sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 5.



I pomyśleć, że niektórzy w niedzielę mogą spać do południa. Ja niestety nie należę do grupy tych szczęśliwców. O siódmej rano musiałam stawić się w szpitalu, żeby zakończyć formalności dotyczące praktyk i zdecydować się na staż. Wszyscy lekarze namawiali mnie do tego, jednak jeszcze nie podjęłam decyzji. Powinnam zacząć pracę, ale nie wiem czy tutaj w Olsztynie, czy w Warszawie.
- Babciu, wychodzę – krzyknęłam, wychodząc z mieszkania.
- Dobrze, tylko uważaj na siebie – usłyszałam w odpowiedzi.

Droga do szpitala ciągnęła się w nieskończoność. Cały czas w głowie miałam milion wątpliwości. Koniec! Muszę podjąć decyzję! Otwierając drzwi szpitala już wiedziałam, co zrobić. Spędziłam tam dwie godziny, bo musiałam czekać na ordynatora, który miał akurat operację. Kiedy już załatwiłam wszystkie formalności, postanowiłam udać się na zakupy, gdyż moja szafa świeciła pustkami. Moim celem padła „Alfa”, czyli duże centrum handlowe, niedaleko „Starówki”. Nigdy nie przepadałam za zakupami, ale kiedyś trzeba sobie coś kupić. Weszłam do pierwszego lepszego sklepu i niemalże od razu w ręce wpadła mi śliczna, czarna sukienka. Długo się nie zastanawiając, kupiłam ją. Pochodziłam jeszcze trochę po sklepach, szukając odpowiednich dodatków do sukienki, a na dobre zakończenie zakupów udałam się na kawę. Czekając na zamówienie, zadzwoniłam do Agaty, żeby zdać jej relację z wczorajszego wieczoru. Nie mogła uwierzyć, że zapomniałam o babci. Stwierdziła, że teraz to już na pewno się zakochałam, bo inaczej tego wytłumaczyć się nie da. Kazałam jej się puknąć w głowę i przestać gadać głupoty. W międzyczasie kelner przyniósł moje latte. Po rozmowie z Agą miałam zadzwonić do mamy, jednak postanowiłam, że zrobię to dopiero za kilka dni, kiedy wszystkie sprawy się unormują. Zerkając na zegarek lekko się przeraziłam, była czternasta, więc miałam tylko cztery godziny do wieczornego spotkania. Zapłaciłam i szybkim krokiem ruszyłam do domu.

Czas mijał niesamowicie szybko. Ani się obejrzałam, a przyjechał Wojtek. Zapukał do drzwi, a kiedy mnie zobaczył wydawał się być bardzo zaskoczony.

- O co chodzi? Coś nie tak, pewnie się rozmazałam – stwierdziłam po chwili zastanowienia.
- Nie nie, po prostu … wyglądasz pięknie – stwierdził.
- Przesadzasz. Idziemy? – zapytałam szybko.
- Tak, zapraszam do auta – posłał mi śliczny uśmiech.

Podróż minęła szybko, Wojtek mieszkał na nowym, strzeżonym osiedlu, na obrzeżach Olsztyna. Kiedy weszliśmy do jego mieszkania byłam zdziwiona. Nie spodziewałam się takiego porządku, tak ładnie urządzonego wnętrza i takiego romantycznego nastroju. Wszędzie były porozstawiane świece, a na stole czekała na nas przygotowana kolacja. Po tym jak to zobaczyłam, już wiedziałam jak ten wieczór się skończy…
- Sam to wszystko przygotowałeś? Świece, kolacja.. – zapytałam.
- Oczywiście, choć usiądziemy, bo zaraz nam jedzenie wystygnie – powiedział, prowadząc mnie w stronę stołu.
- Wojtek, musimy porozmawiać – powiedziałam po pewnym czasie.
- Nie smakuje Ci? – zapytał przerażony.
- Nie, głuptasie, nie o to chodzi. Wszystko jest przepyszne – uśmiechnęłam się – No dobra, to powiem Ci bez owijania w bawełnę. Nie zdecydowałam się na staż tutaj w Olsztynie.
- Ale jak to, wyjeżdżasz? Gdzie teraz będziesz pracowała? – zaczął zadawać pytania.
- Pewnie odpowiedź „nie wiem” Cię nie usatysfakcjonuje. Myślę jeszcze nad tym. Może wrócę do Żyrardowa. Sama nie wiem. Tak naprawdę chciałabym gdzieś wyjechać, do jakiegoś miasta na drugim końcu Polski, żeby zacząć wszystko od początku. Nowe, dorosłe życie – opowiedziałam Mu o swoich planach, a On szeroko się uśmiechnął. Właśnie mówię, że wyjeżdżam, a On się cieszy – Cieszysz się, że wyjeżdżam? –zapytałam wprost.
- Nie, po prostu, miałem Ci dzisiaj powiedzieć, że dostałem propozycje gry w kilku klubach. I do jutra muszę się zdecydować, gdzie chcę spędzić najbliższe dwa sezony. Wiem, że może niezbyt dobrze się znamy, ale skoro obydwoje zamykamy pewien etap życia i się lubimy, to dlaczego by nie spróbować zacząć razem – widać było, że mówi poważnie. Byłam niesamowicie zaskoczona. Nie wiedziałam, co powiedzieć – Co ty na to? – zapytał, patrząc mi w oczy.
- Wojtek, nie wiem, co powiedzieć. Muszę się nad tym zastanowić. A z jakich klubów masz te propozycje? – zapytałam po chwili.
- Między innymi od Resovii, Skry no i AZS-u Politechniki Warszawskiej.
- I pewnie rozważasz te dwa pierwsze? – tylko mi przytaknął, a ja kontynuowałam  - Wiesz, że zawsze moim marzeniem było poznać siatkarzy Skry – roześmiałam się.
- No tak, ten Winiaski i te Jego oczy, rozumiem – śmiał się ze mnie.
- Nieeee, oczywiście, zawsze podziwiałam ich za umiejętności, grę, zaangażowanie – szybko odpowiedziałam.
- Aniu, to jak, jedziesz ze mną? Zobacz, są same plusy. Będzie nam łatwiej się zaaklimatyzować, bo będziemy już kogoś znali, poznasz Winiara, a poza tym słyszałem, że w Bełchatowie jest bardzo dobry szpital. No co masz do stracenia?

No właśnie, co mam do stracenia. Nie mam rodziny, dzieci, nic mnie ani tu ani w Żyrardowie nie trzyma. Może warto zaryzykować. Zawsze mogę wrócić.

- W sumie.. – zaczęłam, a Wojtek wstał od stołu i przyciągnął mnie do siebie.
- Wiedziałem, że się zgodzisz. Zobaczysz, będzie wspaniale – powiedział i namiętnie mnie pocałował.
- Czekaj, czekaj. Ale ja jeszcze nie powiedziałam, że się zgadzam. Najpierw muszę porozmawiać z rodzicami, no i bez ich kazania się nie obędzie. Zatem, jeśli chcesz, żebym pojechała do Bełchatowa, to najpierw czeka Cię wycieczka do Żyrardowa. Bo ja nie będę się z nimi męczyła sama – stwierdziłam.
- Nooo dobrze, to możemy się tak umówić, że ty jeszcze wszystko przemyślisz, a ja jutro wieczorem dam odpowiedź Skrze, no i najwyżej we wtorek pojedziemy do tego Twojego Żyrardowa, hmm?
- Jestem jak najbardziej za – odpowiedziałam i przytuliłam się do Niego – To może obejrzymy teraz jakiś film?
- Czytasz mi w myślach – odpowiedział.

Wzięliśmy nasze kieliszki z winem i wygodnie usiedliśmy na dość dużej kanapie. Wojtek włączył jakąś komedię romantyczną, a ja wtuliłam się w Niego. Po jakimś czasie film zaczął mnie nudzić, więc zbliżyłam swoje usta do Jego policzka i delikatnie go musnęłam. Wojtek szybko załapał, o co mi chodzi i już po chwili nasze nieśmiałe pocałunki przerodziły się w intensywniejsze i bardziej namiętne. Był przy tym niesamowicie czuły i opiekuńczy, w Jego ramionach czułam się najbezpieczniejszą osobą na Ziemi. Delikatnie zaczął ściągać moją sukienkę…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz