sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 3.


Zaniemówiłam z wrażenia. Mimo, że kręciło mi się w głowie od alkoholu, to byłam w pełni świadoma, tego co się dzieje.

- Wojtek – zaczęłam cicho – Co to miało znaczyć? My się praktycznie w ogóle nie znamy.
- Ja wiem, że nie odzywałem się do Ciebie, to była moja wina. Jutro Ci wszystko wytłumaczę. No i ... – już teraz nie był taki pewny siebie – przepraszam, to był jedyny sposób, żebyś nie poszła z tym pajacem.
- A może ja chciałam z nim iść?! Co Ty sobie wyobrażasz?! – zaczęłam się denerwować.
- Aniu, mi naprawdę na Tobie zależy.
- Gdyby tak było, to już dawno byśmy byli razem! – łzy zaczęły płynąć z moich oczu.

 Dlaczego tak zareagowałam? Może rzeczywiście coś do Niego czułam. Ale czy możliwe jest żeby zakochać się w kimś od pierwszego wejrzenia? No tak, pamiętam jak na trzecim roku mieliśmy zajęcia z neurologii. Zakochanie to po prostu reakcje chemiczne, które zachodzą w naszym mózgu, więc możliwe, że i taka reakcja zaszła w moim przypadku.

- Chodź, odprowadzę Cię do domu, a jak jutro się spotkamy, to porozmawiamy na spokojnie – był zmieszany, ale widząc, że nie zamierza odpuścić, szybkim krokiem ruszyłam w stronę mieszkania babci.

***
Drogi powrotnej nie pamiętam, obudziłam się rano z przeraźliwym bólem głowy, przebrana w moją pidżamkę. Była godzina 13. Zdążyłam się ucieszyć, że mam cały dzień dla siebie i nie muszę nigdzie wychodzić, kiedy przypomniałam sobie przebieg wczorajszego wieczoru: dziewczyny – telefon – wino – klub – Wojtek… O 16 byłam z Nim umówiona. Cholera! Jak ja się pokażę dzisiaj ludziom na oczy! Wyglądam strasznie. Szybko pobiegłam do łazienki i zaczęłam „Akcję Ratunkową”. O 15 byłam gotowa do wyjścia, a w międzyczasie zrobiłam nawet obiad dla dziewczyn. Laski jeszcze spały, więc wychodząc z domu zostawiłam im kartkę, żeby się nie martwiły. Bardzo powoli ruszyłam w stronę kawiarni. Idąc przez miasto zastanawiałam się czy wyjaśni mi wszystko, tak jak wczoraj obiecał. Nie robiłam sobie wielkich nadziei, ale ten pocałunek, ta troska, to mogło coś znaczyć.

Wojtek siedział przy stoliku, lecz kiedy mnie zobaczył szybko się poderwał.

- Jesteś. Już myślałem, że nie przyjdziesz – powiedział z ulgą w głosie.
- Jak widać jestem.
- Mam dla Ciebie malutką niespodziankę. Chodźmy – chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.
- No, ale poczekaj, gdzie, po co? – dopytywałam się.
- Zobaczysz.

Przeszliśmy prawie pół Olsztyna, a naszą wyprawę skończyliśmy pod halą Uranią. Nie miałam zielonego pojęcia, po co zabrał mnie tutaj.

- Wiesz gdzie jesteśmy? – zapytał, a w jego głosie wyczuwałam ekscytację.
- No jasne, że wiem, tylko nie za bardzo rozumiem, po co przyprowadziłeś mnie pod Uranię – stwierdziłam.
- Przekonasz się – otworzył mi drzwi na halę, po czym weszliśmy do środka.
- Witam w moim świecie – powiedział, a moim oczom ukazało się boisko do siatkówki.
- Po co mnie tu przyprowadziłeś? Mieliśmy porozmawiać – zaczynałam się niecierpliwić.
- Po prostu tutaj, na hali, czuję się lepiej. Posłuchaj mnie. Jestem Ci winien przeprosiny. Wierz mi, naprawdę chciałem zadzwonić, ale dopadła mnie kontuzja, musiałem szybko dojść do siebie, żeby móc jechać na zgrupowanie kadry do Spały. Przez te kilka tygodni dużo o Tobie myślałem. Nigdy nie zdarzyło mi się coś podobnego.. – zbliżył się do mnie i chciał mnie znowu pocałować, jednak szybko się odsunęłam i ruszyłam w stronę trybun.
- Naprawdę rozumiem, że siatkówka jest dla Ciebie najważniejsza, ale nie znalazłeś nawet głupich pięciu minut, żeby zadzwonić? – byłam bardzo rozczarowana.
- Aniu… To może zaczniemy jeszcze raz, hmm?
- Nie wiem Wojtek, chyba muszę to wszystko przemyśleć – podjęłam już decyzję, ale nie chciałam, żeby było mu za łatwo, chciałam potrzymać go troszeczkę w niepewności – Masz piłkę? – zapytałam.
- Piłkę, jaką piłkę? – wyrwałam go tym pytaniem z rozmyślań.
- No piłkę, okrągłą – szeroko się do Niego uśmiechnęłam.
- Tak, a po co Ci piłka? Chcesz ze mną poodbijać? – ja tylko tajemniczo się uśmiechnęłam i ruszyłam w stronę boiska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz