niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 11.


Szybko wpadłam do mieszkania i ujrzałam kłócących się chłopaków. Stali blisko siebie i gdybym nie wkroczyła do akcji, to pewnie doszłoby do rękoczynów.

- Co się tu dzieje? – zapytałam głośno, chcąc ich przekrzyczeć – Natychmiast się od siebie odsuńcie – dodałam stanowczo.
- Masz się natychmiast stąd wynieść – powiedział Wojtek do Haina, znacząco gestykulując – Nie będę z Tobą mieszkał pod jednym dachem.
- Myślałem, że jesteśmy kumplami – wytknął Mu Piotrek.
- Ej, spokój. Nikt się nie będzie wyprowadzał, dopóki nie będę wiedziała, o co tu chodzi – zdenerwowałam się, chociaż domyśliłam się, o co może chodzić – Usiądźmy wszyscy przy stole i na spokojnie porozmawiajmy – powiedziałam do chłopaków. Widziałam, że nie mają na to najmniejszej ochoty, ale postanowiłam wykorzystać swój talent pedagogiczny.
- Aniu, powiedziałem Mu o wszystkim – zaczął spokojnie Piotrek, patrząc na mnie.
- ALE JAK TO?? – krzyknął Wojtek, wstając z krzesła – O WSZYSTKIM WIEDZIAŁAŚ? WIEDZIAŁAŚ, ŻE ON PIEPRZYŁ SIĘ W TYM MIESZKANIU Z JAKIMŚ INNYM FACETEM? – podszedł do mnie, ze złością patrząc mi w oczy. Zaczynałam się Go bać.
- Uspokój się! – powiedziałam stanowczo, również wstając z miejsca – Tak, o wszystkim wiedziałam i jakoś nie widzę w tym problemu – dodałam, a Wojtek roześmiał mi się prosto w twarz – To ja namówiłam Piotrka, żeby Ci o wszystkim powiedział, bo byłam przekonana, że jesteś bardziej tolerancyjny – wytknęłam Mu.
- Ja nie mam zamiaru tego tolerować, On ma się wyprowadzić, nie będę z Nim mieszkał. Tyle lat się przyjaźniliśmy, na mnie też miałeś ochotę? – zapytał złośliwie środkowego.
- Nie znałam Cię od tej strony, Wojtek – powiedziałam już znacznie spokojniej – radzę Ci to wszystko przemyśleć, bo nie wiem czy ja chcę być z kimś takim.

Odwróciłam się na pięcie i poszłam do Naszej sypialni, w celu spakowania swoich rzeczy. Wyciągnęłam walizkę i wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze drobiazgi i trochę ciuchów. Przez kilka dni pomieszkam w szpitalu, a potem może znajdę sobie coś małego. Pakując się, słyszałam jeszcze krzyki z kuchni, ale nie zwracałam na to uwagi. Tak strasznie mnie Wojtek rozczarował. Nie spodziewałam się po Nim takiego zachowania. Kiedy patrzył na mnie tym wściekłym wzrokiem, zaczęłam się go bać, co jeśli i na mnie się kiedyś tak zdenerwuje, uderzy mnie? Przecież jest dużo silniejszy, większy? Dręczyły mnie te wątpliwości. Nie czekając dłużej zabrałam swoją walizkę i ruszyłam w kierunku drzwi wyjściowych. Już je otwierałam, kiedy złapał mnie za rękę.

- Proszę Cię, nie wyprowadzaj się – powiedział błagalnie.
- Nie – odparłam stanowczo – Muszę to wszystko przemyśleć i Tobie też radzę to zrobić. Spotkamy się jutro na treningu i wieczorem u Mariusza. Do widzenia – dodałam szybko i wyrywając rękę z Jego uścisku, wyszłam z mieszkania. Schodząc po schodach, nie wytrzymałam i kolejne łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Miałam być twarda i nigdy nie płakać przez faceta. Niby mi nic nie zrobił, ale to nie miało znaczenia, nie chciałam dzielić życia z kimś, kto nie potrafi zaakceptować inności drugiego człowieka. Te łzy były raczej z bezradności. Chciałam pomóc, a nie udało mi się to, nie lubiłam przegrywać. Powoli ruszyłam w stronę szpitala. Wszyscy lekarze zdziwili się, co ja tam robię i śmieli się, że chyba chcę zostać przodownikiem pracy. Poszłam do dyżurki, omijając ciekawskie spojrzenia pacjentów i położyłam się na dość niewygodnej kanapie. Dzisiejszy dzień był dla mnie bardzo męczący, więc usnęłam bez większych problemów. Obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Niechętnie znalazłam go w torebce i spojrzałam na wyświetlacz: 10 Nieodebranych połączeń. „Super” – pomyślałam. Spojrzałam, kto dzwonił i okazało się, że był to Piotrek i jakiś numer, którego nie znam. Oddzwoniłam najpierw do Piotrka. Odebrał już po pierwszym sygnale.

- Cześć Piotruś, przepraszam Cię, ale nie słyszałam telefonu – powiedziałam szybko.
- Anka, no wreszcie, nawet nie wiesz jak się martwiłem. Gdzie ty jesteś? – spytał, a w Jego głosie słychać było ulgę.
- Przespałam się w szpitalu, wszystko jest w porządku.
- Za pięć minut widzę Cię u Michała. I zabierz wszystkie rzeczy – powiedział stanowczo.
- Ale..
- Nie ma żadnego „ale” , do zobaczenie – nie dość, że wszedł mi w słowo, to jeszcze się rozłączył.

Nie mając wyjścia, szybciutko się ogarnęłam i 10 minut później siedziałam na kanapie w salonie Michała.

- Słuchajcie chłopaki, ja naprawdę przepraszam za Wojtka. Piotrek, gdybym wiedziała, że tak zareaguje to nie namawiałabym Cię tak, żebyś Mu powiedział – powiedziałam łamiącym się głosem.
- No coś ty, Anuś, nie musisz za Niego przepraszać – powiedział Piotrek i przytulił mnie – Znam się z Nim tyle lat, przyjaźniliśmy się, On naprawdę nigdy się tak nie zachowywał.
- No dobrze, nie roztrząsajmy teraz tego – powiedział, trzeźwo myślący, Michał – Ania, zatrzymasz się na razie u mnie i nawet nie próbuj protestować. A teraz zbierajmy się na trening.
- Ale Ania jedzie z Nami? – spytał zdezorientowany Piotrek.
- A no tak, bo Ty nic nie wiesz – roześmiałam się i opowiedziałam Mu historię z wczoraj. Strasznie się ucieszył i pogratulował mi nowej pracy.

Dzisiaj już ubrałam się normalnie, a pierwszą rzeczą, którą zrobiłam po przyjeździe na halę było odebranie wszystkich rzeczy z administracji. Kiedy dostałam od nich wszystkie koszulki, dresy i inne gadżety, poszłam do gabinetu nr 9, gdzie czekał na mnie doktor Wojciech wraz z całym sprzętem.

- Aniu, czy wszystko jest w porządku? – zapytał – Widziałem, że nocowałaś dziś w szpitalu, poza tym nie za dobrze wyglądasz – powiedział, wyraźnie zmartwiony.
- Dziękuję za troskę, ale już wszystko jest w najlepszym porządku. A nocowałam na oddziale, bo wie Pan, chcę zostać przodownikiem pracy i muszę wyrobić 300% normy – obróciłam wszystko w żart, żeby nie roztrząsać całej sprawy.
- No dobrze, skoro tak, to bierzemy sprzęt i idziemy wyrabiać tą Twoją normę – uśmiechnął się do mnie i ruszyliśmy na halę.

Niemalże od razu podbiegł do mnie Wojtek, pytając czy wszystko dobrze, gdzie nocowałam, co teraz z Nami.
- Wracaj do treningu, nie czas teraz na te sprawy – odpowiedziałam obojętnym tonem. Widać było, że nic Mu dzisiaj nie wychodziło. Może zrozumie, że przez swoją  głupotę stracił przyjaciela, dziewczynę. Minęła już pierwsza godzina treningu, kiedy Wojtek skoczył i postawił pojedynczy blok, blokując Mariusza. Jednak, opadając stanął niefortunnie i wykręcił lewą nogę w kostce. Od razu podbiegliśmy z Panem Wojtkiem do poszkodowanego i przy pomocy chłopaków zanieśliśmy Ferensa do Naszego gabinetu. Pan doktor stwierdził, że on musi wracać na halę, a ja mam postawić diagnozę i wykonać potrzebne zabiegi. Wojtek, przez swoją nieuwagę będzie miał miesiąc wyjęty z treningów.

- To zwichnięcie, nie wygląda na złamanie. Jak pojedziemy do szpitala to zrobimy Ci prześwietlenie i USG, bo musimy sprawdzić czy nic nie pozrywałeś. Jeżeli wszystko wyjdzie dobrze, to stabilizator, rehabilitacja i jak będzie się ładnie goiło to za miesiąc możesz wrócić do normalnych treningów – powiedziałam po zbadaniu stawu skokowego.
- Dziękuję – szepnął i siadając przyciągnął mnie do siebie.
- Co Ty robisz? Proszę Cię, daj na razie spokój. Musimy jechać do szpitala – powiedziałam, odsuwając się od Niego.
- Dobrze, ale powiedz, że to nie jest między Nami koniec? – bardziej zapytał niż stwierdził.
- Posłuchaj – podniosłam Jego brodę do góry – Uczucie nie może wygasnąć tak z dnia na dzień. Teraz musisz zająć się kostką, więc o dzisiejszej imprezie zapomnij. Przyjadę do Ciebie jutro i spokojnie porozmawiamy, zgoda?
- Nawet nie wiesz jak mi ulżyło. Tak się bałem, że zepsułem to wszystko… - powiedział i delikatnie, bardzo niepewnie mnie pocałował.
- Pójdę po doktora Łucarza, żeby z Tobą pojechał – zmieszana, szybko wyszłam z gabinetu.

Popołudnie minęło bardzo spokojnie, postanowiłam nie iść na imprezę, bo trochę głupio by to wyglądało. Wojtek z kontuzją, a Jego dziewczyna bawi się na imprezie z Jego znajomymi. Michał został ze mną w domu, chociaż nalegałam, żeby poszedł i się dobrze bawił.
- Nie będziesz siedziała sama – stwierdził.
Przegadałam z Miśkiem wszystkie wątpliwości dotyczące mojego związku. Stwierdził, że powinnam spróbować zrozumieć zachowanie Wojtka, ponieważ Jego zdaniem Wojtek miał prawo się zdenerwować i poczuć nieswojo w nowej, dziwnej sytuacji. Przyjęłam te słowa z pokorą i obiecałam, że spróbuję na spokojnie porozmawiać z przyjmującym. Około godziny 22 zmorzył mnie sen, więc wzięłam szybki prysznic i położyłam się w pokoju gościnnym. Miałam nadzieję, że jutrzejszy dzień będzie dobrym dniem.

3 komentarze:

  1. ja tam się w sumie Wojtka reakcji nie dziwię. Wyobrażam sobie, że musiał to być dla niego szok ale zapewne jak minie troszkę czasu to spojrzy na sprawę z innej perspektywy i się pogodzi z Piotrkiem. Dlatego uważam, że Ani i Wojtkowi rozmowa bardzo się przyda i nie powinni mieszać przyjaciela do swoich spraw:)

    pozdrawiam
    http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo przekonamy się czy Ania i Wojtek doszli do porozumienia :)
      Jest mi bardzo miło, że zaglądasz do mnie :D
      Pozdrawiam /A.

      Usuń
  2. Rozdział super ;D No ta rozmowa Ani i Wojtka się przyda. Co do kłótni...Hmmm.... W sumie to ja trochę tego Wojtka rozumiem ale mam nadzieję, że wszystko sobie przemyśli i pogodzi się z Piotrkiem. Czekam na więcej ;D

    OdpowiedzUsuń