poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział 15.

- Michał, możemy pogadać? – zapytałam, kiedy po kilku sygnałach usłyszałam zaspane „Halo”.
- Ania? Dlaczego dzwonisz w środku nocy? – zaczął zadawać pytania.
- Nie mogę spać, pójdziesz ze mną na spacer? Za 15 minut przed szpitalem? – tym razem to ja nie dawałam Mu dojść do słowa.
- Ok, ale.. – zaczął, ale znów szybko Mu przerwałam.
- To do zobaczenia – wyszeptałam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę.

Wciągnęłam na siebie dresy, założyłam ciepła kurtkę i najciszej jak tylko mogłam wyszłam z ciepłego mieszkania, na chłodne, nocne powietrze. Wojtkowi nic nie powiedziałam, nie obudziłam Go. Zmierzałam pod miejsce spotkania, ciemnymi, wypustoszanymi ulicami. Kiedy dotarłam pod szpital, zobaczyłam, że Misiek już na mnie czeka. Widząc Jego zatroskaną minę, łzy same popłynęły po moich policzkach, a On nic nie mówiąc mocno mnie przytulił. Szliśmy w ciszy, żadne z Nas nie odważyło się powiedzieć ani słowa. W końcu przerwałam ciszę.

- Michał, ja chcę mieć dziecko – powiedziałam prosto z mostu.
- Ale poczekaj, od początku mi wszystko opowiedz, skąd ten pomysł, co na to Wojtek – odpowiedział spokojnie, a mnie zaczęło udzielać się Jego opanowanie – Chodź wejdziemy tutaj, do tego baru, jest otwarty całą noc – dodał, wprowadzając mnie do nie dużego pub’u, gdzie zamówiliśmy herbatę. Opowiedziałam Mu wszystko od początku, jak się pogodziliśmy, jak byliśmy u Mariusza i Pauliny, o mojej rozmowie z Nią, i w końcu o tym, że Wojtek nie chce teraz dziecka.
- Aniu, posłuchaj, z tego co mówisz wynika, że On nie powiedział ci, że nie chce dziecka, ale że musi to wszystko przemyśleć. Nie możesz do tego aż tak emocjonalnie podchodzić. Pytasz mnie o radę, więc Ci powiem, żebyś wrzuciła na luz. Dajcie sobie czas, zobacz jeszcze nie dawno byliście pokłóceni, nie wierzyłaś, że może być jeszcze dobrze, a teraz zobacz, wszystko jest jak dawniej. Jest sezon ligowy, zaraz zaczną się wyjazdy na mecze, zobaczysz jak to jest, jak jest ciężko. Jesteś niedługo po studiach, dopiero zaczęłaś obie prace. Przemyśl to wszystko, jeśli zdecydujecie się na dziecko teraz, to będziesz musiała się liczyć z tym, że będzie ciężko, rok, może dwa przerwy w pracy, a potem znowu wszystko od nowa będziesz musiała zaczynać – skończył swój moralizatorski wywód, a ja myślałam. Nic nie mówiłam, tylko myślałam, że On może mieć rację, że muszę poczekać, aż Wojtek będzie gotowy na rozmowę.
- Dziękuję Michał, nawet nie wiesz, ile ta rozmowa, to spotkanie dla mnie znaczyło – powiedziałam i pocałowałam Go w policzek – Do zobaczenia na treningu – dodałam i ruszyłam do domu, teraz już pewna, że nie mogę rozpaczać i gniewać się na Wojtka, tylko poczekać, aż On będzie gotowy na rozmowę. Kiedy z powrotem wślizgiwałam się do łóżka, Wojtek się obudził.
- Która godzina? – zapytał.
- Jeszcze możesz spać, kochanie – powiedziałam, po czym wtuliłam się w ukochanego, już teraz nie mając problemów z uśnięciem.

Dzień rozpoczął się dla mnie bardziej pozytywnie niż minęła mi noc. O 9 wyszliśmy z Wojtkiem na trening. Z jego kostką było coraz lepiej. Badałam ją dzisiaj razem z Olkiem i doszliśmy do wniosku, że może już powoli wdrażać się w indywidualne treningi. Dzisiaj po treningu odbyła się odprawa techniczna, gdyż w piątek po pierwszym treningu wyjeżdżamy do Rzeszowa. To będzie mój pierwszy mecz, na dodatek wyjazdowy. Jadę tam bez mojego mentora, także jestem rzucana na głęboką wodę. Niesamowicie się denerwuję, lecz nie daję po sobie tego poznać, ale mimo nerwów wydaje mi się, że dam sobie radę.  Wojtek pojedzie razem z nami, ale nie będzie grał. Taką decyzję podjęliśmy – my, czyli cały sztab. Chcemy, aby drużyna się umacniała, żeby pomiędzy chłopakami nawiązała się więź emocjonalna, dlatego nawet kontuzjowani zawodnicy jeżdżą na mecze wyjazdowe. Przez wyjazd i przez to że nie będzie mnie przez cztery dni w Bełchatowie, muszę trochę dłużej i bardziej intensywnie popracować w szpitalu. Czas do piątku mija mi niesamowicie szybko, żyję praktycznie tylko szpitalem i klubem, a na sen pozostaje bardzo niewiele czasu. W piątek rano przyjeżdżam ze szpitala do domu, biorę prysznic, pakuję klubowe rzeczy i razem z Wojtkiem ruszamy na halę. Kiedy po treningu chłopaki idą do szatni się wykąpać, ja razem z Olkiem zapakowuję wszystkie niezbędne nam rzeczy do postawienia chłopaków na nogi po meczach w Rzeszowie do autokaru. Po około pół godziny, dosłownie padam nieżywa na jedno z siedzeń w autokarze.

- Ej, a jak coś się jej stało? – usłyszałam, jakby przez mgłę.
- Nie no coś ty, pewnie tylko śpi – powiedział drugi głos.
- Ty, Maciek, może zawołaj kogoś.
- Stary, kogo mam Ci zawołać? – dopytywał się nieznajomy.
- Idź po Olka albo po Nawrockiego – stwierdziła pierwsza osoba.
- Karol, Muzaj, co Wy tu robicie? – rozpoznałam głos Wojtka.
- Nie no nic, po prostu zastanawiamy się co się stało naszej nowej pani doktor – powiedział, chyba, Karol.
- Jak to, co się stało? Aneczko – zwrócił się tym razem do mnie – Aniu, kochanie – potrząsnął moim ramieniem, a ja bardzo niechętnie otworzyłam oczy – Wszystko w porządku słoneczko?
- Tak, tak, po prostu, przynieś mi mocną kawę, dobrze Wojtuś? – poprosiłam, a ten szybko wyskoczył z autokaru – A wy co tak stoicie, nie widzieliście zmęczonego człowieka? – zwróciłam się do chłopaków.
- Nie no, pani doktor, bo to wyglądało strasznie i przerażająco,  pani tak padła i nie wstawała i się wystraszyłem, więc zawołałem Karola – tłumaczył się młody Muzaj.
- Po pierwsze, Ania, mam na imię Ania – uśmiechnęłam się ciepło do Maćka – a po drugie, dziękuję za troskę, po prostu, ostatnie dni, dały mi nieźle popalić i od jakiś 36 godzin nie śpię, bo przed waszym treningiem miałam całonocny dyżur i dlatego tak padłam, ale jak wypije kawę, którą ma mi zaraz przynieść Wojtek, to będzie dobrze – powiedziałam i kazałam wracać chłopakom na swoje miejsca, bo zaraz będziemy ruszać.

 Po wypiciu mocnej kawy i paru godzinach snu w drodze, od razu czułam się lepiej. W Rzeszowie byliśmy koło godziny 19, więc po szybkim zakwaterowaniu w hotelu ruszyliśmy na kolację i krótki wieczorny trening. W pokojach byliśmy dopiero po 22. Ja swój dzieliłam z Olkiem, gdyż nie wypada, aby zawodnik i członek sztabu byli w jednym pokoju, mimo, iż wszyscy wiedzieli, że jesteśmy z Wojtkiem parą. Kiedy dowiedział się z kim będę w pokoju, od razu zrobił się bardzo zazdrosny.

- Kochanie, przecież to jest tylko Olek, dajże spokój – tłumaczyłam Mu jak małemu dziecku – Myślałam, że mi ufasz, w życiu bym Cię nie zdradziła – powiedziałam, tym razem używając mocniejszych argumentów.
- Ależ, ufam Ci, po prostu nie podoba mi się to, że będziesz wieczorem z Olkiem w jedynym małym pokoju, wolałbym, ja mieszkać z Tobą – powiedział, całując mnie namiętnie.
- Wiem, że byś wolał, ja też bym wolała, ale jesteśmy w pracy i niestety musimy zachować profesjonalizm – powiedziałam i zepchnęłam Go z mojego łóżka, gdyż usłyszałam, że mój współlokator wchodzi do pokoju.
- To może ja Wam nie będę przeszkadzał – powiedział fizjoterapeuta i chciał wyjść z pokoju.
- Nie, no coś Ty, Wojtek już wychodzi, poza tym to też Twój pokój – zwróciłam się do Olka, po czy dodałam do ukochanego – Misiu, zobaczymy się jutro, wyśpij się – po czym cmoknęłam Go w policzek.
- Dobranoc – odpowiedział i z miną obrażonego dziecka wyszedł z pokoju, a my widząc to wybuchliśmy gromkim śmiechem.
- Gdybyś porozmawiała z Jackiem, to może zgodziłby się, żebyście mieszkali w jednym pokoju, w końcu Wojtek nie będzie grał w tych meczach. No i ja wiem jak to jest na początku związku, ludzie wtedy potrzebują bliskości – powiedział siadając na swoim łóżku.
- A wtedy z kim ty byś był w pokoju, co? – zadałam retoryczne pytanie – Poza tym bliskość bliskością, ale ja chcę się w końcu wyspać – powiedziałam, po czym zaczęłam rozpakowywać moją walizkę.
- Wojtek nie daje Ci po nocach spać, no nie ładnie, chyba trzeba z nim porozmawiać, żeby naszej pani doktor nam tak nie męczył – zaśmiał się Olek.
- Chciałabym, żeby było tak jak mówisz, wiesz? Moje niewyspanie bardziej wynika z faktu nocnych dyżurów w szpitalu i chyba mojej nadgorliwości  – powiedziałam, ziewając.
- Dobra, to leć się pierwsza kąpać i do łóżka, a jutro jak nie będzie z chłopakami dużo roboty, to zrobię Ci odprężający masaż, bo widać, że cały czas chodzisz spięta i poddenerwowana - stwierdził z troską w głosie.

- Jesteś wspaniały, dziękuję – rzekłam entuzjastycznie i pobiegłam do łazienki, aby jak najszybciej położyć się do łóżka i oddać się w objęcia Morfeusza.

_______________
Enjoy ;) 

3 komentarze:

  1. Misiek, Piter, Zibi, Paul i "Matt za piękny na ten świat" zaprasza na niedawno powstały blog : http://nowonlyliveforyou.blogspot.com/ :)
    Zaręczny jak z filmu akcji, przeprosiny o której marzy każda z Nas, wielka zgrana paczka przyjaciół, prawdziwa miłość, ale także ta nieszczęśliwa - to wszystko co można tu znaleźć.
    Teraz chcę wprowadzić jeszcze jakiegoś bohatera, może masz jakiś pomysł, kto by to mógł być ? Czekam na Twoją propozycję ! Zapraszam Cię jeszcze raz bardzo serdecznie ! :)

    PS. Przepraszam za spam, ale nie widzę zakładki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za podesłanie linka ;) Naprawdę bardzoo podoba mi się to opowiadanie! :D czekam na kolejny! <3 Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Heroiczność czwarta- Stan zdrowia Łucji z godziny na godzinę diametralnie się zmienił. Przy niej dziwnym zbiegiem okolicznośći pojawił się młody przyjmujący Skry. Co z tego wynikło? Czemu Łucja 'pluje' krwią? Czy młoda dziewczyna wyjdzie z tej opresji cało? Wszystkiego dowiesz się w nowym rozdziale na którego serdecznie zapraszam heroicznanaiwnosc.blogspot.com

    Pozdrawiam Anka,
    (PRZEPRASZAM ZA SPAM, U CIEBIE NADRABIAM)

    OdpowiedzUsuń