niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 1.


Cały wieczór myślałam o dzisiejszym poranku. Mimo, że podobał mi się ten chłopak, nie powinnam była dawać mu swojego numeru. To było nieodpowiedzialne. Przecież ja taka nie jestem! Zawsze pięć razy pomyślę zanim coś zrobię i nie pcham się w żadne niebezpieczne sytuacje. No cóż, czasu nie cofnę. A może teraz właśnie przyszła kolej na mnie, może to Wojtek jest tym jedynym. Już taka młoda nie jestem, a do tej pory nie myślałam o ustatkowaniu się. Rodzina, dzieci.. nie, jeszcze nie. Powinnam najpierw spełnić swoje zawodowe plany i marzenia, żeby później niczego nie żałować. Ale teraz muszę wreszcie wrócić do rzeczywistości. A rzeczywistość jest taka, że jutro od rana mam zajęcia, a potem praktyki. W tym momencie spojrzałam na zegarek. Było zdecydowanie za późno, a obiecywałam sobie, że będę chodziła wcześniej spać. Szybciutko wykąpałam się i poszłam spać, żeby rano nie spóźnić się na uczelnię.
Wstałam z niemałym trudem, ale szybko wzięłam zimny prysznic i ubrałam się. Postanowiłam, że śniadanie zjem na mieście, więc po 15 minutach byłam już przed blokiem. Droga na uniwersytet zajęła mi 30 minut, a wszystkie wykłady minęły w oka mgnieniu. Cieszyłam się z tego, bo teraz czekał mnie dyżur w szpitalu. Bardzo to lubiłam, rozmowy z pacjentami, opowieści lekarzy o operacjach, wiedziałam, że to jest moje miejsce.

Dni mijały, a mój ostatni semestr na studiach dobiegał końca. Nie miałam tu w Olsztynie wielu przyjaciół, do uczelni też nie przywiązałam się. Trzeba zastanowić się nad tym co dalej. Mimo, że pokochałam Olsztyn to nie chciałam tu mieszkać, nic mnie tu nie trzymało. W głębi duszy , przez te kilka tygodni, liczyłam na to, że może zadzwoni, jednak on się nie odezwał, a ja nie chciałam się narzucać. 
- Babciu, jesteś? – krzyknęłam, wchodząc do mieszkania. Od dzisiaj jestem już tytułowaną panią doktor , bardzo się cieszyłam, że udało mi się obronić na 5 pracę doktorską. Wracając kupiłam nawet szampana, żeby moc świętować razem z babcią i Grześkiem. Jednak w domu nikogo nie było. To było trochę dziwne, ale pomyślałam, że są dorośli, więc mogą wychodzić kiedy i gdzie chcą. Z powodu znakomitego humoru postanowiłam zrobić im niespodziankę. Ugotowałam pyszny obiad i czekałam na nich, oglądając telewizję. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza, poszłam do przedpokoju przywitać się z babcią, jednak moim oczom nie ukazała się babcia, tylko cztery ukochane dziewczyny.
- Co w tu robicie? – powiedziałam ze zdziwieniem.
- Fajnie nas witasz, nie cieszysz, że nas widzisz? – krzyknęła Agata, rzucając mi się na szyję.
- Oczywiście, że się cieszę! Wchodźcie, siadajcie, zaraz Wam dam obiad, bo właśnie zrobiłam – łzy stanęły w moich oczach, kiedy je wszystkie zobaczyłam. Nie spodziewałam się, że przyjadą. Zrobiły mi taką niesamowitą niespodziankę! Trzy z nich poznałam jeszcze w gimnazjum, mimo że były ode mnie młodsze od razu złapałyśmy wspólny język, no i łączyła nas jeszcze jedna rzecz, a mianowicie siatkówka. Chociaż nigdy razem nie trenowałyśmy, to jeździłam z nimi na obozy i spędzałyśmy razem dużo czasu. Czwartą osobą była moja przyjaciółka z czasów liceum - Agata. Postanowiłyśmy, że spędziłyśmy cały wieczór na rozmowach. Miałyśmy sobie tyle do opowiedzenia, gadałyśmy głównie o tym, co wydarzyło się odkąd się nie widziałyśmy. Nie obyło się również bez wina. W międzyczasie musiałam skoczyć do sklepu po kilka butelek, żeby nam nie zabrakło. Dziewczyny opowiadały o ich nowych i starych miłościach, a ja tylko słuchałam z uśmiechem na twarzy.

- No Aniu, kochana nasza, a powiedz, co tam u Ciebie? Twoja babcia mówiła coś o jakimś przystojniaku – Agatka jak zawsze była dobrze poinformowana. Moja babcia uwielbiała ją, więc pewnie opowiedziała jej o Wojtku. Nie wiem czy chciałam roztrząsać tę sprawę, to wszystko było dosyć dziwne.
- Nie ma o czym mówić, nie ma żadnego Wojtka – powiedziałam ze spokojem w głosie.
- Aaaa to tak ma na imię, Wojtek, ładnie, no opowiadaj, nie daj się prosić – na kolanach błagała mnie Kaśka.
- Jesteście okropne, mówiłam Wam już? – roześmiałam się i dolewając sobie wina, zaczęłam opowiadać dziewczynom o tajemniczym chłopaku.
- I nie zadzwoniłaś? – zapiszczała Aga.
- Przecież nie będę się mu narzucała! – odpowiedziałam jej lekko podniesionym głosem.
- Aniu, kochanie, nie denerwuj się tylko. Zobacz, siedzisz w tym Olsztynie już tyle czasu, a z nikim się tu jeszcze nie spotykałaś. To nie jest dla Ciebie dobre, zamykasz się w ten sposób na ludzi. Tak wiem, wiem, zaraz powiesz, że masz szpital i tam masz kontakt z ludźmi, ale dobrze wiesz, że to nie to samo. Potrzebujesz kogoś. I trafia się taka okazja, a ty nie chcesz się narzucać? No proszę Cię, szczęściu trzeba czasem pomóc. Dawaj telefon! – Aśka zawsze była pewna siebie, wiedziała czego od życia chce. Podziwiałam ją za to, była uparta i dzięki temu osiągnęła sukces, nie rzuciła siatkówki tak jak ja, kontynuowała swoją grę, rozwijała się. Wtedy, kiedy ja uczyłam się do matury, to ona dostawała propozycje gry z klubów ORLEN ligi. Teraz, dwa lata ode mnie młodsza dziewczyna jest jedną z najlepszych zawodniczek w kraju.
- Ale jesteś pewna? – z każdą sekundą byłam mniej pewna swojej decyzji. Wyjęłam telefon z torebki i już miałam schować go z powrotem, gdy Aśka wyrwała mi go z ręki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz