piątek, 10 maja 2013

Rozdział 10.


Przez cały tydzień nie mogłam doczekać się soboty. Martwiła mnie jedynie sprawa Piotrka i Michała. Wiadomo, że mimo iż żyjemy w XXI wieku to wielu ludzi nie potrafi zaakceptować homoseksualizmu. Nie potrafią zrozumieć, że Ci ludzie się kochają, tak samo jak pary hetero. Postanowiłam, więc porozmawiać z Michałem o tym wszystkim. Dowiedziałam się od Piotrka, że Michał ma jeszcze urlop i nudzi się całymi dniami w domu, więc wzięłam od środkowego adres Jego partnera i w czwartek przed dyżurem poszłam do Michała na kawę. Jego mieszkanie znajdowało się niedaleko mojego szpitala, w dość nowoczesnym bloku. Kiedy zobaczył mnie, nieźle się zdziwił.

- Ania? Co Ty tu robisz? – spytał zaskoczony.
- Przyszłam odwiedzić najprzystojniejszego przyjmującego Skry – przywitałam się z Nim buziakiem w policzek – No prawie, nie licząc Winiara.
- Zobaczysz, wszystko powiem Wojtkowi – roześmiał się i zaprosił do salonu.
- Wojtek wie – pokazałam Mu język – Myślisz, że dlaczego jeszcze mnie z Michałem nie poznał.
- No tak i wszystko jasne. Czego się napijesz? – spytał, idąc w stronę kuchni.
- Kawy, tylko rozpuszczalnej z mlekiem – powiedziałam i podreptałam za Michałem. Usadowiłam się na blacie jednej z szafek i zaczęłam rozmowę – Wiesz, bo właściwie nie przyszłam na ploteczki.
- Domyśliłem się – posłał w moją stronę uśmiech.
- Wiesz, Michał, dopiero co się poznaliśmy, więc nie chcę wyjść na jakąś głupią laskę, która wtrąca się w nieswoje sprawy, ale martwię się trochę o Was.
- Nie spodziewałem się, że tak lekko do tego wszystkiego podejdziesz. Wtedy, jak byłem u Piotrka to naprawdę nieźle Nas wystraszyłaś. Nie znamy się z Hainem długo, ale naprawdę się dogadujemy i jest Nam ze sobą dobrze.
- Ja myślę, że najważniejsza w życiu jest miłość i w życiu należy kierować się sercem. Dlatego cieszę się, że jesteście szczęśliwi. Poza tym pracując w szpitalu mam kontakt z różnymi ludźmi, więc dla mnie to nie jest nic dziwnego – powiedziałam.
- Jesteś lekarzem? – już dzisiaj po raz drugi się zdziwił.
- Tak, dopiero zaczynam, ale tytuł doktora już mam – wyszczerzyłam się do Niego.
- A jaka specjalizacja? – dopytywał dalej, a ja nie wiedziałam do czego zmierza.
- Teraz odbywam staż na ortopedii i swoją przyszłość też raczej z tym wiążę. Ale co ty taki ciekawski jesteś? – zapytałam wesoło.
- Ostatnio, jak byłem w klubie, to złapał mnie prezes i pytał czy nie znam jakiegoś młodego, zdolnego lekarza, bo jest pilnie potrzebny asystent naszemu klubowemu lekarzowi. No i teraz tak sobie myślę, że Ty młoda, zdolna, piękna.. – zaczął wymieniać.
- Ha ha ha, już starczy tych przymiotników. Nie sądzę, żeby prezes chciał zatrudnić kobietę, zawsze podobno na takie stanowiska zatrudniają mężczyzn – stwierdziłam logicznie.
- No niby tak, ale ty będziesz miała moją rekomendację – powiedział, zalewając kubki gorącą wodą.

Poplotkowaliśmy jeszcze trochę, a kiedy wypiłam pyszna kawę zaczęłam zbierać się do pracy. Michał cały czas namawiał mnie chociaż do rozmowy z prezesem klubu, więc nie chcąc już słuchać jego ględzenia, zgodziłam się. Mamy iść do Niego jutro po południu, a przy okazji zahaczymy o jakieś centrum handlowe i Michał pomoże mi coś wybrać na sobotę. Dzisiejszy dyżur był dosyć męczący, bo w nocy przywieźli pacjenta z poważnego wypadku i kilka godzin, wraz z moim „mentorem”, spędziłam na sali operacyjnej, składając kości poszkodowanemu. W domu byłam dopiero następnego dnia rano. Minęłam się z Wojtkiem w drzwiach, bo właśnie wychodził na trening, zdążyliśmy zamienić tylko kilka słów, bo bardzo się spieszył. Ja szybko zjadłam lekkie śniadanie i położyłam się spać, aby o 16 móc iść z Michałem do prezesa Skry.

- Anka! Wstawaj – obudził mnie krzyk nad moim uchem.
- Wojtuś, jeszcze pięć minut – wyszeptałam nie do końca świadoma tego, co się dzieje.
- Jaki Wojtuś? Masz dziesięć minut, a potem jedziemy do klubu – powiedział Michał, a ja słysząc słowo „klub” od razu się ocknęłam. Byłam strasznie zła na siebie za to, że  zapomniałam ustawić budzik.
- Michał, daj mi chwilkę i możemy jechać – powiedziałam i szybko udałam się do łazienki, w mgnieniu oka ogarnęłam się i pół godziny później jechaliśmy samochodem Michała w stronę klubu.

Gabinet prezesa Piechockiego był przestronny i nowocześnie urządzony. Razem z Michałem weszliśmy do środka, zastając tam, ku mojemu zdziwieniu, nie tylko prezesa, ale także dobrze znanego mi lekarza.

- Panie prezesie, to właśnie jest ta zdolna lekarka, o której Panu mówiłem – zwrócił się do Piechockiego Michał.
- Dzień dobry, Ania Kaczmarek – przedstawiłam się prezesowi.
- Witam, Konrad Piechocki, bardzo miło mi Cię poznać. A to właśnie jest nasz klubowy lekarz, Pan Wojciech Łucarz. Szczerze Ci powiem, że nie rozważałem w ogóle kandydatury kobiety, ale Michał bardzo nalegał na spotkanie, więc się zgodziłem – powiedział prezes.
- Tu są wszystkie moje dyplomy – podałam Mu teczkę z dokumentami – i zaświadczenie ze szpitala. Z Panem doktorem Łucarzem, znamy się, prawda Panie doktorze? – zwróciłam się do Pana Wojtka.
- Tak, tak, Ania pracuje na moim oddziale i muszę przyznać, że jest bardzo zdolną lekarką. Ostatnią noc na przykład spędziliśmy na sali operacyjnej i Anka świetnie sobie poradziła – pochwalił mnie.
- Skoro tyle osób Cię chwali, to chyba zaryzykuję i zaproszę Cię do współpracy z klubem. Tu masz wstępną umowę – podał mi plik kartek - Co do wynagrodzenia, sprawa jest do negocjacji. Sprzęt, klubowe ciuchy i jakieś tam gadżety za chwilę dostaniesz w administracji. Będziesz zobowiązana do jeżdżenia na wszystkie mecze z drużyną oraz na bycie na jednym treningu dziennie. Tu musisz dogadać się z Wojtkiem i ustalić z Nim dyżury w szpitalu oraz który będzie to trening. Będziesz pełniła taką samą funkcję, co Wojtek, będziesz z Nim tylko konsultowała jakieś większe kontuzje i urazy – zakończył swój monolog – Może masz jakieś pytania? – dodał.
- Nie, chyba wszystko Pan powiedział – stwierdziłam i uśmiechnęłam się do Piechockiego.
- No dobrze, to musisz podpisać tu, tu i jeszcze tutaj – palcem wskazał na umowę – A i jeszcze sprawa organizacyjna, jako, że teraz należysz do sztabu, to wygodniej będzie jak będziemy mówić sobie po imieniu, Konrad – podał mi rękę.
- No dobrze, jak wolisz, Anka. To od kiedy mam zacząć? – spytałam.
- W sumie, to dobrze jakbyś poznała chłopaków i trenerów już dzisiaj, prawda Wojtek? – zwrócił się do lekarza.
- No, to jest świetny pomysł. To zapraszam na halę – otworzył mi drzwi i przepuścił w drzwiach. Wszyscy czworo udaliśmy się na halę, gdzie zawodnicy odbywali trening. Kiedy wchodziliśmy na halę, wszystkie oczy siatkarzy skierowały się na moją osobę. Czułam się trochę niekomfortowo, gdyż założyłam dość krótką sukienkę i szpilki. Pierwszy podszedł do mnie Wojtek i spojrzał pytającym wzrokiem. Uśmiechnęłam się tylko do Niego i poszłam w stronę ławki trenerskiej. Przedstawiłam się obu Panom i niemalże od razu przeszliśmy na „Ty”. Prezes wraz z Panem Wojtkiem szybko się zmyli w celu uzgodnienia jakiś bardzo ważnych rzeczy w administracji, a ja zostałam sama ze zgrają siatkarzy. Postanowiłam im się przedstawić i powiedzieć co nieco o sobie.

- Dzień dobry Panowie, możecie na chwilkę usiąść, będę czuła się bardziej komfortowo – uśmiechnęłam się do nich ciepło, a Oni posłusznie usiedli na parkiecie – Ja nazywam się Ania Kaczmarek i dzisiaj podpisałam umowę ze Skrą. Od teraz razem z Panem doktorem będę zajmowała się Waszym zdrowiem – na chwilę przerwałam, gdyż zauważyłam niepokój na wielu twarzach – No dobrze, na pewno jesteście bardzo zaskoczeni. To może dla rozluźnienia atmosfery opowiem Wam troszkę o sobie. Mam 25 lat, od niedawna mieszkam w Bełchatowie, pracuję w tutejszym szpitalu na oddziale urazowo – ortopedycznym. Studia skończyłam w Olsztynie, tam także odbywałam praktyki – skończyłam swój wywód – Macie jakieś pytania?
- Ale kobieta w drużynie? – zdziwił się Daniel Pliński.
- Panowie, bardzo Was proszę o profesjonalne podejście. Od teraz nie jestem dla Was kobietą, tylko klubowym lekarzem, członkiem sztabu i tak też proszę mnie traktować – powiedziałam stanowczo – Może nie do końca jestem dzisiaj adekwatnie ubrana, ale nie miałam pojęcia, że będę z Wami rozmawiała.
- Ale czy to znaczy, że doktor Łucarz już nie będzie się Nami zajmował?
- Nie, co do treningów, będzie tak, że ja będę na jednym, a Pan Wojtek na drugim, a jeśli chodzi o mecze, zarówno te na miejscu jak i te wyjazdowe, to będziemy jeździć razem – odpowiedziałam na pytanie i rozejrzałam się po zawodnikach, a następnie spojrzałam na trenerów i powiedziałam – No dobrze, skoro już nie ma do mnie pytań to zwracam Wam zawodników.
- I tak mieliśmy już na dzisiaj kończyć. Panowie, widzimy się jutro na porannym treningu i nie balujcie dzisiaj! – zwrócił się pierwszy trener do siatkarzy.

Trenerzy wyszli z sali, a zawodnicy po kolei do mnie podeszli i przedstawili się. Zaproponowałam im, żebyśmy mówili sobie po imieniu, bo tak będzie łatwiej. Wszyscy się strasznie zdziwili, kiedy podszedł do mnie Wojtek i zamiast się przedstawić namiętnie mnie pocałował. Od razu wszyscy zagwizdali.

- No właśnie, chłopaki, mieliście ją poznać jutro, no ale, ku mojemu zaskoczeniu, będzie naszym lekarzem. To właśnie moja Ania – uśmiechnął się do Nich, obejmując mnie w pasie.
- Stary, żartujesz? – powiedział Mariusz.
- Nie żartuje – odezwałam się – Poza boiskiem traktujcie mnie normalnie, błagam – roześmiałam się – Wiecie, muszę być profesjonalna w pracy, no ale poza nią już nie. No dobra, misiu, ja idę jeszcze na zakupy z Michałem, więc spotkamy się w domku – zwróciłam się do Wojtka. Odpowiedział, że nie ma problemu i, tak jak wszyscy, udał się do szatni – Mariusz! – zawołałam Wlazłego.
- Tak, pani doktor? – wyszczerzył się.
- Słuchaj, bo Ferens mówił, że ta impreza jutro jest u Ciebie.
- No tak- odpowiedział.
- Właśnie, dlatego mam do Ciebie pytanie. Co mamy przynieść, znaczy chciałam upiec jakieś ciasto i nie za bardzo wiem jakie? A może jakąś sałatkę zrobić? – zapytałam, śmiejącego się ze mnie Mariusza.
- Ja mam wiedzieć? Jak już koniecznie musisz to możesz upiec sernik, bo te głodomory go uwielbiają.
- No dobra, to załatwione – odparłam i pożegnałam się z Nim, gdyż na zewnątrz czekał już na mnie Michał.

Resztę popołudnia spędziłam, chodząc z moim towarzyszem po sklepach. Bardzo miło spędziłam z nim czas, ale obawiałam się tego, że jak wrócę do domu to będzie niezła awantura, o to że wcześniej nie powiedziałam Wojtkowi o nowej pracy, ale postanowiłam, że wezmę to na klatę. Kiedy przekręcałam klucz, usłyszałam krzyki ze środka mieszkania…

_____________________
Troszkę dłuższy niż zwykle, mam nadzieję, że się spodoba :) Do następnego :* /Aneczka.

4 komentarze:

  1. podejrzewam, że te krzyki mogą być spowodowane tym, że Wojtek dowiedział się o związku współlokatora...Anka da radę w nowej pracy na pewno:) dobrze, że Michał ją namówił:)

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ania jest silną kobietą, więc na pewno poradzi sobie ze zgrają siatkarzy :D
      Pozdrawiam :D /A.

      Usuń
  2. Podoba mi się to, że poruszasz tak kontrowersyjne tematy jakim jest np. homoseksualizm i to u znanych sportowców. Naprawdę bardzo dobry pomysł i świetne opowiadanie:) Ładnie piszesz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, wszystkie związki, o których piszę są fikcyjne. Tak prywatnie nie wiem, jakiej orientacji są siatkarze, to ich sprawa ;) Cieszę się, że Ci się podoba i zapraszam na dalsze rozdziały :D
      Pozdrawiam :D /A.

      Usuń