sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 7.


Obudziłam się z lekkim bólem głowy. W pierwszej chwili nie wiedziałam gdzie jestem i co tu robię. Jednak, chwilę potem spojrzałam na śpiącego Wojtka i uzmysłowiłam sobie wszystko. Leżałam bez ruchu, aby nie obudzić mojego towarzysza, i myślałam o wczorajszym wieczorze. Nie wierzę, że zgodziłam się na przeprowadzkę do Bełchatowa. Teraz nachodziły mnie wątpliwości, a jeszcze parę lat temu skakałabym z radości, że spotykam się z siatkarzem i że poznam siatkarzy Skry. To wszystko wydaje się spełnieniem marzeń, ale czy tak już zawsze będzie. A co jeśli ten związek rozpadnie się przez moją głupotę, tak jak wszystkie moje poprzednie związki? Co jeśli nie jestem dla Niego odpowiednią osobą? Jeśli nie jestem wystarczająco dobra? Moje rozmyślania przerwał Wojtek, który się przebudził. Spojrzał na mnie i delikatnie, z nieśmiałością mnie pocałował.

- Cześć – uśmiechnął się – jak się spało?
- Całkiem, całkiem – stwierdziłam.
- Która godzina? – zapytał.
- Nie mam pojęcia, ale chyba już późno – wstałam i zaczęłam szukać w torebce swojego telefonu – O kurczę! Po trzynastej.
- No to ładnie, a mieliśmy jechać dzisiaj na wakacje.
- Jakie wakacje? – spytałam zdezorientowana.
- No do Żyrardowa – odpowiedział wesoło.
- No dobra, to zróbmy tak: ja się szybko ogarnę, zrobię śniadanie, a ty w tym czasie spakujesz, a potem pojedziemy po moje rzeczy i kierunek Żyrardów – zaproponowałam.
- Ok, zgoda – zgodził się, a ja wstałam i poszłam do łazienki.

Wszystko szło dobrze, do momentu, gdy moje dopiero co zrobione śniadanie zaczął jeść Piotrek. Nakrzyczałam na Niego, żeby sam sobie zrobił, jednak On nie przejął się mną. Nie mając wyboru, zaczęłam robić nowe kanapki. Kiedy mieliśmy wychodzić z mieszkania, Piotrek zaciekawił się, gdzie się wybieramy.

- Jedziemy na parę dni do Żyrardowa, do moich rodziców – powiedziałam Mu.
- Ooooo, a skoro ten  Twój Żyrardów jest blisko Warszawy, to może bym się z Wami zabrał?
- Piotrek, ale my jedziemy do rodziców Ani – szybko odpowiedział Mu niezbyt zadowolony Wojtek.
- Myślę, że nie będzie problemu – uśmiechnęłam się do Niego.

Zanim zebraliśmy się do drogi była godzina dziewiętnasta. Oczywiście, musiałam obiecać babci, że zadzwonię jak tylko dojedziemy na miejsce. Droga dłużyła mi się niemiłosiernie, więc po pewnym czasie poszłam spać. Chłopaki obudzili mnie 20 kilometrów przed Żyrardowem. Stwierdziłam, że musze zadzwonić do mamy, że niedługo będę w domu. Ta bardzo się zdziwiła, ale chyba się ucieszyła. Nie powiedziałam jej tylko, że nie będę sama, ale myślę, że ucieszy się z takiej niespodzianki. Sama jest wielką fanką siatkówki, a jej ulubionym klubem jest właśnie olsztyński zespół. Kiedy wjechaliśmy już do mojej miejscowości, pokierowałam Wojtka w odpowiednim kierunku, abyśmy się nie zgubili.
- No i jesteśmy – krzyknęłam, kiedy podjechaliśmy pod mój dom.

Poinstruowałam chłopaków, gdzie mają wjechać samochodem, żeby nie zastawić garażu, a sama szybko otworzyłam drzwi domu i wpadłam w objęcia rodziców. Byli bardzo zdziwieni, gdy zobaczyli, że nie jestem sama. Mama od razu chciała wszystko wiedzieć, ale stwierdziłam, że to nie jest dobry moment i że opowiem jej wszystko rano. Przedstawiłam Wojtka i Piotrka rodzicom i chciałam udać się spać. Jednak moja mama nie byłaby sobą, gdyby nie zmusiła mnie do zjedzenia kolacji. Chłopcy bardzo się ucieszyli z tego powodu, gdyż jak stwierdzili są bardzo głodni.

- Tylko, gdzie Wy wszyscy się zmieścicie? – zastanawiała się na głos mama – Może, idź kochanie znajdź materac, to Ania prześpi się na nim – zwróciła się do taty.
- Mamo, zmieścimy się – szybko powiedziałam – Piotrek położy się w gościnnym, a ja z Wojtkiem u mnie w pokoju – mamę, która zawsze dużo gadała, zatkało.
- Ale jak to? – zdołała wydukać.
- Mamo, mam dwadzieścia cztery lata, jestem dorosła – chciałam ominąć zbędne dyskusje na mój temat – poza tym jest bardzo późno, więc porozmawiamy jutro.
- Ania ma rację, jest późno, porozmawiamy jutro. A teraz dzieciaki spać – tata stanął po mojej stronie, nie pozwalając dojść mamie do słowa.

Zanim położyliśmy się spać, było bardzo późno, dlatego też na drugi dzień wylegiwaliśmy się do godziny jedenastej. Czekała mnie dzisiaj poważna rozmowa z rodzicami na temat mojego „związku” oraz moich planów zamieszkania w Bełchatowie. Chciałam też chłopakom pokazać miasto, więc zapowiadał się pracowity dzień. Wstałam jako pierwsza z naszej trójki i postanowiłam przygotować śniadanie dla siatkarzy. Mama z tatą zostawili kartkę, że jadą na zakupy, także mieliśmy przez kilka godzin wolną chatę. Kiedy przygotowywałam śniadanie ktoś zasłonił moje oczy. Byłam przekonana, że był to Wojtek.

- Wojtek, przestań, chcę szybko zrobić śniadanie, bo jestem strasznie głodna – powiedziałam błagalnie.
- No ładnie, to już własnego brata nie poznajesz! – krzyknął z wyrzutem Bartek.
- Bartuś! – ucieszyłam się z widoku brata – myślałam, że nie ma Cię w domu, ostatnio mama mówiła, że więcej Cię nie ma niż jesteś.
- No proszę Cię, nie mogłem przegapić, że moja wredna siostrzyczka w końcu przyjechała – powiedział jak zwykle mój „kochany” braciszek – Ale czekaj, czekaj, szybko mi opowiadaj kim jest Wojtek, czyżby Anka sobie znalazła chłopaka? – zaśmiał się młody.
- Zaraz go poznasz – uśmiechnęłam się do Niego – Właśnie o wilku mowa – powiedziałam, kiedy zerknęłam, że chłopaki schodzą z góry.
- yyyyy – wydusił z siebie Bartek, szeroko otwierając oczy i buzię – Chy.. Chy.. Chyba sobie żartujesz? – zapytał się retorycznie.
- Bartusiu, to jest właśnie Wojtek i Piotrek, moi znajomi. Chłopaki, to mój młodszy brat – Bartek – przedstawiłam ich sobie, podali sobie ręce, jednak mina młodego niewiele się zmieniła – On jest po prostu wielkim fanem siatkówki – szybko dodałam, widząc zdezorientowane miny chłopaków.

Śniadanie zjedliśmy, przyjemnie rozmawiając na różne tematy. Bartek trochę opowiedział o swoich studiach, o życiu. Jednak długo nie siedzieliśmy. Młody zaoferował pomoc przy sprzątaniu, a my udaliśmy się na miasto. Zwiedzanie zajęło Nam około dwie godziny, po drodze wstąpiliśmy na lody. Był zwykły dzień roboczy, dlatego, na szczęście, nie spotkałam nikogo znajomego. Kiedy wróciliśmy do domu, rodzice już w nim byli. Po zjedzeniu pysznego obiadku, Wojtek wyciągnął Haina na popołudniowy jogging, żebym mogła na spokojnie porozmawiać z rodzicami. Nie do końca wiedziałam jak mam te rozmowę zacząć, więc postanowiłam nie owijać w bawełnę i powiedzieć im prosto z mostu.

- Słuchajcie, jestem już dorosłą, odpowiedzialną panią doktor, także nie musicie się o mnie martwić..
- Ale dla nas zawsze będziesz malutką Aneczką – weszła mi w słowo mama.
- Proszę, nie przerywajcie mi – powiedziałam – Jak już pewnie zauważyliście, jestem z Wojtkiem, nie wiem na razie czy to coś poważnego, ale wiem jedno, jestem w nim cholernie zakochana. I chcę spróbować takiego poważnego związku. Mam nadzieję, że to właśnie On okaże się tym jedynym. A druga sprawa jest taka, że nie będę już mieszkała w Olsztynie – zakończyłam swój monolog, delikatnie się do nich uśmiechając.
- No cóż, kochanie – zaczął tata – tak jak sama powiedziałaś, jesteś dorosła. Wojtek wydaje się miłym facetem, więc rób jak uważasz – powiedział i przytulił mnie do siebie, jakbym ciągle był małym dzieckiem.
- Aniu, rozumiem – dodała mama – ale zdajesz sobie sprawę, że nie będzie Wam łatwo, On jest siatkarzem, nie będziecie się czasem przez długi czas widywać, wyjazdy na mecze, fanki. Musisz to jeszcze przemyśleć – powiedziała, jak zwykle rozważna – No i jak to nie będziesz mieszkała w Olsztynie? Wracasz do domu? – spytała.

Opowiedziałam im o wszystkim ze szczegółami. W międzyczasie wrócili chłopaki, wykąpali się i wszyscy razem usiedliśmy przed telewizorem. Dni „urlopu” mijały zdecydowanie za szybko i nim się obejrzałam, musieliśmy wyjeżdżać z Żyrardowa. Moi rodzice bardzo polubili Wojtka, z czego byłam zadowolona. Podczas pobytu w moim rodzinnym mieście odpoczęliśmy, spotkaliśmy się z moimi starymi znajomymi, a co najważniejsze z moimi kochanymi przyjaciółkami. Okazało się, że dziewczyny znają się z Piotrkiem ze zgrupowań w Spale i nawet się lubią. Przy okazji zaliczyliśmy też kilka imprez i wycieczkę do stolicy. W dzień wyjazdu, spakowałam wszystkie potrzebne mi rzeczy i ruszyliśmy do Olsztyna. Nie spędziliśmy tam wiele czasu, gdyż po tygodniu spakowani i bardzo szczęśliwi ruszyliśmy do naszego nowego miasta. 

____________
Z lekkim opóźnienie, ale za to troszeczkę dłuższy. Od razu przepraszam Was, że nic się w nim interesującego nie dzieje, ale musiał powstać rozdział z wizyty w Żyrardowie. Obiecuję, że teraz będzie ciekawiej, no i może nie tak cukierkowo...
Gorąco pozdrawiam i bardzo bardzo bardzo dziękuję za te miłe komentarze, bo teraz wiem, że ktoś "to coś" czyta :D / A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz