wtorek, 28 maja 2013

Rozdział 13.

Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. W życiu nie spodziewałabym się, że przyjadą. Wprawdzie jakiś czas temu pisałam z Natalką i zapraszałam ją do Bełchatowa, ale nie wiedziałam, że razem z moim bratem wybiorą się do mnie. Z Natalką chodziłam do podstawówki, długo nie utrzymywałyśmy kontaktu, ale od jakiegoś czasu pisałyśmy na facebook’u, a naszą tradycją stało się dzwonienie do siebie na urodziny i święta. Zaprosiłam moich gości do salonu, gdzie był Wojtek. Przedstawiłam Wojtka i Natalkę i usiedliśmy wszyscy, wciągając się w rozmowę. Najbardziej byłam zaskoczona tym, że ta dwójka przyjechała razem.

- Bardzo się cieszę, że przyjechaliście, ale właściwie dlaczego razem? – spytałam podejrzliwie.
- Tak, przez przypadek się złożyło, a jak szpital? – opowiedziała Natalka i szybko zmieniła temat.
- Widzę, że z Ciebie nic nie wyciągnę – uśmiechnęłam się do dziewczyny – Ale Bartuś, braciszku, wiesz, że Cię kocham – zrobiłam słodkie oczka do brata, a kiedy zobaczyłam po jego minie, że nic mi nie powie, rzuciłam się na Niego i zaczęłam łaskotać. Widząc po wyrazie Jego twarzy, że już zmiękł, dałam Mu spokój i przytuliłam się do Wojtka – No więc słucham.
- Dobra, przyjechaliśmy właściwie do Was, żeby Wam o tym powiedzieć – przerwał, po czym z czułością spojrzał na Natalkę i złapał Ją za rękę – Jesteśmy razem – wydusił w końcu z siebie.
- No nie wierzę, naprawdę? – otworzyłam szeroko oczy, a po chwili wstałam i mocno ich oboje przytuliłam – Natalka, pamiętasz jak byłyśmy w podstawówce, a ten mały gówniarz zawsze nam przeszkadzał i podsłuchiwał? – zapytałam rozbawiona – A teraz Ty z Nim, no nie wierzę.
- Miłość nie wybiera – wtrącił młody.
- I mamy jeszcze jedną niespodziankę dla Ciebie, przeprowadzamy się do Bełchatowa, bo dostałam stąd propozycję pracy – dodaje Natalka.
- A co będziesz robić? – zapytał Wojtek.
- Będę rzecznikiem prasowym Twojego klubu – odparła Natalka z wielkim bananem na twarzy.
- No jeszcze bardziej nie wierzę – roześmiałam się i dodałam: Tyle bliskich mi osób tak blisko mnie. Nie mówiłam Wam, bo nie było okazji, ale zostałam klubowym lekarzem chłopaków.
- O proszę! Widzę, same znajomości – powiedział zdziwiony Bartek – A tak na marginesie, masz Aniu coś do jedzenia?
- Ty mały głodomorze – zwróciłam się do brata – zaraz będziemy zamawiać pizzę, bo mają przyjść znajomi Wojtka.
- To my nie będziemy Wam głowy zawracać, mieliście już plany, a my tak bez zapowiedzi. Zbieraj się Bartuś – zwróciła się do młodego.
- Ale nie ma mowy! – wtrącił Wojtek – Zostajecie u Nas, zrobimy sobie taką małą imprezkę – stwierdził uradowany Wojtek.

Nie mając wyjścia Natalka i Bartek zostali u Nas. Równo o 16 przyszli nasi goście. Niemalże od razu polubiłam tę dwójkę, widać było, że świetnie do siebie pasują. Chłopcy zajęli się grą na Playstation i „męskimi” rozmowami, a my z dziewczynami siedziałyśmy w kuchni popijając czerwone wino. Strasznie dobrze Nam się rozmawiało, szybko złapałam z Olą dobry kontakt i nim się wszyscy obejrzeliśmy było już bardzo późno, więc Olka z Karolem zebrali się do siebie, bo rano chłopaki mają normalny trening. Coś czuję, że Karolowi będzie jutro ciężko ćwiczyć i szybko pojawi się w moim gabinecie po jakieś proszki przeciwbólowe. Natalka z Bartkiem zostali na noc, bo nie zgodziłam się na to, żeby po ciemku, w środku nocy wracali do Żyrardowa. Zajęli pokój, który na samym początku mieszkania w Bełchatowie miał należeć do mnie.

Obudziłam się jakaś taka wyspana. Za oknem świeciło słońce i było bezchmurne niebo. Od niechcenia spojrzałam na telefon i przerażona szybko poderwałam się z łóżka, budząc przy tym Wojtka.
- Mamy pół godziny do treningu! – krzyknęłam – Nie mogę się spóźnić, więc wstawaj szybko.
Nie wierzyłam w to, że zaspałam, nigdy mi się to nie zdarzało. Owszem lubiłam spać, ale kiedy miałam wolne i nie miałam żadnych obowiązków na głowie. W biegu zjadłam śniadanie i napisałam kartkę Bartkowi, że wychodzimy do pracy. Zostawiłam im też zapasowe klucze, żeby nie musieli czekać na Nas, żeby wyjechać. Popędziłam jeszcze Wojtka, któremu nie za bardzo się spieszyło i pojechaliśmy na halę. Nie wiem jakim cudem udało Nam się nie spóźnić. Szybko przywitałam się ze sztabem i udałam się do mojego gabinetu. Dzisiaj nie było pana Wojtka na treningu, więc zabrałam karty graczy ze sobą na salę, by nie tracić zbyt dużo czasu w domu. Widać, że doktorowi nie za bardzo chciało się robić tą papierkową robotę, gdyż karty były w tragicznym stanie. Musiałam po kolei wołać zawodników do siebie w celu uzupełnienia ich dokumentacji medycznej. Przy okazji rozwaliłam trochę trening Jackowi, tym ciągłym wołaniem chłopaków.

- No dobrze, to teraz zapraszam do mnie Karola Kłosa – krzyknęłam w stronę siatkarzy.
- A ty co taka oficjalna? – spytał rozbawiony środkowy.
- Bo jestem w pracy, mam w umowie zapisane, że nie mogę przelewać osobistych upodobań czy przyjaźni na sferę zawodową – grzecznie odpowiedziałam.
- Aaaa, no chyba, że tak. W takim razie Cię nie będę męczył, jeszcze stracisz przeze mnie pracę – zaśmiał się Karol.
- Dobra, to powiedz mi teraz, jakie choroby zakaźne przeszedłeś?
- Yyyyy, nie pamiętam – Karol jako kolejny z rzędu odpowiadał, że nie pamięta. Ci faceci zaczynali mnie denerwować. Poderwałam się z miejsca i podeszłam do Nawrockiego.
- Jacek, mogę na sekundkę? – spytałam trenera, pokazując na siatkarzy.
- Pewnie, jak to coś ważnego – bez problemu zgodził się.
- Panowie – krzyknęłam, a kiedy zapanowała cisza powiedziałam: Mamy pewien problem. Muszę uzupełnić Waszą dokumentację medyczną, a Wy nic nie pamiętacie. Po treningu proszę pojedynczo przyjść do mnie i zapisać mi swój adres. Wiem, że nie macie czasu, więc poświęcę się i w najbliższej przyszłości przyjadę do każdego z Was, przejrzę książeczki zdrowia i porozmawiam z Waszymi żonami, bo jak się mogę domyślać, One będą pamiętały wszystko. Dziękuję, wracajcie do treningu.
- Ale pani doktor – zwrócił się do mnie Mariusz – Do nas przyjeżdża pani najpierw, bo moja Paulina nie może się doczekać, aż Cię pozna – posłał mi ciepły uśmiech.
- Panie Wlazły, do ćwiczeń, na indywidualne rozmowy zapraszam po treningu – odparłam oficjalnie, po czym wróciłam na swoje stare miejsce.

Podczas, gdy chłopaki wylewali siódme poty, Wojtek siedział u fizjoterapeuty. Na dzisiejszym treningu, na szczęście nikomu nic się nie stało, także moja rola polegała jedynie na obserwacji zawodników. Kiedy Nawrocki zakończył trening siatkarze niemalże od razu rzucili się w moją stronę, aby zapisać swoje adresy. „Jak dzieci” – pomyślałam. Po niemałym zamieszaniu, większość graczy udała się do szatni, żeby wziąć prysznic i przebrać się. Na hali zostaliśmy z Mariuszem sami.

- To co wpadniecie wieczorem do Nas? – zapytał, uśmiechnięty, choć zmęczony atakujący.
- Naprawdę bardzo chętnie, ale zaraz biegnę na dyżur, bo już niedługo zapomną w szpitalu jak wyglądam – stwierdziłam ze smutkiem.
- No to nie wiem, może w takim razie jutro po naszym wieczornym treningu, Paulina i Arek koniecznie chcą Cię poznać.
- Jest mi bardzo miło, ale nie wiem czy jestem tak ciekawą osobą, lecz jeśli nalegasz – powiedziałam – Pogadam jeszcze z Wojtkiem, ale chyba nie ma planów na jutro. Jak wpadniemy to Arek będzie miał z kim pograć na Playstation – roześmialiśmy się oboje.

Zerknęłam na zegarek i lekko się przeraziłam. Szybko pożegnałam się i pognałam, zabierając karty medyczne siatkarzy ze sobą, do gabinetu klubowego fizjoterapeuty, żeby zgarnąć Wojtka i odwieść Go do domu. Na szczęście zdążyli zakończyć sesję terapeutyczną i nie musiałam na Niego czekać. W drodze do domu opowiedziałam Mu o propozycji Mariusza. Wojtek zareagował bardzo entuzjastycznie, gdyż jak twierdził:
- Mariusz jest naprawdę dobrym człowiekiem.


Pod blokiem szybko pożegnałam się z siatkarzem i czym prędzej ruszyłam w stronę szpitala. Kiedy weszłam do gabinetu lekarskiego wiedziałam już, że czeka mnie ciężki dyżur, cała masa papierkowej roboty. Niechętnie wzięłam się do dosyć nudnej i mozolnej pracy..

__________
Taka mała niespodzianka, dużo wcześniej niż miał być :) Niedługo następny :D

piątek, 24 maja 2013

Rozdział 12.


Po cichu, żeby nie obudzić chłopaków, wstałam i zjadłam lekkie śniadanie. Była godzina 10:30. Dyżur miałam dopiero następnego dnia po porannym treningu, więc miałam całą niedzielę wolną. Postanowiłam nie odwlekać rozmowy z Wojtkiem w czasie i ok. 11 wyszłam z mieszkania Miśka. Droga do siatkarza minęła mi szybko, nim się obejrzałam już byłam pod naszym mieszkaniem. Zastanawiałam się nad tym, co mam powiedzieć, jak się zachować. Obydwoje byliśmy zbyt impulsywni. Wprawdzie Wojtek nie powinien tak zareagować, ale był to dla niego szok, w sumie ja nie zachowałam się lepiej. Zapukałam do drzwi, a przyjmujący niemalże od razu mi otworzył.

- Jesteś – powiedział z pięknym uśmiechem i mnie przytulił. Ten facet zawsze tak na mnie działał, wystarczyło, że się uśmiechnął, a ja cała się rozpływałam.
- Przecież obiecałam – odparłam i weszłam w głąb mieszkania – Jak badania? – zapytałam, siadając na kanapie.
- Jak zwykle miałaś rację, tylko skręcenie, nic na szczęście nie połamałem – odpowiedział, przyglądając mi się.
- To całe szczęście, nawet nie wiesz jak się cieszę. Wiem, jak ważna jest dla Ciebie siatkówka.
- Ale wiesz, że Ty jesteś zaraz po niej – w tym momencie przysunął się do mnie bliżej i chwycił moją rękę.
- To tylko kilka dni, a tak mi Ciebie brakowało – wypowiedziałam swoje myśli na głos i niepewnie spojrzałam na Wojtka.
- Kocham Cię, wiesz? Wrócisz z powrotem do domu? – mocno mnie przytulił, a po chwili delikatnie, ale z tą Jego pewnością siebie pocałował.
- Mieliśmy wszystko przemyśleć, zatęsknić za sobą, ale bez Ciebie to nie to samo. Później przywiozę rzeczy, dobrze? – nie potrafiłam się na Niego długo gniewać, kochałam tego głupka, a miłość jest ślepa. Wystarczył jeden pocałunek, jedno spojrzenie. Co ten facet ze mną robi? – pytałam sama siebie – Ale wiesz, że musimy poważnie porozmawiać?
- Zdaję sobie z tego sprawę – odpowiedział smutno.
- Ja wiem, że to Ty przyjaźnisz się z Piotrkiem tyle lat, a nie ja, dlatego nie chcę się bardzo wtrącać. Ale musisz zrozumieć, że Ty nie masz wyboru, albo akceptujesz to, że Piotr jest gejem albo tracisz przyjaciela – na chwilę przerwałam i spojrzałam na Wojtka, widać było skruchę na Jego twarzy – Ale to już Twoja sprawa, ja się nie wtrącam, gorsze jest to, że ja się Ciebie wtedy naprawdę wystraszyłam. Miałeś w oczach taką zwierzęcą furię…
-  Przecież, ja nigdy bym Cię nie skrzywdził – wyszeptał mi na ucho i delikatnie pocałował, a po chwili zaczął rozpinać guziki przy mojej bluzce. Na początku nie miałam nic przeciwko, ale po chwili uświadomiłam sobie, że przyszłam tu po to, żeby tylko porozmawiać.
- Mieliśmy rozmawiać… - powiedziałam, ale Wojtek zamknął moje usta kolejnym namiętnym pocałunkiem.
- Rozmawiamy – odparł, kiedy na chwilę oderwaliśmy się od siebie, bo nie mogliśmy złapać tchu, oparłam swoje czoło o jego i powiedziałam:
- Obiecaj mi, że nigdy nic mi nie zrobisz, nie uderzysz ani nie zostawisz.
- Obiecuję – kiedy to powiedział, ja byłam pewna, że mówi prawdę i nigdy przy nim nic mi się nie stanie. Wiedziałam, że jestem w odpowiednim miejscu i nigdzie nie chcę się stąd ruszać. Powoli ściągnęłam T-shirt Wojtka i po chwili zatraciliśmy się w sobie. Nasza namiętność nie znała końca. Stęskniliśmy się za sobą i w tamtym momencie było to widać. Z zachłannością całowaliśmy się, a  nasze ciała poruszały się we własnym, wspólnym rytmie. Z każdą sekundą pragnęliśmy siebie jeszcze bardziej. Jednak chwile uniesienia nie mogą trwać wiecznie. Kiedy obydwoje osiągnęliśmy szczyt niemal w tym samym momencie, opadłam na Wojtka ciężko oddychając. Przytuliłam się do Jego klatki piersiowej i słuchałam jak nasze oddechy i bicia serc się stabilizują. Niesamowite, ile niby tylko  w czysto fizycznym akcie jest miłości, zrozumienia i przyjaźni. Więź, która Nas łączyła, w tym momencie była niemal namacalna. Po chwili milczenia, kiedy oddechy były już równe, delikatnie pocałowałam Wojtka i szepnęłam Mu na ucho:

- Przepraszam, że się wyprowadziłam.
- Ciiiii – uciszył mnie tylko – Nie rozmawiajmy już o tym, dobrze?
- Masz rację, nie wracajmy już więcej do tej sprawy. I chciałam Ci jeszcze obiecać, że będę się starała patrzeć na wszystko obiektywnie i nie tak impulsywnie.
- A tak w ogóle, to Ty nie masz dzisiaj dyżuru? – zapytał, zmieniając temat.
- Nie, dzisiaj mam calutki dzień wolny, dopiero jutro po treningu idę do szpitala. A właśnie, czy Ty przypadkiem nie musisz jechać do fizjoterapeuty?
- Kurde, no tak, miałem jechać do Olka, ale skoro Ty tu jesteś to zadzwonię do Niego i powiem, że najlepsza pani doktor wykona mi dzisiaj zabiegi – uśmiechnął się szeroko.
- No dobra, dzisiaj wyjątkowo się zgadzam, ale jutro jedziesz ze mną na trening i Olo bierze Cię pod swoje skrzydła – odpowiedziałam mu również uśmiechając się.
- Tak sobie pomyślałem, że skoro wczoraj nie udało się Nam iść na tę imprezę, to może zadzwonię do Kłosa i zaproszę Go razem z Olą? – zaproponował siatkarz.
- No dobra, to ja szybko się wykapię, przebiorę i zrobię coś dobrego do jedzenia, a Ty dzwoń do Niego i zaproś na 16 – powiedziałam wstając z kanapy i zbierając swoje ubrania z całego salonu.

Wojtek odprowadził mnie wzrokiem i zadzwonił do Karola, a ja w tym czasie udałam się najpierw do łazienki, a później do sypialni, żeby poszukać jakichś czystych ciuchów. Na szczęście nie zabrałam wszystkich swoich rzeczy, kiedy się pakowałam, więc bez żadnych problemów mogłam znaleźć coś odpowiedniego na spotkanie ze znajomymi Wojtka. W sumie to poznałam Karola, ale tak bardzo oficjalnie, na treningu, jako lekarz klubowy. Teraz miało być całkiem inaczej, na luzie. Martwiłam się tylko tym, że mnie nie zaakceptuje, będzie dalej traktował jak panią doktor. Kurczę, przecież nie jestem już w gimnazjum, nie powinnam się przejmować takimi rzeczami! Chyba muszę popracować nad swoją pewnością siebie, bo zdecydowanie, w niektórych sytuacjach mi jej brakuje. Moje wybieranie ciuchów i kontemplacje nad samą sobą przerwał Wojtek, mówiąc, że goście będą za godzinę. Nie mając nic przygotowanego ani zbyt wiele czasu, szybko wciągnęłam na siebie czarną sukienkę, a do tego założyłam czarne, klasyczne szpilki i pognałam do kuchni, żeby zrobić coś do jedzenia. Oczywiście, lodówka była pusta. Strasznie się zezłościłam, ale nie mogłam na to nic poradzić. Nie zdążyłabym pójść do sklepu, więc postawiłam na słone przekąski typu paluszki, orzeszki i popcorn. Jeśli będziemy głodni to zamówimy sobie pizzę. Ogarnęłam jeszcze mieszkanie i usiadłam obok Wojtka, który z ciekawością mi się przyglądał.

- Co tak patrzysz? – zapytałam.
- Nic, tak tylko. Ślicznie wyglądasz – powiedział.
- Chcesz coś, że dzisiaj taki miły jesteś i prawisz mi same komplementy? – zaśmiałam się.
- Nie, nic specjalnego. No bo wiesz, że ja wiem, że należysz do sztabu, a my w kontraktach mamy zapisane, że nie możemy pić, nic a nic, ale jak wypijemy po dwa piwka z Kłosem to nie podkablujesz Nas, prawda? – zapytał słodko, wlepiając we mnie swoje oczy.
- A czy jestem teraz w pracy? – zapytałam retorycznie – W tym momencie jestem przede wszystkim Twoją dziewczyną, a nie lekarzem Skry Bełchatów, więc nie wydam Was, możesz być spokojny – dodałam.
- Uwielbiam Cię jeszcze bardziej – powiedział i cmoknął mnie w policzek.
- Tak, tak wiem.

W tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Zdziwiłam się, że Karol i Ola tak wcześnie przyszli. Poszłam otworzyć, a kiedy zobaczyłam kto stoi za drzwiami moje zdziwienie osiągnęło apogeum.
- Co Wy tu robicie? – spytałam łamiącym się głosem.
- Jak zwykle milutkie przywitanie. Chodź się przytulić, wariatko lepiej – powiedziała osoba, której zupełnie się nie spodziewałam.
- Wiesz, że nic się nie zmieniłaś, no może poza tym, że wyglądasz jeszcze bardziej kwitnąco – stwierdziła druga, bliska mojemu sercu osoba – I nie płacz głupia – roześmiała się.

______________________
Wreszcie jest 12. Przepraszam za moją nieobecność, ale powodem niestety jest szkoła. Obiecuję, że kiedyś Wam to wynagrodzę! DZIĘKUJĘ za tyle wejść na mojego bloga, to naprawdę mnie mega motywuje <3
Jak myślicie kim są owi nieznajomi, którzy odwiedzili Aneczkę? :D
Trzymajcie się ;*

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 11.


Szybko wpadłam do mieszkania i ujrzałam kłócących się chłopaków. Stali blisko siebie i gdybym nie wkroczyła do akcji, to pewnie doszłoby do rękoczynów.

- Co się tu dzieje? – zapytałam głośno, chcąc ich przekrzyczeć – Natychmiast się od siebie odsuńcie – dodałam stanowczo.
- Masz się natychmiast stąd wynieść – powiedział Wojtek do Haina, znacząco gestykulując – Nie będę z Tobą mieszkał pod jednym dachem.
- Myślałem, że jesteśmy kumplami – wytknął Mu Piotrek.
- Ej, spokój. Nikt się nie będzie wyprowadzał, dopóki nie będę wiedziała, o co tu chodzi – zdenerwowałam się, chociaż domyśliłam się, o co może chodzić – Usiądźmy wszyscy przy stole i na spokojnie porozmawiajmy – powiedziałam do chłopaków. Widziałam, że nie mają na to najmniejszej ochoty, ale postanowiłam wykorzystać swój talent pedagogiczny.
- Aniu, powiedziałem Mu o wszystkim – zaczął spokojnie Piotrek, patrząc na mnie.
- ALE JAK TO?? – krzyknął Wojtek, wstając z krzesła – O WSZYSTKIM WIEDZIAŁAŚ? WIEDZIAŁAŚ, ŻE ON PIEPRZYŁ SIĘ W TYM MIESZKANIU Z JAKIMŚ INNYM FACETEM? – podszedł do mnie, ze złością patrząc mi w oczy. Zaczynałam się Go bać.
- Uspokój się! – powiedziałam stanowczo, również wstając z miejsca – Tak, o wszystkim wiedziałam i jakoś nie widzę w tym problemu – dodałam, a Wojtek roześmiał mi się prosto w twarz – To ja namówiłam Piotrka, żeby Ci o wszystkim powiedział, bo byłam przekonana, że jesteś bardziej tolerancyjny – wytknęłam Mu.
- Ja nie mam zamiaru tego tolerować, On ma się wyprowadzić, nie będę z Nim mieszkał. Tyle lat się przyjaźniliśmy, na mnie też miałeś ochotę? – zapytał złośliwie środkowego.
- Nie znałam Cię od tej strony, Wojtek – powiedziałam już znacznie spokojniej – radzę Ci to wszystko przemyśleć, bo nie wiem czy ja chcę być z kimś takim.

Odwróciłam się na pięcie i poszłam do Naszej sypialni, w celu spakowania swoich rzeczy. Wyciągnęłam walizkę i wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze drobiazgi i trochę ciuchów. Przez kilka dni pomieszkam w szpitalu, a potem może znajdę sobie coś małego. Pakując się, słyszałam jeszcze krzyki z kuchni, ale nie zwracałam na to uwagi. Tak strasznie mnie Wojtek rozczarował. Nie spodziewałam się po Nim takiego zachowania. Kiedy patrzył na mnie tym wściekłym wzrokiem, zaczęłam się go bać, co jeśli i na mnie się kiedyś tak zdenerwuje, uderzy mnie? Przecież jest dużo silniejszy, większy? Dręczyły mnie te wątpliwości. Nie czekając dłużej zabrałam swoją walizkę i ruszyłam w kierunku drzwi wyjściowych. Już je otwierałam, kiedy złapał mnie za rękę.

- Proszę Cię, nie wyprowadzaj się – powiedział błagalnie.
- Nie – odparłam stanowczo – Muszę to wszystko przemyśleć i Tobie też radzę to zrobić. Spotkamy się jutro na treningu i wieczorem u Mariusza. Do widzenia – dodałam szybko i wyrywając rękę z Jego uścisku, wyszłam z mieszkania. Schodząc po schodach, nie wytrzymałam i kolejne łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Miałam być twarda i nigdy nie płakać przez faceta. Niby mi nic nie zrobił, ale to nie miało znaczenia, nie chciałam dzielić życia z kimś, kto nie potrafi zaakceptować inności drugiego człowieka. Te łzy były raczej z bezradności. Chciałam pomóc, a nie udało mi się to, nie lubiłam przegrywać. Powoli ruszyłam w stronę szpitala. Wszyscy lekarze zdziwili się, co ja tam robię i śmieli się, że chyba chcę zostać przodownikiem pracy. Poszłam do dyżurki, omijając ciekawskie spojrzenia pacjentów i położyłam się na dość niewygodnej kanapie. Dzisiejszy dzień był dla mnie bardzo męczący, więc usnęłam bez większych problemów. Obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Niechętnie znalazłam go w torebce i spojrzałam na wyświetlacz: 10 Nieodebranych połączeń. „Super” – pomyślałam. Spojrzałam, kto dzwonił i okazało się, że był to Piotrek i jakiś numer, którego nie znam. Oddzwoniłam najpierw do Piotrka. Odebrał już po pierwszym sygnale.

- Cześć Piotruś, przepraszam Cię, ale nie słyszałam telefonu – powiedziałam szybko.
- Anka, no wreszcie, nawet nie wiesz jak się martwiłem. Gdzie ty jesteś? – spytał, a w Jego głosie słychać było ulgę.
- Przespałam się w szpitalu, wszystko jest w porządku.
- Za pięć minut widzę Cię u Michała. I zabierz wszystkie rzeczy – powiedział stanowczo.
- Ale..
- Nie ma żadnego „ale” , do zobaczenie – nie dość, że wszedł mi w słowo, to jeszcze się rozłączył.

Nie mając wyjścia, szybciutko się ogarnęłam i 10 minut później siedziałam na kanapie w salonie Michała.

- Słuchajcie chłopaki, ja naprawdę przepraszam za Wojtka. Piotrek, gdybym wiedziała, że tak zareaguje to nie namawiałabym Cię tak, żebyś Mu powiedział – powiedziałam łamiącym się głosem.
- No coś ty, Anuś, nie musisz za Niego przepraszać – powiedział Piotrek i przytulił mnie – Znam się z Nim tyle lat, przyjaźniliśmy się, On naprawdę nigdy się tak nie zachowywał.
- No dobrze, nie roztrząsajmy teraz tego – powiedział, trzeźwo myślący, Michał – Ania, zatrzymasz się na razie u mnie i nawet nie próbuj protestować. A teraz zbierajmy się na trening.
- Ale Ania jedzie z Nami? – spytał zdezorientowany Piotrek.
- A no tak, bo Ty nic nie wiesz – roześmiałam się i opowiedziałam Mu historię z wczoraj. Strasznie się ucieszył i pogratulował mi nowej pracy.

Dzisiaj już ubrałam się normalnie, a pierwszą rzeczą, którą zrobiłam po przyjeździe na halę było odebranie wszystkich rzeczy z administracji. Kiedy dostałam od nich wszystkie koszulki, dresy i inne gadżety, poszłam do gabinetu nr 9, gdzie czekał na mnie doktor Wojciech wraz z całym sprzętem.

- Aniu, czy wszystko jest w porządku? – zapytał – Widziałem, że nocowałaś dziś w szpitalu, poza tym nie za dobrze wyglądasz – powiedział, wyraźnie zmartwiony.
- Dziękuję za troskę, ale już wszystko jest w najlepszym porządku. A nocowałam na oddziale, bo wie Pan, chcę zostać przodownikiem pracy i muszę wyrobić 300% normy – obróciłam wszystko w żart, żeby nie roztrząsać całej sprawy.
- No dobrze, skoro tak, to bierzemy sprzęt i idziemy wyrabiać tą Twoją normę – uśmiechnął się do mnie i ruszyliśmy na halę.

Niemalże od razu podbiegł do mnie Wojtek, pytając czy wszystko dobrze, gdzie nocowałam, co teraz z Nami.
- Wracaj do treningu, nie czas teraz na te sprawy – odpowiedziałam obojętnym tonem. Widać było, że nic Mu dzisiaj nie wychodziło. Może zrozumie, że przez swoją  głupotę stracił przyjaciela, dziewczynę. Minęła już pierwsza godzina treningu, kiedy Wojtek skoczył i postawił pojedynczy blok, blokując Mariusza. Jednak, opadając stanął niefortunnie i wykręcił lewą nogę w kostce. Od razu podbiegliśmy z Panem Wojtkiem do poszkodowanego i przy pomocy chłopaków zanieśliśmy Ferensa do Naszego gabinetu. Pan doktor stwierdził, że on musi wracać na halę, a ja mam postawić diagnozę i wykonać potrzebne zabiegi. Wojtek, przez swoją nieuwagę będzie miał miesiąc wyjęty z treningów.

- To zwichnięcie, nie wygląda na złamanie. Jak pojedziemy do szpitala to zrobimy Ci prześwietlenie i USG, bo musimy sprawdzić czy nic nie pozrywałeś. Jeżeli wszystko wyjdzie dobrze, to stabilizator, rehabilitacja i jak będzie się ładnie goiło to za miesiąc możesz wrócić do normalnych treningów – powiedziałam po zbadaniu stawu skokowego.
- Dziękuję – szepnął i siadając przyciągnął mnie do siebie.
- Co Ty robisz? Proszę Cię, daj na razie spokój. Musimy jechać do szpitala – powiedziałam, odsuwając się od Niego.
- Dobrze, ale powiedz, że to nie jest między Nami koniec? – bardziej zapytał niż stwierdził.
- Posłuchaj – podniosłam Jego brodę do góry – Uczucie nie może wygasnąć tak z dnia na dzień. Teraz musisz zająć się kostką, więc o dzisiejszej imprezie zapomnij. Przyjadę do Ciebie jutro i spokojnie porozmawiamy, zgoda?
- Nawet nie wiesz jak mi ulżyło. Tak się bałem, że zepsułem to wszystko… - powiedział i delikatnie, bardzo niepewnie mnie pocałował.
- Pójdę po doktora Łucarza, żeby z Tobą pojechał – zmieszana, szybko wyszłam z gabinetu.

Popołudnie minęło bardzo spokojnie, postanowiłam nie iść na imprezę, bo trochę głupio by to wyglądało. Wojtek z kontuzją, a Jego dziewczyna bawi się na imprezie z Jego znajomymi. Michał został ze mną w domu, chociaż nalegałam, żeby poszedł i się dobrze bawił.
- Nie będziesz siedziała sama – stwierdził.
Przegadałam z Miśkiem wszystkie wątpliwości dotyczące mojego związku. Stwierdził, że powinnam spróbować zrozumieć zachowanie Wojtka, ponieważ Jego zdaniem Wojtek miał prawo się zdenerwować i poczuć nieswojo w nowej, dziwnej sytuacji. Przyjęłam te słowa z pokorą i obiecałam, że spróbuję na spokojnie porozmawiać z przyjmującym. Około godziny 22 zmorzył mnie sen, więc wzięłam szybki prysznic i położyłam się w pokoju gościnnym. Miałam nadzieję, że jutrzejszy dzień będzie dobrym dniem.

piątek, 10 maja 2013

Rozdział 10.


Przez cały tydzień nie mogłam doczekać się soboty. Martwiła mnie jedynie sprawa Piotrka i Michała. Wiadomo, że mimo iż żyjemy w XXI wieku to wielu ludzi nie potrafi zaakceptować homoseksualizmu. Nie potrafią zrozumieć, że Ci ludzie się kochają, tak samo jak pary hetero. Postanowiłam, więc porozmawiać z Michałem o tym wszystkim. Dowiedziałam się od Piotrka, że Michał ma jeszcze urlop i nudzi się całymi dniami w domu, więc wzięłam od środkowego adres Jego partnera i w czwartek przed dyżurem poszłam do Michała na kawę. Jego mieszkanie znajdowało się niedaleko mojego szpitala, w dość nowoczesnym bloku. Kiedy zobaczył mnie, nieźle się zdziwił.

- Ania? Co Ty tu robisz? – spytał zaskoczony.
- Przyszłam odwiedzić najprzystojniejszego przyjmującego Skry – przywitałam się z Nim buziakiem w policzek – No prawie, nie licząc Winiara.
- Zobaczysz, wszystko powiem Wojtkowi – roześmiał się i zaprosił do salonu.
- Wojtek wie – pokazałam Mu język – Myślisz, że dlaczego jeszcze mnie z Michałem nie poznał.
- No tak i wszystko jasne. Czego się napijesz? – spytał, idąc w stronę kuchni.
- Kawy, tylko rozpuszczalnej z mlekiem – powiedziałam i podreptałam za Michałem. Usadowiłam się na blacie jednej z szafek i zaczęłam rozmowę – Wiesz, bo właściwie nie przyszłam na ploteczki.
- Domyśliłem się – posłał w moją stronę uśmiech.
- Wiesz, Michał, dopiero co się poznaliśmy, więc nie chcę wyjść na jakąś głupią laskę, która wtrąca się w nieswoje sprawy, ale martwię się trochę o Was.
- Nie spodziewałem się, że tak lekko do tego wszystkiego podejdziesz. Wtedy, jak byłem u Piotrka to naprawdę nieźle Nas wystraszyłaś. Nie znamy się z Hainem długo, ale naprawdę się dogadujemy i jest Nam ze sobą dobrze.
- Ja myślę, że najważniejsza w życiu jest miłość i w życiu należy kierować się sercem. Dlatego cieszę się, że jesteście szczęśliwi. Poza tym pracując w szpitalu mam kontakt z różnymi ludźmi, więc dla mnie to nie jest nic dziwnego – powiedziałam.
- Jesteś lekarzem? – już dzisiaj po raz drugi się zdziwił.
- Tak, dopiero zaczynam, ale tytuł doktora już mam – wyszczerzyłam się do Niego.
- A jaka specjalizacja? – dopytywał dalej, a ja nie wiedziałam do czego zmierza.
- Teraz odbywam staż na ortopedii i swoją przyszłość też raczej z tym wiążę. Ale co ty taki ciekawski jesteś? – zapytałam wesoło.
- Ostatnio, jak byłem w klubie, to złapał mnie prezes i pytał czy nie znam jakiegoś młodego, zdolnego lekarza, bo jest pilnie potrzebny asystent naszemu klubowemu lekarzowi. No i teraz tak sobie myślę, że Ty młoda, zdolna, piękna.. – zaczął wymieniać.
- Ha ha ha, już starczy tych przymiotników. Nie sądzę, żeby prezes chciał zatrudnić kobietę, zawsze podobno na takie stanowiska zatrudniają mężczyzn – stwierdziłam logicznie.
- No niby tak, ale ty będziesz miała moją rekomendację – powiedział, zalewając kubki gorącą wodą.

Poplotkowaliśmy jeszcze trochę, a kiedy wypiłam pyszna kawę zaczęłam zbierać się do pracy. Michał cały czas namawiał mnie chociaż do rozmowy z prezesem klubu, więc nie chcąc już słuchać jego ględzenia, zgodziłam się. Mamy iść do Niego jutro po południu, a przy okazji zahaczymy o jakieś centrum handlowe i Michał pomoże mi coś wybrać na sobotę. Dzisiejszy dyżur był dosyć męczący, bo w nocy przywieźli pacjenta z poważnego wypadku i kilka godzin, wraz z moim „mentorem”, spędziłam na sali operacyjnej, składając kości poszkodowanemu. W domu byłam dopiero następnego dnia rano. Minęłam się z Wojtkiem w drzwiach, bo właśnie wychodził na trening, zdążyliśmy zamienić tylko kilka słów, bo bardzo się spieszył. Ja szybko zjadłam lekkie śniadanie i położyłam się spać, aby o 16 móc iść z Michałem do prezesa Skry.

- Anka! Wstawaj – obudził mnie krzyk nad moim uchem.
- Wojtuś, jeszcze pięć minut – wyszeptałam nie do końca świadoma tego, co się dzieje.
- Jaki Wojtuś? Masz dziesięć minut, a potem jedziemy do klubu – powiedział Michał, a ja słysząc słowo „klub” od razu się ocknęłam. Byłam strasznie zła na siebie za to, że  zapomniałam ustawić budzik.
- Michał, daj mi chwilkę i możemy jechać – powiedziałam i szybko udałam się do łazienki, w mgnieniu oka ogarnęłam się i pół godziny później jechaliśmy samochodem Michała w stronę klubu.

Gabinet prezesa Piechockiego był przestronny i nowocześnie urządzony. Razem z Michałem weszliśmy do środka, zastając tam, ku mojemu zdziwieniu, nie tylko prezesa, ale także dobrze znanego mi lekarza.

- Panie prezesie, to właśnie jest ta zdolna lekarka, o której Panu mówiłem – zwrócił się do Piechockiego Michał.
- Dzień dobry, Ania Kaczmarek – przedstawiłam się prezesowi.
- Witam, Konrad Piechocki, bardzo miło mi Cię poznać. A to właśnie jest nasz klubowy lekarz, Pan Wojciech Łucarz. Szczerze Ci powiem, że nie rozważałem w ogóle kandydatury kobiety, ale Michał bardzo nalegał na spotkanie, więc się zgodziłem – powiedział prezes.
- Tu są wszystkie moje dyplomy – podałam Mu teczkę z dokumentami – i zaświadczenie ze szpitala. Z Panem doktorem Łucarzem, znamy się, prawda Panie doktorze? – zwróciłam się do Pana Wojtka.
- Tak, tak, Ania pracuje na moim oddziale i muszę przyznać, że jest bardzo zdolną lekarką. Ostatnią noc na przykład spędziliśmy na sali operacyjnej i Anka świetnie sobie poradziła – pochwalił mnie.
- Skoro tyle osób Cię chwali, to chyba zaryzykuję i zaproszę Cię do współpracy z klubem. Tu masz wstępną umowę – podał mi plik kartek - Co do wynagrodzenia, sprawa jest do negocjacji. Sprzęt, klubowe ciuchy i jakieś tam gadżety za chwilę dostaniesz w administracji. Będziesz zobowiązana do jeżdżenia na wszystkie mecze z drużyną oraz na bycie na jednym treningu dziennie. Tu musisz dogadać się z Wojtkiem i ustalić z Nim dyżury w szpitalu oraz który będzie to trening. Będziesz pełniła taką samą funkcję, co Wojtek, będziesz z Nim tylko konsultowała jakieś większe kontuzje i urazy – zakończył swój monolog – Może masz jakieś pytania? – dodał.
- Nie, chyba wszystko Pan powiedział – stwierdziłam i uśmiechnęłam się do Piechockiego.
- No dobrze, to musisz podpisać tu, tu i jeszcze tutaj – palcem wskazał na umowę – A i jeszcze sprawa organizacyjna, jako, że teraz należysz do sztabu, to wygodniej będzie jak będziemy mówić sobie po imieniu, Konrad – podał mi rękę.
- No dobrze, jak wolisz, Anka. To od kiedy mam zacząć? – spytałam.
- W sumie, to dobrze jakbyś poznała chłopaków i trenerów już dzisiaj, prawda Wojtek? – zwrócił się do lekarza.
- No, to jest świetny pomysł. To zapraszam na halę – otworzył mi drzwi i przepuścił w drzwiach. Wszyscy czworo udaliśmy się na halę, gdzie zawodnicy odbywali trening. Kiedy wchodziliśmy na halę, wszystkie oczy siatkarzy skierowały się na moją osobę. Czułam się trochę niekomfortowo, gdyż założyłam dość krótką sukienkę i szpilki. Pierwszy podszedł do mnie Wojtek i spojrzał pytającym wzrokiem. Uśmiechnęłam się tylko do Niego i poszłam w stronę ławki trenerskiej. Przedstawiłam się obu Panom i niemalże od razu przeszliśmy na „Ty”. Prezes wraz z Panem Wojtkiem szybko się zmyli w celu uzgodnienia jakiś bardzo ważnych rzeczy w administracji, a ja zostałam sama ze zgrają siatkarzy. Postanowiłam im się przedstawić i powiedzieć co nieco o sobie.

- Dzień dobry Panowie, możecie na chwilkę usiąść, będę czuła się bardziej komfortowo – uśmiechnęłam się do nich ciepło, a Oni posłusznie usiedli na parkiecie – Ja nazywam się Ania Kaczmarek i dzisiaj podpisałam umowę ze Skrą. Od teraz razem z Panem doktorem będę zajmowała się Waszym zdrowiem – na chwilę przerwałam, gdyż zauważyłam niepokój na wielu twarzach – No dobrze, na pewno jesteście bardzo zaskoczeni. To może dla rozluźnienia atmosfery opowiem Wam troszkę o sobie. Mam 25 lat, od niedawna mieszkam w Bełchatowie, pracuję w tutejszym szpitalu na oddziale urazowo – ortopedycznym. Studia skończyłam w Olsztynie, tam także odbywałam praktyki – skończyłam swój wywód – Macie jakieś pytania?
- Ale kobieta w drużynie? – zdziwił się Daniel Pliński.
- Panowie, bardzo Was proszę o profesjonalne podejście. Od teraz nie jestem dla Was kobietą, tylko klubowym lekarzem, członkiem sztabu i tak też proszę mnie traktować – powiedziałam stanowczo – Może nie do końca jestem dzisiaj adekwatnie ubrana, ale nie miałam pojęcia, że będę z Wami rozmawiała.
- Ale czy to znaczy, że doktor Łucarz już nie będzie się Nami zajmował?
- Nie, co do treningów, będzie tak, że ja będę na jednym, a Pan Wojtek na drugim, a jeśli chodzi o mecze, zarówno te na miejscu jak i te wyjazdowe, to będziemy jeździć razem – odpowiedziałam na pytanie i rozejrzałam się po zawodnikach, a następnie spojrzałam na trenerów i powiedziałam – No dobrze, skoro już nie ma do mnie pytań to zwracam Wam zawodników.
- I tak mieliśmy już na dzisiaj kończyć. Panowie, widzimy się jutro na porannym treningu i nie balujcie dzisiaj! – zwrócił się pierwszy trener do siatkarzy.

Trenerzy wyszli z sali, a zawodnicy po kolei do mnie podeszli i przedstawili się. Zaproponowałam im, żebyśmy mówili sobie po imieniu, bo tak będzie łatwiej. Wszyscy się strasznie zdziwili, kiedy podszedł do mnie Wojtek i zamiast się przedstawić namiętnie mnie pocałował. Od razu wszyscy zagwizdali.

- No właśnie, chłopaki, mieliście ją poznać jutro, no ale, ku mojemu zaskoczeniu, będzie naszym lekarzem. To właśnie moja Ania – uśmiechnął się do Nich, obejmując mnie w pasie.
- Stary, żartujesz? – powiedział Mariusz.
- Nie żartuje – odezwałam się – Poza boiskiem traktujcie mnie normalnie, błagam – roześmiałam się – Wiecie, muszę być profesjonalna w pracy, no ale poza nią już nie. No dobra, misiu, ja idę jeszcze na zakupy z Michałem, więc spotkamy się w domku – zwróciłam się do Wojtka. Odpowiedział, że nie ma problemu i, tak jak wszyscy, udał się do szatni – Mariusz! – zawołałam Wlazłego.
- Tak, pani doktor? – wyszczerzył się.
- Słuchaj, bo Ferens mówił, że ta impreza jutro jest u Ciebie.
- No tak- odpowiedział.
- Właśnie, dlatego mam do Ciebie pytanie. Co mamy przynieść, znaczy chciałam upiec jakieś ciasto i nie za bardzo wiem jakie? A może jakąś sałatkę zrobić? – zapytałam, śmiejącego się ze mnie Mariusza.
- Ja mam wiedzieć? Jak już koniecznie musisz to możesz upiec sernik, bo te głodomory go uwielbiają.
- No dobra, to załatwione – odparłam i pożegnałam się z Nim, gdyż na zewnątrz czekał już na mnie Michał.

Resztę popołudnia spędziłam, chodząc z moim towarzyszem po sklepach. Bardzo miło spędziłam z nim czas, ale obawiałam się tego, że jak wrócę do domu to będzie niezła awantura, o to że wcześniej nie powiedziałam Wojtkowi o nowej pracy, ale postanowiłam, że wezmę to na klatę. Kiedy przekręcałam klucz, usłyszałam krzyki ze środka mieszkania…

_____________________
Troszkę dłuższy niż zwykle, mam nadzieję, że się spodoba :) Do następnego :* /Aneczka.

sobota, 4 maja 2013

Rozdział 9.


Już po tygodniu wciągnęłam się w wir pracy. Mimo, iż codziennie wracałam zmęczona, to następnego dnia z taką samą pozytywną energią wstawałam do szpitala. Poznałam całe mnóstwo wspaniałych ludzi, lekarzy i pielęgniarek. O dziwo wszyscy byli dla siebie mili i nie było takiego wyścigu szczurów jaki jest na studiach medycznych. Miałam do wyboru staż na ortopedii i na chirurgii i wybrałam ten na ortopedii. Sama nie wiem dlaczego podjęłam taką decyzję, od zawsze chciałam być chirurgiem, ale ostatnimi czasy zmieniło się to. Może podświadomie uznałam, że bycie ortopedą bardziej się przyda w życiu z siatkarzem. Już po pierwszych dniach stażu, wiedziałam, że ta praca przynosi mi spełnienie. Po około miesiącu wpadłam w rutynę, ale szybko się zorientowałam, że coś jest nie tak i że trzeba to zmienić. Mój dzień wtedy wyglądał następująco: szpital, gotowanie, sprzątanie, bieganie, spanie i tak w kółko, oczywiście było to dostosowane do moich dyżurów, gdyż nie zawsze miałam dyżur w dzień, często zdarzały się nocne dyżury. Z Wojtkiem mijaliśmy się, jednak ja starałam się układać dyżury tak, by niedzielę mieć wolną. Zwykle spędzaliśmy ją razem. Mimo szczerych chęci, nie miałam czasu chodzić na mecze mojego ukochanego. Gdyby doba trwała dłużej, to może bym zdążała. Ale wspieraliśmy się w swoich decyzjach, porażkach. Układało Nam się całkiem dobrze, mimo braku czasu i drobnych sprzeczek. Przez wspólne mieszkanie, ludzie poznają się dużo lepiej, poznają swoje wszystkie wady, takie jak na przykład, nie chowanie po sobie naczyń do zmywarki.
Tego dnia, skończyłam wcześniej dyżur. Postanowiłam, że ugotuję chłopakom coś dobrego, więc w drodze powrotnej zrobiłam szybkie zakupy. Piotrek od tygodnia siedział w domu, gdyż dopadła go kontuzja stawu skokowego. Nie było to nic poważnego i już powoli zaczynał wracać do indywidualnych treningów. Wchodząc do domu, krzyknęłam, że już jestem jednak nikt mi nie odpowiedział. Piotrek jeszcze rano wspominał, że cały dzień przesiedzi w domu, więc się zdziwiłam, że w mieszkaniu panuje taka cisza. Postanowiłam sprawdzić czy nic mu się nie stało i zajrzałam do Jego pokoju. To co tam ujrzałam nieźle mnie zdziwiło. Szybko przeprosiłam i cała czerwona ze wstydu udałam się do kuchni. Wzięłam się za obiad, żeby nie myśleć za dużo o tym, co zobaczyłam. Od zawsze myślałam, że Piotrek woli kobiety, a tu taka niespodziana. Ciekawe czy Wojtuś o tym wie. Kiedy krzątałam się do kuchni, weszli do niej Piotrek i jego przyjaciel. Wiedziałam kim, ów osobnik jest i nigdy nie przypuszczałabym, że jest gejem.

- Jestem Michał, miło mi – przedstawił mi się mężczyzna.
- Ania – podłam mu rękę i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Aniu, posłuchaj, to nie tak jak myślisz.. – zaczął Piotrek.
- Piotruś, to Ty posłuchaj, owszem, zdziwiłam się, wchodząc do Twojego pokoju, ale to jest Twoje życie i to nie jest moja sprawa – powiedziałam.
- Jesteś wspaniała – podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Tak, tak, ja to wiem, szczególnie jak Wam gotuję obiadki, co? – roześmiałam się – Michał, może zostaniesz z Nami na obiad, zaraz będzie Wojtek? – zapytałam się Naszego gościa.
- Nie chcę być problemem, więc chyba już pójdę – powiedział nieśmiało i zaczął podnosić się z miejsca.
- Ale nawet nie ma mowy, nie będziesz problemem! – stwierdziłam dobitnie – I tak ugotowałam dużo, bo te wielkoludy tyle jedzą, że aż strach. Poza tym jak mogłabym wygonić z domu siatkarza, który jest moim wzorem i znajduje się na liście moich ulubionych zawodników – swoim zdaniem, rozładowałam dość napiętą atmosferę.
- No skoro mnie tak lubisz to zostanę – roześmiał się Michał.
- Ej, ej, bo będę zazdrosny – powiedział wesoło Piotrek.
- Ja mam Wojtusia – odpowiedziałam środkowemu i pokazałam mu język – A ja mam w sumie do Was jeszcze jedno pytanie. Wojtek wie? – spytałam, lekko skrępowana.
- No właśnie, Aneczko – zwrócił się do mnie Piotrek – na razie nie wie, i chcielibyśmy, żeby tak zostało.
- Chłopaki, rozumiem, ale wiecie, że to nie jest żaden wstyd czy coś. Piotruś, przyjaźnicie się z Wojtasem już tyle lat, więc myślę, że On to zrozumie i zaakceptuje – stwierdziłam.
- Może masz rację, niedługo z Nim pogadam – odpowiedział. Usłyszeliśmy, że ktoś wchodzi do mieszkania, więc szybko zakończyliśmy temat Michała i Piotrka jako pary.
- Wojutś – Szybko podbiegłam do drzwi i rzuciłam Mu się na szyję – Kochanie, wiesz jak się stęskniłam.
- Jeśli tak samo jak ja, to wiem – przytulił mnie i namiętnie pocałował.
- Chodź na obiad, bo na pewno jesteś głodny, a ja ugotowałam coś pysznego – złapałam Go za rękę i pociągnęłam w stronę kuchni – A właśnie, zapomniałabym, mamy gościa – dodałam i cmoknęłam Wojtka w policzek.
- Ooo, Bąku, co Ty tu robisz? – zdziwił się mój ukochany.
- Przyszedł na mój pyszniutki obiad – wyszczerzyłam się do Niego – Widzisz, mój talent kulinarny jest już znany w całej Skrze.
- No tak, jesteś taką dobrą kucharką – zaczął się ze mnie śmiać.
- No to misiaczku, od jutra obiadek gotujesz sobie sam.

Obiad minął Nam w milej atmosferze. Wojtek kompletnie nie podejrzewał, że chłopaki są razem. Oczywiście, jak zaczęli rozmawiać o piłce nożnej, to ja szybko zniknęłam w salonie i zabrałam się za uzupełnianie dokumentacji medycznej moich pacjentów. W pewnym momencie dosiadł się do mnie Michał, zainteresowany tym, co robię. Opowiedziałam Mu o swojej pracy, o pacjentach. Michał został u Nas dłużej, Wojtek i Piotrek grali na play’u, a ja z Miśkiem rozmawiałam. Świetnie się z Nim dogadywałam. Niby z Piotrkiem i Wojtkiem mogłam pogadać o wszystkim, jednak Michał jest od Nas trochę starszy, bardziej doświadczony, ma inne spojrzenie na różne sprawy. „Zawsze chciałam mieć starszego brata, a Michał byłby idealnym starszym bratem” – przeszło mi przez myśl. Koło siedemnastej Michał poszedł do siebie do domu, a Wojtek wyszedł na popołudniowy trening. Piotrka wywiało na rehabilitację, a ja nie chcąc zostać sama w mieszkaniu, poszłam do szpitala zanieść uzupełnioną dokumentację. Oczywiście, w szpitalu spędziłam dwie godziny, bo spotkałam kilku sympatycznych pacjentów, którzy mnie zagadali. Kiedy wróciłam do domu Wojtek już był. Nie zdążyłam zdjąć kurtki, a ten już porwał mnie w swoje ramiona i zaniósł do naszej sypialni. Wieczór skończył się dla Nas bardzo romantycznie, chociaż nie wiedziałam, czym jest spowodowana ta fala czułości ze strony Wojtka. Postanowiłam z Nim o tym porozmawiać, bo chciałam, żeby wszystko było pomiędzy Nami jasne.

- Kochanie, skąd ta nagła fala czułości, co? – zapytałam wprost.
- Wiesz, bo ostatnio, mamy tak mało czasu dla siebie, a ja nie chcę Cię stracić- wyszeptał mi do ucha, mocno mnie przytulając.
- Nie stracisz – zapewniłam Go.
- Ale ja widziałem, jak dzisiaj patrzyłaś na Michała, jak z Nim się dogadywałaś – powiedział smutno.
- Ej, popatrz na mnie – lekko się od Niego odsunęłam i zmusiłam, żeby spojrzał na mnie – Tak, świetnie mi się gadało z Michałem, ale jestem tu z Tobą, a nie z Nim. Wiesz, zawsze chciałam mieć takiego starszego brata jak Michał, ale niestety mam tylko młodszego. Myślę, że Misiek może być wspaniałym przyjacielem, tylko przyjacielem – podkreśliłam ostatnie dwa słowa, żeby Wojtek mnie dobrze zrozumiał – Ciebie kocham, więc nie musisz być zazdrosny, chociaż to całkiem miłe – uśmiechnęłam się do Niego.
- Przepraszam Cię za swoje wątpliwości – powiedział i delikatnie mnie pocałował – A tak zmieniając temat, martwię się o Piotrka.
- Dlaczego się martwisz? – zapytałam, lekko zaniepokojona.
- Bo odkąd w Olsztynie zerwał z tą laską, to jeszcze nikogo sobie nie znalazł, z nikim się nie spotyka.
- Wojtuś, rozumiem, że się martwisz, ale On jest dorosły. Jakby chciał pogadać o tym to na pewno by do Ciebie przyszedł – powiedziałam, ucinając wszystkie rozważania Wojtka na temat życia Jego przyjaciela.
- No dobrze, pewnie masz rację – zgodził się ze mną – ale przy najbliższej okazji pogadam z Nim. A właśnie, Aneczko.. – jak tak zdrabniał moje imię, to znaczyło, że coś ode mnie chce.
- Czego chcesz? – spytałam, rozbawiona, przerywając Mu.
- Wiesz, bo już kończy się sierpień, a to znaczy, że prawie wszyscy zawodnicy Skry wrócili po urlopach ze zgrupowań kadry i w sobotę mamy taką, nieoficjalną imprezę rozpoczynająca sezon i chciałbym, żebyś poszła tam ze mną. Co Ty na to? – zapytał, posyłając mi swój najpiękniejszy uśmiech. I jak tu się nie zgodzić?
- Pewnie, że z Tobą pójdę, tylko jutro będę musiała poprzekładać dyżury i jeszcze skoczyć na jakieś zakupy. A gdzie ta impreza?
- U Mariusza.
- Ooooo,  to upiekę sernik i weźmiemy ze sobą – stwierdziłam. Wojtkowi bardzo spodobał się ten pomysł. Zadzwonił jeszcze do Mariusza, że będziemy, a resztę wieczoru spędziliśmy, oglądając „moje” seriale.

___________________
N. dziękuję za zainspirowanie mnie! :* Przekazuję Wam 9. :D /A.

środa, 1 maja 2013

Rozdział 8.


Bełchatów przywitał nas piękną pogodą. Bez problemu znaleźliśmy nasze nowe osiedle, które znajdowało się na obrzeżach miasta. Nieopodal był dość duży park i mały osiedlowy sklepik. „Wreszcie będę mogła codziennie rano biegać”  - pomyślałam. Po kilku chwilach odnaleźliśmy nasz blok i pozanosiliśmy wszystkie rzeczy do nowego mieszkania. Okazało się ono bardzo jasne z mnóstwem otwartych przestrzeni. Salon był połączony z jadalnią i kuchnią, a do naszych pokoi i łazienki prowadził niewielki przedpokój. Zdziwiłam się widząc schody, lecz po chwili okazało się, że do dyspozycji mamy również ogromny taras, usytuowany na dachu budynku.

- Chłopaki, idę po zakupy – krzyknęłam, zakładając buty. Lodówka była całkowicie pusta, więc ja jako jedyna kobieta w tym domu, musiałam zadbać, żeby te wielkoludy miały, co jeść.
- Aniuuuu – zawołał Wojtek – Poczekaj na mnie. Idę z Tobą. Stary chcesz coś? – zapytał przyjaciela.
- Kup może jakieś piwo czy coś, to się wieczorkiem napijemy – odpowiedział Piotrek.
- Wojtek, chodź już – zaczynałam się niecierpliwić, a podobno na kobietę się długo czeka. Byłam lekko zirytowana, kiedy wychodziliśmy z bloku. Wojtek chyba to zauważył i zaciągnął mnie do parku. Usiedliśmy na jednej z ławek i delektowaliśmy się chwilą. Nagle podbiegły do Nas dwie około czternastoletnie dziewczynki i poprosiły Wojtka o autograf.
- No tak, muszę się przyzwyczajać do Twoich fanek, moja gwiazdo – powiedziałam z uśmiechem, kiedy odeszły.
- Czyżbyś była zazdrosna? – spytał – Jak tak, to nie masz o co , ty jesteś najważniejsza – szybko dodał.
- Kochanie, nie jestem zazdrosna, przecież to jeszcze dzieci były – powiedziałam, po czym namiętnie go pocałowałam – A tak poza tym mam dla Ciebie małą niespodziankę, ale to dopiero jak wrócimy do domu – dodałam po chwili.

I tyle było z naszego siedzenia w parku. Kiedy Wojtuś usłyszał o niespodziance, chciał od razu biec po zakupy. Kupiliśmy wszystko, czego potrzebowałam do zrobienia kolacji, a zamiast piwa wzięliśmy dwie butelki dobrego wina. Jak wróciliśmy do mieszkania, ku naszemu zdziwieniu, Piotrek poszedł już spać, więc postanowiliśmy spędzić romantyczny wieczór we dwoje.   Szybko zrobiłam jakąś kolację, a Wojtek otworzył wino.

- A więc, toast za nowe mieszkanie? – wziął swój kieliszek i stuknął w mój.
- Ja wolałabym za Nas – stwierdziłam, uśmiechając się do Niego i wstając ze swojego miejsca – Chodź ze mną – powiedziałam, kierując się w stronę pokoi. Weszłam do mojego nowego pokoju, a Wojtek za mną. Kiedy wszedł, przekręciłam drzwi na klucz. Widząc Jego zdezorientowaną minę, lekko się uśmiechnęłam, nie mówiąc nic. Miałam na sobie zwiewną, letnią sukienkę. Postawiłam kieliszek z winem na stoliku nocnym i zbliżyłam się do Wojtka. Kiedy staliśmy już blisko siebie, zsunęłam z siebie sukienkę, zostając w samej bieliźnie. W Jego oczach zapłonęły iskierki i po chwili zaczął ściągać swoje ubranie, przy czym mu pomogłam. Zaczęliśmy od nieśmiałych pocałunków, które po chwili przerodziły się w gorące i namiętne. Dzisiaj już nikt Nam nie przeszkadzał. Powoli zatracaliśmy się w sobie, poznając się coraz lepiej. Kiedy skończyliśmy Wojtek mocno mnie przytulił, dając mi poczucie bezpieczeństwa, którego tak mi brakowało. Teraz już wiedziałam, że on jest tym jedynym facetem i nikogo nie pokocham bardziej. Po chwili wstałam z łóżka i podeszłam do okna, szeroko je otwierając. Z torebki wyjęłam paczkę papierosów i zapaliłam jednego.

- Nie wiedziałem, że palisz – powiedział Wojtek, podchodząc i obejmując mnie od tyłu.
- Bo nie palę – uśmiechnęłam się, mimo że On tego nie widział – Wiem, że to głupie, niezdrowe i tak dalej, ale kiedy dzieją się w życiu ważne dla mnie rzeczy to lubię zapalić.
- Czy to znaczy, że jestem dla Ciebie kimś ważnym? – zapytał prawie niesłyszalnym głosem. Zgasiłam papierosa i odwróciłam się od Niego przodem.
- Cholernie ważnym – powiedziałam, patrząc Mu prosto w oczy – I jak podobała Ci się niespodzianka? – spytałam radośnie.
- Oby było teraz więcej takich niespodzianek – odwzajemnił mój uśmiech.
- No dobra, powiem Ci. To była tylko taka malutka część tej niespodzianki, a jej dalsza część brzmi tak, że „Co ty na to, żebyśmy jednak zamieszkali w jednym pokoju?”.
- Jesteś wspaniała – skwitował i przytulił mnie – A teraz chyba idziemy spać, co? Bo jutro ty masz rozmowę w szpitalu, a ja muszę wpaść do klubu.

Położyliśmy się do łóżka i przytuleni zasnęliśmy. To znaczy Wojtek zasnął, bo ja miałam strasznie dużo rzeczy do przemyślenia i nie mogłam usnąć. Wszystkie moje wątpliwości zostały rozwiane. Wiedziałam, że jestem dla Wojtka ważna i że będziemy razem. Zastanawiało mnie tylko, jak będzie teraz wyglądać nasze życie. Mama mogło mieć trochę racji, mówiąc, że będzie ciężko. Ja będę miała dyżury w szpitalu, a jestem na razie tylko stażystką, więc będzie ciężko. Zapewne będę chciała robić wszystko najlepiej i będę rozpaczała jak coś mi nie będzie wychodziło. W szpitalu będę twarda i nie będę ujawniała zbyt wielu uczuć, ale w domu będę odreagowywała. Mam ogromną nadzieję, że nie odbije się to na chłopakach, a w szczególności na Wojtku. Nie chcę przez pracę stracić kogoś ważnego. Wojtek będzie miał mecze, wyjazdy. Przecież też nie zawsze będą wygrywać. Będzie ciężko, ale takie są chyba związki, nie zawsze jest łatwo, miło i przyjemnie. Są trudności, które trzeba nauczyć się razem przezwyciężać. O to w tym wszystkim chodzi, żeby umieć się wspierać. Starając się więcej nie myśleć, o tym co będzie, usnęłam, pełna nadziei na nadchodzący dzień.

_______________________
Jest ósemeczka :D Miłego czytania ;)