Zaniemówiłam z wrażenia. Mimo, że
kręciło mi się w głowie od alkoholu, to byłam w pełni świadoma, tego co się
dzieje.
- Wojtek – zaczęłam cicho – Co to
miało znaczyć? My się praktycznie w ogóle nie znamy.
- Ja wiem, że nie odzywałem się
do Ciebie, to była moja wina. Jutro Ci wszystko wytłumaczę. No i ... – już
teraz nie był taki pewny siebie – przepraszam, to był jedyny sposób, żebyś nie
poszła z tym pajacem.
- A może ja chciałam z nim iść?!
Co Ty sobie wyobrażasz?! – zaczęłam się denerwować.
- Aniu, mi naprawdę na Tobie
zależy.
- Gdyby tak było, to już dawno
byśmy byli razem! – łzy zaczęły płynąć z moich oczu.
Dlaczego tak zareagowałam? Może rzeczywiście
coś do Niego czułam. Ale czy możliwe jest żeby zakochać się w kimś od
pierwszego wejrzenia? No tak, pamiętam jak na trzecim roku mieliśmy zajęcia z
neurologii. Zakochanie to po prostu reakcje chemiczne, które zachodzą w naszym
mózgu, więc możliwe, że i taka reakcja zaszła w moim przypadku.
- Chodź, odprowadzę Cię do domu,
a jak jutro się spotkamy, to porozmawiamy na spokojnie – był zmieszany, ale
widząc, że nie zamierza odpuścić, szybkim krokiem ruszyłam w stronę mieszkania
babci.
***
Drogi powrotnej nie pamiętam,
obudziłam się rano z przeraźliwym bólem głowy, przebrana w moją pidżamkę. Była
godzina 13. Zdążyłam się ucieszyć, że mam cały dzień dla siebie i nie muszę
nigdzie wychodzić, kiedy przypomniałam sobie przebieg wczorajszego wieczoru:
dziewczyny – telefon – wino – klub – Wojtek… O 16 byłam z Nim umówiona.
Cholera! Jak ja się pokażę dzisiaj ludziom na oczy! Wyglądam strasznie. Szybko
pobiegłam do łazienki i zaczęłam „Akcję Ratunkową”. O 15 byłam gotowa do
wyjścia, a w międzyczasie zrobiłam nawet obiad dla dziewczyn. Laski jeszcze
spały, więc wychodząc z domu zostawiłam im kartkę, żeby się nie martwiły.
Bardzo powoli ruszyłam w stronę kawiarni. Idąc przez miasto zastanawiałam się
czy wyjaśni mi wszystko, tak jak wczoraj obiecał. Nie robiłam sobie wielkich
nadziei, ale ten pocałunek, ta troska, to mogło coś znaczyć.
Wojtek siedział przy stoliku,
lecz kiedy mnie zobaczył szybko się poderwał.
- Jesteś. Już myślałem, że nie
przyjdziesz – powiedział z ulgą w głosie.
- Jak widać jestem.
- Mam dla Ciebie malutką
niespodziankę. Chodźmy – chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.
- No, ale poczekaj, gdzie, po co?
– dopytywałam się.
- Zobaczysz.
Przeszliśmy prawie pół Olsztyna,
a naszą wyprawę skończyliśmy pod halą Uranią. Nie miałam zielonego pojęcia, po
co zabrał mnie tutaj.
- Wiesz gdzie jesteśmy? –
zapytał, a w jego głosie wyczuwałam ekscytację.
- No jasne, że wiem, tylko nie za
bardzo rozumiem, po co przyprowadziłeś mnie pod Uranię – stwierdziłam.
- Przekonasz się – otworzył mi
drzwi na halę, po czym weszliśmy do środka.
- Witam w moim świecie – powiedział,
a moim oczom ukazało się boisko do siatkówki.
- Po co mnie tu przyprowadziłeś? Mieliśmy
porozmawiać – zaczynałam się niecierpliwić.
- Po prostu tutaj, na hali, czuję
się lepiej. Posłuchaj mnie. Jestem Ci winien przeprosiny. Wierz mi, naprawdę
chciałem zadzwonić, ale dopadła mnie kontuzja, musiałem szybko dojść do siebie,
żeby móc jechać na zgrupowanie kadry do Spały. Przez te kilka tygodni dużo o
Tobie myślałem. Nigdy nie zdarzyło mi się coś podobnego.. – zbliżył się do mnie
i chciał mnie znowu pocałować, jednak szybko się odsunęłam i ruszyłam w stronę
trybun.
- Naprawdę rozumiem, że siatkówka
jest dla Ciebie najważniejsza, ale nie znalazłeś nawet głupich pięciu minut,
żeby zadzwonić? – byłam bardzo rozczarowana.
- Aniu… To może zaczniemy jeszcze
raz, hmm?
- Nie wiem Wojtek, chyba muszę to
wszystko przemyśleć – podjęłam już decyzję, ale nie chciałam, żeby było mu za
łatwo, chciałam potrzymać go troszeczkę w niepewności – Masz piłkę? –
zapytałam.
- Piłkę, jaką piłkę? – wyrwałam go
tym pytaniem z rozmyślań.
- No piłkę, okrągłą – szeroko się
do Niego uśmiechnęłam.
- Tak, a po co Ci piłka? Chcesz
ze mną poodbijać? – ja tylko tajemniczo się uśmiechnęłam i ruszyłam w stronę
boiska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz