czwartek, 10 października 2013

Rozdział 17.

Sytuacja zaczęła mocno zastanawiać. Już od samego rana ten człowiek wzbudził u mnie jakąś sympatię, a to jego zmieszanie, gdy chłopaki wspomnieli o żonie… Moje rozmyślania przerwał Wojtek:

- Kochanie – powiedział i namiętnie mnie pocałował – wiesz jak się stęskniłem – dodał po chwili. W tym momencie podszedł do nas Ignaczak.
- Przepraszam, nie chciałem Wam przeszkadzać. Nie wiedziałem młody, że jesteś z Anią – powiedział, podając rękę Wojtkowi.
- A ja nie wiedziałem, że się znacie. Cześć Krzysiu – powiedział do libero i spojrzał pytająco na nas.
- No poznaliśmy się dzisiaj, najpierw rano Ania na mnie wpadła jak sobie biegałem i teraz na hali, ku mojemu zaskoczeniu, także ją spotkałem – nie dał mi dojść do słowa – No a tak właściwie to chciałem wziąć od Ciebie Anka numer, bo się umówiliśmy, ale nie będę miał się z Tobą jak skontaktować – uśmiechnął się do nas.
- No dobrze, dobrze. To daj komórkę to Ci zapiszę – wzięłam od Niego telefon, który trzymał w ręku. Już wiedziałam, że zaraz będę musiała wszystko po kolei opowiedzieć Wojtkowi, bo nie da mi spokoju, ostatnio zrobił się trochę zazdrosny.
- Dobra, to ja spadam na trening, do zobaczenia na meczu – powiedział i pognał w stronę hali.
- Na czym to skończyliśmy, zanim Igła Nam przerwał – powiedziałam i chciałam Go pocałować, jednak On uniemożliwił mi to – O co chodzi? – spytałam zdziwiona.
- Już nie udawaj, że nie wiesz – zaczął mówić do mnie bardzo niemiłym tonem – Romansujesz ze wszystkimi po kolei ostatnio – ciągnął – Mariusz, Karol, Michał, a teraz jeszcze z Ignaczakiem. Jesteśmy razem, tak? To może w końcu przestaniesz się zachowywać jakbyś była singielką? – powiedział o kilka tonów za głośno. A ja nie zamierzałam być bierna mimo, że te słowa bardzo mnie uraziły.
-To już nie mogę poznawać nowych ludzi, ani się do nikogo uśmiechnąć, tak? Jak Ty w ogóle możesz tak o mnie myśleć, co? – tym razem to ja krzyczałam – Nie masz podstaw, żeby mnie oskarżać o takie rzeczy. Z Mariuszem, Karolem, od razu może mam mieć romans z całą drużyną. Albo nie! Najlepiej zamknij mnie w klatce, w domu, to wtedy nie będę już z nikim rozmawiała i może będziesz zadowolony! – powiedziałam i bez słowa pożegnania ruszyłam w kierunku miasta.

 Nasza kolejna kłótnia. Nie podoba mi się to. Cała zdenerwowana szłam uliczkami Rzeszowa, tak naprawdę nie wiedząc dokąd zmierzam. Czy to ma sens, tak szybko rozwinęło się to uczucie między nami, tak szybko ze sobą zamieszkaliśmy. Rodzice mieli rację, ze łatwo nie będzie. Dorosłe życie jest trudne, praca, samodzielne mieszkanie, problemy z facetem… A ja głupia myślałam, że będzie jak w bajce: szczęśliwa rodzina, satysfakcjonująca praca, zero problemów. Jak ja mam być z facetem, który mi nie ufa?? To nie jest możliwe. Czy jestem szczęśliwa? Czy kocham Wojtka? Czy rzeczywiście z nim chciałabym mieć to dziecko? Przez całe popołudnie męczyły mnie takie pytania, na które jeszcze w tym momencie nie potrafiłam sobie odpowiedzieć. A może potrafiłam, ale bałam się konsekwencji… Przed 15 wróciłam do hotelu, który, co dziwne, odnalazłam bez większych problemów. Dopiero wchodząc spojrzałam na telefon, na którym było bardzo dużo nieodebranych połączeń. Poszłam prosto do mojego pokoju, gdzie szybko się ogarnęłam i już w dresie Skry zeszłam na dół, gdzie mieliśmy zbiórkę. Stanęłam z boku, tak żeby trener mógł mnie zauważyć, ale z daleka od wszystkich innych. Nie miałam ochoty na rozmowy. Do autokaru weszłam ostatnia i zajęłam miejsce przy sztabie na początku pojazdu.

- Wszystko ok? – zapytał nieśmiało Olek.
- Nie chcę o tym rozmawiać – powiedziałam tylko i włożyłam słuchawki do uszu.

Nie pytał o nic więcej, zrozumiał. Na hali odbyło się to w sposób w jakim zapamiętałam to, gdy chodziłam na mecze jako kibic. Najpierw w szatni ostatnie słowa trenera, słowa motywujące, przekazujące chłopakom, że jeśli tylko chcą, to mogą wszystko, następnie rozgrzewka na boisku, coraz więcej ludzi na hali, w końcu przywitanie drużyn i punkt docelowy popołudnia – mecz. Po wymianie uścisków rąk ze sztabem Resovii, zajęłam swoje miejsce, które mieściło się na ławce trenerskiej. Marzenia się jednak spełniają – pomyślałam. Mój humor znacznie się poprawił, może przez atmosferę na Podpromiu. Niestety meczu nie udało nam się wygrać, tym razem lepszy okazał się zespół z Rzeszowa. Mimo, że dzielnie walczyli, to ich miny po meczu wyrażały smutek. Szybko poszli do szatni, nie rozdając nawet wielu autografów. Dzisiaj na szczęście obyło się bez większych kontuzji. Winiar narzekał tylko na ból w łydce, ale po jej obejrzeniu stwierdziłam, że to nic poważnego i po masażu powinno mu przejść.

- Aniu, możemy porozmawiać? – zapytał trener.
- Pewnie, to może chodźmy na korytarz, niech oni się na spokojnie ogarną – zaproponowałam – No dobrze, to co się stało? – zapytałam prosto z mostu, kiedy wyszliśmy.
- Martwię się o Ciebie, wszystko jest w porządku? – zapytał – Wydaje mi się, że ostatnio się trochę przemęczasz, wiesz, że jakbyś chciała pogadać, to zawsze możesz do mnie przyjść?
- Miło z Twojej strony, naprawdę. Ale muszę to wszystko sama ogarnąć, poukładać, ale będę pamiętać o Tobie. A właśnie nie będzie problemu, jeśli wyskoczę teraz na trochę? – zapytałam.
- Nie, tylko uważaj na siebie. Czyli nie wracasz z nami do hotelu?
- Nie, ale nie wrócę bardzo późno, przynajmniej tak mi się wydaje – uśmiechnęłam się, po czym zadzwonił mój telefon, więc szybko pożegnałam się z Jackiem i odebrałam.

- Tak?
- No cześć, szybko znikłaś z hali, gdzie jesteś? Za 10 minut przed budynkiem? – Ignaczak zadawał pytania z prędkością światła.
- No właściwie już zmierzam do wyjścia, czyli do zobaczenia? 

- Pa – powiedział i się rozłączył. Wyszłam przed halę i usiadłam na jednej z ławek w oczekiwaniu na Krzysia, gdy przysiadł się do mnie…

_________
;)

1 komentarz:

  1. Jak zazdrośnik z tego Wojtka ohoho... Coś czuje, że Igła zawita na dłużej w tym opowiadaniu :) świetny rozdział! :D czekam na kolejny! ;) Całuski :*

    OdpowiedzUsuń