Cały wieczór myślałam o
dzisiejszym poranku. Mimo, że podobał mi się ten chłopak, nie powinnam była
dawać mu swojego numeru. To było nieodpowiedzialne. Przecież ja taka nie
jestem! Zawsze pięć razy pomyślę zanim coś zrobię i nie pcham się w żadne
niebezpieczne sytuacje. No cóż, czasu nie cofnę. A może teraz właśnie przyszła
kolej na mnie, może to Wojtek jest tym jedynym. Już taka młoda nie jestem, a do
tej pory nie myślałam o ustatkowaniu się. Rodzina, dzieci.. nie, jeszcze nie.
Powinnam najpierw spełnić swoje zawodowe plany i marzenia, żeby później niczego
nie żałować. Ale teraz muszę wreszcie wrócić do rzeczywistości. A rzeczywistość
jest taka, że jutro od rana mam zajęcia, a potem praktyki. W tym momencie
spojrzałam na zegarek. Było zdecydowanie za późno, a obiecywałam sobie, że będę
chodziła wcześniej spać. Szybciutko wykąpałam się i poszłam spać, żeby rano nie
spóźnić się na uczelnię.
Wstałam z niemałym trudem, ale
szybko wzięłam zimny prysznic i ubrałam się. Postanowiłam, że śniadanie zjem na
mieście, więc po 15 minutach byłam już przed blokiem. Droga na uniwersytet
zajęła mi 30 minut, a wszystkie wykłady minęły w oka mgnieniu. Cieszyłam się z
tego, bo teraz czekał mnie dyżur w szpitalu. Bardzo to lubiłam, rozmowy z
pacjentami, opowieści lekarzy o operacjach, wiedziałam, że to jest moje
miejsce.
Dni mijały, a mój ostatni semestr
na studiach dobiegał końca. Nie miałam tu w Olsztynie wielu przyjaciół, do
uczelni też nie przywiązałam się. Trzeba zastanowić się nad tym co dalej. Mimo,
że pokochałam Olsztyn to nie chciałam tu mieszkać, nic mnie tu nie trzymało. W
głębi duszy , przez te kilka tygodni, liczyłam na to, że może zadzwoni, jednak
on się nie odezwał, a ja nie chciałam się narzucać.
- Babciu, jesteś? – krzyknęłam,
wchodząc do mieszkania. Od dzisiaj jestem już tytułowaną panią doktor , bardzo
się cieszyłam, że udało mi się obronić na 5 pracę doktorską. Wracając kupiłam
nawet szampana, żeby moc świętować razem z babcią i Grześkiem. Jednak w domu
nikogo nie było. To było trochę dziwne, ale pomyślałam, że są dorośli, więc
mogą wychodzić kiedy i gdzie chcą. Z powodu znakomitego humoru postanowiłam
zrobić im niespodziankę. Ugotowałam pyszny obiad i czekałam na nich, oglądając
telewizję. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza, poszłam do
przedpokoju przywitać się z babcią, jednak moim oczom nie ukazała się babcia,
tylko cztery ukochane dziewczyny.
- Co w tu robicie? – powiedziałam
ze zdziwieniem.
- Fajnie nas witasz, nie
cieszysz, że nas widzisz? – krzyknęła Agata, rzucając mi się na szyję.
- Oczywiście, że się cieszę!
Wchodźcie, siadajcie, zaraz Wam dam obiad, bo właśnie zrobiłam – łzy stanęły w
moich oczach, kiedy je wszystkie zobaczyłam. Nie spodziewałam się, że przyjadą.
Zrobiły mi taką niesamowitą niespodziankę! Trzy z nich poznałam jeszcze w
gimnazjum, mimo że były ode mnie młodsze od razu złapałyśmy wspólny język, no i
łączyła nas jeszcze jedna rzecz, a mianowicie siatkówka. Chociaż nigdy razem
nie trenowałyśmy, to jeździłam z nimi na obozy i spędzałyśmy razem dużo czasu.
Czwartą osobą była moja przyjaciółka z czasów liceum - Agata. Postanowiłyśmy,
że spędziłyśmy cały wieczór na rozmowach. Miałyśmy sobie tyle do opowiedzenia,
gadałyśmy głównie o tym, co wydarzyło się odkąd się nie widziałyśmy. Nie obyło
się również bez wina. W międzyczasie musiałam skoczyć do sklepu po kilka
butelek, żeby nam nie zabrakło. Dziewczyny opowiadały o ich nowych i starych
miłościach, a ja tylko słuchałam z uśmiechem na twarzy.
- No Aniu, kochana nasza, a
powiedz, co tam u Ciebie? Twoja babcia mówiła coś o jakimś przystojniaku –
Agatka jak zawsze była dobrze poinformowana. Moja babcia uwielbiała ją, więc
pewnie opowiedziała jej o Wojtku. Nie wiem czy chciałam roztrząsać tę sprawę,
to wszystko było dosyć dziwne.
- Nie ma o czym mówić, nie ma
żadnego Wojtka – powiedziałam ze spokojem w głosie.
- Aaaa to tak ma na imię, Wojtek,
ładnie, no opowiadaj, nie daj się prosić – na kolanach błagała mnie Kaśka.
- Jesteście okropne, mówiłam Wam
już? – roześmiałam się i dolewając sobie wina, zaczęłam opowiadać dziewczynom o
tajemniczym chłopaku.
- I nie zadzwoniłaś? –
zapiszczała Aga.
- Przecież nie będę się mu
narzucała! – odpowiedziałam jej lekko podniesionym głosem.
- Aniu, kochanie, nie denerwuj
się tylko. Zobacz, siedzisz w tym Olsztynie już tyle czasu, a z nikim się tu jeszcze
nie spotykałaś. To nie jest dla Ciebie dobre, zamykasz się w ten sposób na
ludzi. Tak wiem, wiem, zaraz powiesz, że masz szpital i tam masz kontakt z
ludźmi, ale dobrze wiesz, że to nie to samo. Potrzebujesz kogoś. I trafia się
taka okazja, a ty nie chcesz się narzucać? No proszę Cię, szczęściu trzeba
czasem pomóc. Dawaj telefon! – Aśka zawsze była pewna siebie, wiedziała czego
od życia chce. Podziwiałam ją za to, była uparta i dzięki temu osiągnęła sukces,
nie rzuciła siatkówki tak jak ja, kontynuowała swoją grę, rozwijała się. Wtedy,
kiedy ja uczyłam się do matury, to ona dostawała propozycje gry z klubów ORLEN
ligi. Teraz, dwa lata ode mnie młodsza dziewczyna jest jedną z najlepszych
zawodniczek w kraju.
- Ale jesteś pewna? – z każdą
sekundą byłam mniej pewna swojej decyzji. Wyjęłam telefon z torebki i już
miałam schować go z powrotem, gdy Aśka wyrwała mi go z ręki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz