zaproponował, ze odprowadzi mnie do domu, bez wahania zgodziłam się. Przed blokiem mojej babci wymieniliśmy się numerami telefonów i pożegnaliśmy. Wchodząc po schodach zastanawiałam się czy kiedykolwiek się spotkamy…

- Babciu, już jestem – krzyknęłam wchodząc do mieszkania.
- O cześć Aniu! Kochanie, siadaj, zaraz będziemy jeść obiad, tylko poczekamy chwilę na Grześka – Grzesiek, to był nowy facet mojej babci, był bardzo sympatyczny, chociaż sposób jego zachowania nie zawsze mi odpowiadał.
- Aniu, a co to za przystojny chłopak Cię odprowadził? – babcia była bardzo ciekawska, chociaż wiem że martwiła się o mnie.
- Nikt babciu, kolega – odpowiedziałam lakonicznie. Nie miałam ochoty zwierzać się mojej babci.
Szybko zjadłam i poszłam do swojego pokoju, miałam nad czym dzisiaj myśleć.

***